tag:blogger.com,1999:blog-4095907108146832872024-03-13T01:40:15.792+01:00The Mirage CarnivaleMarihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.comBlogger231125tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-32797113485192610402016-05-05T23:15:00.006+02:002016-05-05T23:15:58.355+02:00Wilczy Szaniec<div class="" data-block="true" data-editor="12lge" data-offset-key="4nj7f-0-0" style="background-color: white; color: #141823; font-family: helvetica, arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; white-space: pre-wrap;">
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="4nj7f-0-0" style="direction: ltr; position: relative;">
<span data-offset-key="4nj7f-0-0">Siedzi we mnie ten wypad na Mazury.</span></div>
</div>
<div class="" data-block="true" data-editor="12lge" data-offset-key="52e9e-0-0" style="background-color: white; color: #141823; font-family: helvetica, arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; white-space: pre-wrap;">
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="52e9e-0-0" style="direction: ltr; position: relative;">
<span data-offset-key="52e9e-0-0">Ta obłędnie piękna przyroda, przeciwstawiona wizycie w Wilczym Szańcu.</span></div>
</div>
<div class="" data-block="true" data-editor="12lge" data-offset-key="fqj8m-0-0" style="background-color: white; color: #141823; font-family: helvetica, arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; white-space: pre-wrap;">
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="fqj8m-0-0" style="direction: ltr; position: relative;">
<span data-offset-key="fqj8m-0-0">Że takie zło, zło absolutne- postanowiło się ukryć w tak pięknej krainie. </span></div>
</div>
<div class="" data-block="true" data-editor="12lge" data-offset-key="b47jg-0-0" style="background-color: white; color: #141823; font-family: helvetica, arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; white-space: pre-wrap;">
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="b47jg-0-0" style="direction: ltr; position: relative;">
<span data-offset-key="b47jg-0-0">Chodzenie po miejscach, gdzie kiedyś chodzili ci wszyscy ogłupiali, albo zobojętniali na okrucieństwa ludzie, gdzie łaził ten główny szaleniec, a które przy tym cały czas koiło śpiewem ptaków i tak nieopisanym pięknem, że aż zapierało to dech...
Czysta, pulsująca i żywa nienawiść.
A momentami ogromny smutek i żal.
Ta kraina na to nie zasłużyła.
Na szczęście natura potrafi goić rany jak nic innego: widziałam drzewa rosnące na rozsadzonych od środka bunkrach, świeży zielony mech, porastający ogromne bloki cementu, a także runo leśne, domagające się coraz większych pasów niegdysiejszych wybrukowanych ścieżek.
Niech to wszystko pochłonie las.
Ale kiedy wreszcie pojadę zobaczyć obóż w Oświęcimiu- wywiozą mnie stamtąd na taczce.
W kawałkach.</span></div>
</div>
Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-41538302929966206102015-09-07T23:59:00.005+02:002015-09-07T23:59:53.036+02:00CiszaCoś się stało w sferze weny.<br />Blokada twórcza, przepaskudna. Jak ogromna, zimna, dudniąca głucho pod uderzeniem dłoni tama.<br />Dawno tak nie miałam.<br />Po skomponowaniu kawałka zdarzał się zastój, nawet kilkumiesięczny; ale nigdy do tego stopnia, że siadam do pianina- i nic. Nawet już istniejące kawałki mi nie idą.<br />Mylę się. Nie pamiętam, "jak to szło". Nagle w połowie gry orientuję się, że oddryfowałam myślami i w ogóle nie skupiam się na pianinie.<br />
Przez parę tygodni trwał dość napięty czas, działo się troche nieprzyjemych rzeczy (użeranie się z nieprzyjemnymi ludźmi ma to do siebie, że rozbija cżłowieka na kwarki i zostawia go mocno roztrzęsionym), ale żeby aż tak?<br />Prawda- to byli naprawdę paskudni ludzie. Bardzo zagubieni, bardzo mali i niecni, ale przez to- bardzo szkodliwi.<br /><br />Najgorsze, że gdzieś za tą tamą- tam jest moja muzyka.<br />Być może zaczyna się powolutku przesączać, bo ją czuje.<br />Czytam teraz Kroniki Królobójcy Rothfussa, a ten człowiek potrafi pisać o przeżywaniu muzyki. Może sam gra... Ba- na pewno sam gra. Nie można tak pisać, nie znając tych emocji z pierwszej ręki.<br />Główna postać to między innymi muzyk; pełen pasji, opętany dźwiękami człowiek.<br />
I kiedy nastąpił opis szczególnie porywającego występu, nagle usłyszałam - autentycznie, usłyszałam.. XD - echo. Delikatne, cichuteńkie granie, prawie brzęczenie. Czegoś; jakieś pasaże, mieszaninę instrumentów... Jak przelatujący powiew- już-już był....i zniknął.<br />Nie złapałam.<br />Jakiś postęp co prawda nastąpił- dziś usiadałam do pianina, zdecydowana przebić się przez tą okropną blokadę choćby i siłą; otworzyłam je, otworzyłam górną klapę, żeby i ono i dźwięk miały powietrze, i pograłam może z 30 minut.<br />Tyle co nic, ale w porównaniu z minionymi tygodniami- ogrom.<br />
<br />Nie wiem, kiedy przyjdzie do mnie nowa muzyka. Ale niech to nastąpi jak najszybciej: jestem cżłowiekiem żyjącym w zawieszeniu. Czekam na coś. Nic, co teraz robię, nie ma większego znaczenia, bo to wszystko to jedynie przeczekiwanie.<br />Książki. Gierki. Wyjścia na koncerty.<br />---koncerty, które- żywiłam mizerną nadzieję- rozruszają mnie nieco. Będą tym bodźcem. Przez trzy wieczory/noce pojawiałam się w wielkiej stoczniowej hali, gdzie chodziłam z głodem w oczach od sceny do sceny i czekałam z rosnącą desperacją, aż ktoś mnie nakarmi muzyką. Usłyszę coś tak pięknego, że -choćby z zazdrości- zburzę tą głuchą ścianę ciszy.<br />
<br />
Cisza w mojej głowie.<br />To sie bardzo rzadko zdarza. Bardzo rzadko nic mi nie gra O_O<br />Jak człowiek wyrzucony w próżnię kosmiczną- dryfuję i nie mam punktu zaczepienia XDMarihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-407469230307234442015-04-08T01:25:00.001+02:002015-04-08T01:25:15.399+02:00Brak manyNo i doszłam do tego momentu, kiedy nie chce mi się iść do pracy :/<br />Jakbym nagle powróciła do mrocznych czasów szkolnych, kiedy człowiek z udręką myślał a nadchodzącym dniu i nienawistniej konieczności pójścia do szkoły na pewne konkretne lekcje.<br />A przecież lubię swoją pracę.<br />Jestem w 3mieście, coś, o czym marzyłam.<br />Jutro mam teoretycznie przyjemne zajęcia, z fajnymi ludźmi, w fajnej szkole.<br />Ale dziś, teraz, w zasadzie, uprawiając dziką prokrastynację (bo pójście spać oznacza nadejście poranka i pójście do pracy -_- ), przejrzałam mojego na wpół zapomnianego bloga.<br />Ile----ile się działo O_O Ile ja robiłam, chodziłam, bywałam, wyjeżdżałam.<br />I ile przy tym notek popełniałam O_O<br />Myślę, że długie nie-schodzenie z torów codzienności mogło zakończyć się tylko i wyłącznie tym: niechęcią - by nie rzec wręcz: nienawiścią do rzeczywistości, jaka mnie w tej chwili otacza.<br />Coś innego. Inni ludzie. Inne zajęcia.<br />Byłam w zeszłym tygodniu na warsztatach tańca tribal; jak to mnie niewiarygodnie zrelaksowało O_O<br />Owszem, zakwasy miałam trzy dni (tym bardziej, że potem zabrałam się z Gdyni do Sopotu plazą, z buta, testując przy okazji moje kijki do chodzenia), ale robienie czegoś innego, czegoś nowego, było niewiarygodnie wyzwalającym doświadczeniem.<br />Za to przez te święta- utarte sposoby spędzania czasu; przyjemne, owszem. Ale utarte, znane, przerobione.<br />I nie czuję się specjalnie wypoczęta, pustawe akumulatory jak leciały na oparach- tak nadal lecą, choć lotem już zdecydowanie koszącym.<br /><br />Obawiam się, że już bytuję w rzeczywistości, opisanej przez Yuvala Harari: eskapizm dopracowany do rangi sztuki.<br />Co prawda nie narkotyzuję się, którą to drogę ucieczki on prorokuje dla nadchodzących pokoleń. Mi wystarczy granie. Ale nawet tutaj zaczynam wyczuwać nutki desperacji.<br /><br />Mój nowy kawałek, jeszcze nie skończony, postanowiłam zadedykować zaćmieniu słońca.<br />W ogóle lubię pisać kawałki z jakimś motywem, poświęcone choćby czemuś, nawet jeśli są bez tekstu.<br />Motywy ze świata przyrody są szczególnie wdzięcznym bodźcem twórczym; mam już utwór poświęcony nocy, i wczesnej wiośnie, i burzy, i równonocy jesiennej, i przesileniu zimowemu i zimie samej...<br />Myślałam, żeby kawałek nazwać "Protuberancje", choć jeszcze nie wiem, czy na tą nazwę w pełni zasłuży, czy rozwinie się tak, by określały go rozbłyski i erupcje plazmy na Słońcu.<br />I chyba naprawdę powinnam przysiąść i spisać ostatnie ----dziesięć? dwanaście?...kawałków, bo potem przez miesiąc nie wyjdę na prostą z robotą XD<br />Ale mi się nie chce.<br />Brak many -_-Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-24721683487150739522015-03-17T23:23:00.003+01:002015-03-17T23:27:06.004+01:00Aten`t dedWhat it says.<br />
Poza tym jestem na prostej drodze do hikikomori.<br />
Jestem jak Zeus ostatnimi miesiący.<br />
<a href="http://www.glosywmojejglowie.pl/comics/2011-07-08-Grom-z-jasnego-nieba.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="http://www.glosywmojejglowie.pl/comics/2011-07-08-Grom-z-jasnego-nieba.jpg" height="147" width="400" /></a><br />
<br />
Pracuję dużo, i w zasadzie w przerwach między pracą a pracą a pracą gram, i gram i czytam.<br />
I unikam ludzi.<br />
Poza kilkoma wybranymi sztukami, z którymi można spędzić czas radośnie i bez dram. <br />
Żadnych więcej dram, ludzie... Nobody ain't got time for this shit.<br />
Książki, gdybym mogła, wcierałabym przez skórę, bo jestem ich tak głodna. Wiedzy, wiedzy... I dobrych opowieści, dobrych światów- i nowego spojrzenia na rzeczywistość mi trzeba.<br />
Ciekawe- czy może, jakimś przypadkiem, któraś pogoń za wiedzą nie zrodziła się z absolutnego obrzydzenia status quo?..<br />
Bo status- jak rzekł był doktor H. - is not quo.<br />
<br />
Świat bulgocze i znowu się właśnie przemienia- przemienia się tak kolosalnie O_O<br />
Z powodu niektórych zmian płakałam bardzo gorzkimi łzami przy ciemnym parku na Górze Gradowej.<br />
Ale niektóre omal nie wypełniły mnie ekscytacją ponad możliwości organizmu, inne znów potężnym niepokojem.<br />
... tyle że nie jestem dość wyspana, żeby wszystko śledzić uważnie i czujnie jak wombat.<br />
Peace out, ale dla wiedzy- "nie jestem martfa".<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/S5IEt63qOSI" width="420"></iframe>Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-7044903219740984052014-12-24T01:59:00.003+01:002014-12-24T02:08:52.622+01:00ŚwiątecznieZnowu na jakiś czas przestałam tu pisać, bo "wszak jest twarzoksiążka".<br />
Ale obserwując na tejże, że nadal tak wielu ludzi przed świętami przeżywa horror- lub wspomnienie horrorów minionych- nie mogłam otrząsnąć sie ze zdumienia.<br />
No bo gdyby się zastanowić nad tym faktem- to jest on do szczętu pozbawiony sensu.<br />
Obserwacje sytuacji bliższych i dalszych pokazują, że najbardziej stresującym czynnikiem podczas gorączkowego okresu przedświątecznego są ludzie, którzy każą człowiekowi robić coś, na co nie ma ochoty.<br />
Sprzątać.<br />
Polerować srebra.<br />
Wypisywać kartki.<br />
Piec cholerny makowiec :P (dobra, sama się zgłosiłam, ale jednak bez stolnicy ta sztuczka robi sie z roku na rok coraz trudniejsza, zwłaszcza, że wsiorbało nam taką fajną dużą dechę do rozplackowania ciasta przed nałożeniem maku -_-)<br />
<br />
Czyli przede wszystkim <br />
a)rodzice :D<br />
<br />
b)współmałżonkowie, a zwłaszcza, jeśli dobrze rozumiem, współmałżonki, podległe presji sił wyższych i innym tajemniczym mocom.<br />
<br />
Jednak między "a" a "b"jest interesująca przerwa. Choćby i na oddech, nawet stąd widać.<br />
Więc dlaczego ludzie się tak schizują? Zamęczają nawzajem? Dlaczego nie może być tak, żeby spędzić ten czas przede wszystkim radując się rozmaitymi, mniej lub bardziej drobnymi rzeczami "ku pokrzepieniu", odpoczywając, robiąc rzeczy, na które nie ma czasu wciagu czasu, kiedy się głównie chodzi do pracy, itp.?<br />
..nie, rabowanie banków zostawiamy na inną okazję (drop it, Timmy; I said: DROP IT.)<br />
<br />
W sensie: to jest czas radości i ładowania bateryjek (a nie żołądka, trzustki i wątroby), z założenia.<br />
Co jest trudnego w ogarnięciu tego prostego faktu?...<br />
A jak ktoś koniecznie chce zjeść śledzika takiego-a-takiego, bo "bez tego nie ma świąt", to niech sobie zrobi, droga wolna, albo kupi i nie ma pretensji do świata, że ów nie dostarczył- rękami innych- oczekiwanego bakszyszu.<br />
Naprawdę, sił brak, jak patrzę na ten pieprznik, i taką ilość stresu, z tak idiotycznych powodów.<br />
<br />
Jeśli się nie mieszka dłużej z rodzicami, to jedynymi, którzy nam nakładają w mózgu matrycę schizowania sie przed świętami i przekształcania ich w forme samoudręki, którą będzie można potem potępić w czambuł na portalu społecznościowym, jesteśmy my sami.<br />
Znaczy- wy sami :D <br />
Ja tam sie cieszę :D <br />
Makowce się nie spaliły, chatka ogarnięta od piątku, kiedy to była u mnie imprezka (quality time with my good people :3), a na widoku tańce, czas na granie, czytanie i spanie.<br />
<br />
Dla mnie nowy rok się zaczął jakiś czas temu, a świętowałam w zeszłym tygodniu, ale i tak- wszystkiego dobrego wam życzę.<br />
<br />
A, dla pamięci: Piosenka zimowa, gotowa, ze wszystkim: akompaniamentem, linią melodyczną i tekstem, moim własnym :3 Dumnam. Bo idealnie zdążyłam na przesilenie zimowe z kawałkiem pod to przesilenie przygotowanym.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-41594298683536750812014-11-12T23:37:00.001+01:002014-11-12T23:37:22.110+01:00Not coming backJestem zachwycona tym kawałkiem- mimo, że to Gotye O_O<br />
Jakie to przykre, że jestem zrażona do tego artysty, właśnie dlatego, ze jego singiel, singiel bardzo dobry zresztą, zrobił taką furorę, że człowiek się bał lodówkę otworzyć. A nuż by zaraz usłyszał "The food-stuff, that I used to know"<br />
Ale ten utwór, z drugiej w kolejności płyty AustroBelga, jest zupełnie inny, i jak dobrze, że nie zdobył takiej popularności, jak wspomniany singiel.<br />
Nadal można się nim zachwycać.<br />
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/3mZRuE6z4Rg?list=PLFE2445E824A5D901" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
<br />
Mimo, że akurat teraz do mojego życia pasowałby tekst zgoła odmienny.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-68144386148643976202014-10-30T22:58:00.002+01:002014-10-30T22:58:37.814+01:00Little calamitiesChciałam piosenki o szaleństwie, za to mam utworek o katastrofach.<br />
Małych.<br />
Tak go zresztą nazwałam, jeszcze nie wiem jednak, w jakim języku ostatecznie go zatytułuję.<br />
I jak cudownie się złożyło, że miałam ten kawałek w głowie, kończąc "Toll The Hounds", ósmy tom Malazańskiej. Bo nie miałam pomysłu na żadną inną muzykę, zresztą w obecnej fazie tworzenia nie ma sensu włączać sobie czegokolwiek, co nie jest bardzo różne od klimatu tworzonego kawałka. Który tutaj akurat bardzo pasował; wzruszyłam się prawdziwie. Niech Cię licho, Erikson, oczy sobie przez tego cżłowieka wypłakuję...<br />
Sam ósmy tom dość mnie zmęczył; Tiste Andii, czyli rasa, opowieść o której dominowała w tym tomie, to cholerne emo, więc czytanie ich smętnej, wydumanej filozofii i wszelkich nihilistycznych wynurzeń wystawiło moją cierpliwość na próbę.<br />
Pod koniec wszelakoż rzecy nabierają tempa, i - może z uwagi na fakt, że już bliżej do końca serii niż dalej- zaskakująco wiele, jak na tego autora, wątków zostało pozamykanych.<br />
Co za ulga. <br />
A kawałek...<br />
Oczywiście fragmenty, z którymi od poniedziałku się zmagałam, przekonana, że w życiu ich nie opanuję, teraz przychodzą mi w miarę łatwo - o ilę, grając, nie myślę o nich. Jak z żonlgerką; trzeba wejść w rytm i ruszać rękami instynktownie, na pamięć. Bo jak człowiek zacznie się przyglądać palcom, i jeszcze nie daj Cthul sobie liczyć pod nosem, to nagle się okaże, że tych palców jest za dużo, a w ogóle to jak ja to gram, niech no się przyjrzę bliżej--- bum, kiks. Palce splątane, rytm zgubiony i zawiecha XD<br />
Ale kawałek zaskakująco daje mi po dłoniach. Do tej pory jeszcze mi się taki chyba nie trafił; oby w istocie nie dosżło do jakiejś małej katastrofy :/<br />
Szczególnie prawa dłoń- akompaniament standardowo nie jest jakiś trudny, przeciwnie. Prosty jak prostownica :D<br />
Ale wierzch prawej dłoni, ścięgna nadgarstka, każdy jeden palec z osobna- stoją w ogniu. To chyba nie jest dobry znak :/<br />
Za mało praktyki i umiejętności; ale nie będę jak Chopin, który- jeśli wierzyć plotkom- wiązał sobie sznurkami supły na palcach, a potem katował dłonie lodowatymi kąpielami O_o<br />
<br />
Ach, tak: nie poszłam statystować. <br />
Kazali mi gdzieś być o 5 w nocy, kiedy ja wróciłam do domu o wpół do pierwszej z koncertu Tricky;ego, pff.<br />
Plus, mam zwyczajowo jednodniowy weekend, więc dzień na offie sieprzyda.<br />
Bo - najważniejsze- mam Małe Katastrofy do opanowania :PMarihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-68848587979637801782014-10-27T23:33:00.001+01:002014-10-27T23:34:11.969+01:00Theatre of...Piosenka o karnawale jest ostatnią gotową: tekst, wszystko. Poza tytułem; sama nie wiem.. "Karnawał cieni"?<br />
O ileż łatwiej jest nazywać piosenki po angielsku :/<br />
Teraz na tapecie jest nowe; na razie jest ok, poza jednym fragmentem, który jest słodko jazzowy, i o poziom lub dwa wyżej, niż reszta, wiec ta reszta musi dogonić, or else.<br />
Ścięgna moich nadgarstków stoją w ogniu.<br />
Tymczasem wielkimi krokami zbliża się mój "filmowy debiut". <br />
Zobaczymy, co to będzie. Tak udało mi się ułożyć pracę, że jeden dzień zdołam spędzić statystując, nie wiem, cy pchając się na Sołdka w tłumie uchodźców, czy dając się zastrzelić gdzieś na Dolnym Mieście. <br />
Dwanaście godzin.. Bogowie.<br />
Ale i tak fajnie, przygoda, przygoda.<br />
Bo cały czas zastanawiam się nad czymś, co bardzo silnie odczułam -nie po raz pierwszy w życiu, o nie - zaraz po tym, jak opadła kurtyna nad Jekyllem/Hyde'm, owacje na stojąco, orkiestra dogrywająca ostatnie takty motywu przewodniego.<br />
Ilekroć wychodzę z teatru, a zwłaszcza z opery/musicalu, towarzyszy mi przejmujące poczucie straty.<br />
I zbieram się z tego tygodniami.<br />
Nie wiem, dlaczego.<br />
Jakbym składała się z wielu warstw, niczym płatków papieru, które każda jedna sztuka, która przejmie mnie na wskroś i rozpali we mnie żywe emocje- niszczy nieodwracalnie, obraca w popiół. Który następnie ulatuje w obłoczku pyłu. Nie ma, przepadło.<br />
Dlaczego, na litość bogów? Aktorstwo to tony blokującego pory pudru i wieczny lęk, czy się będzie miało gażę, publiczność, talent.<br />
No więc o co cho? XD<br />
<br />
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/Vx6MS4f_Ccc?list=PLA1487CCA079F0FBC" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-58935194301671777882014-10-24T13:18:00.003+02:002014-10-24T13:23:58.835+02:00Piosenki o szaleństwieNadeszła ta pora roku, w której mam apetyt na bardzo określony rodzaj muzyki.<br />
Może to coś w powietrzu, ta nagła surowość, ostre nuty dymu oraz zesłych i gnijących liści; mgła, rozbijająca plamy światła w najeżone kolcami kule, odległość do których trudno w takich okolicznościach ocenić.<br />
Zbliżający się dzień Wesołych Zmarłych. Ostatnia fala kolorów błyskawicznie przemija w szalonym kalejdoskopie zmieniających się barw, obnażając ponury czarny kościec drzew i szare bryły domów.<br />
Zapach, zapach w powietrzu jest nie do opisania.<br />
To jest ten sezon, ten dymny, mglisty, piękny czas, kiedy chcę słuchać piosenek, w których - jak to ująć, żeby nie zabrzmiało niepokojąco - pobrzmiewa obłęd. Gdzie jest krew i krzyki opętanych.<br />
-----Hm. Chyba nie udało mi się złagodzić tego opisu :D<br />
Teraz całe słodkie, słoneczne etno znika z mojej playlisty, funk, jazz, a także melancholijny mrok Nilsa Frahma, czy Piano Interrupted; ustępują miejsca takim rzeczom, jak Devill Doll, Queensryche czy Repo the Genetic Opera.<br />
Nic łagodnego; nic optymistycznego i kojącego (poprawka- na mnie te potępieńcze krzyki działają bardzo kojąco. A jeszcze jak muzyka sugeruje zstąpienie do najgłębszej otchłani szaleństwa- tym piękniej, tym treściwiej). Optymistyczne pitu-pitu jest obecnie abominacją, jak posłodzona zielona herbata.<br />
Ach, Depeche Mode też, wybrane utwory. Tak, Black Tapes for a Blue Girl; Dream Theatre; Type.. (choć ten balansuje na krawędzi smętnego, rozciamkanego rozsądku, więc ostrożnie dobieram ich piosenki)<br />
Suite sister Mary; The girl who was....Death; Legal Assassin; The Darkest Star - albo te rzeczy, albo żadne.<br />
...słońce jak na złość wylazło. Pechowo; nie da się do pięknej polskie jesieni słuchać brzęku łańcuchów :D<br />
<br />
Zapomniałam wspomnieć, jak Poznań się zmienił od mojej ostatniej wizyty.<br />
...która była w marcu tego roku, ale milczeć tam, to było co innego, nie łaziłam po mieście, nie odnotowywałam wszystkich zmian. Pyrkon był. Cicho być.<br />
Jakaś obcość; powolutku, małymi kroczkami, ale się wkrada.<br />
Nieuniknione, oczywiście, Gdańsk też się zmienia (moim zdaniem na lepsze), ale obserwuję to z dnia na dzień, więc nie odbieram tego w formie terapii szokowej, jak miało to miejsce w Posen.<br />
Rozkopane pół miasta; kluby i puby, które pamiętam z czasów studenckich, swojskie i nieco brudnawo-obsiorbane, ale takie kochane, nagle są sopoćkowato-tandetne, wypchane po sufit dziwnymi ludźmi, których bym się raczej spodziewała w go-go klubie, wpychających pieniądze za majty tancerek. Ceny niebotyczne, barmani ignorują człowieka zupełnie jak w hipsterskich sopockich lokalach, gdzie klient to petent, a gwiazdą jest osoba usługująca zza kontuaru...<br />
Zamiast śmiesznych, stylowych mebelków- gumowate pufy i sofy, które łatwo przetrzeć i oczyścić z wszelkiego rodzaju pozostałości nocy; stoły lepkie, wnętrze ogołocone ze wszystkiego, co mogłoby - o zgrozo- podpaść pod kategorię "babciowe", miejsca niegdyś o specyficznym klimacie- zrównane pod linijeczkę zgodnie z obowiązującym aktualnie trendem.<br />
Ale największa zmiana- Zamek.<br />
MÓJ Zamek, na bogów- zostaliśmy uzurpowani, wysiudani, to rokosz jest i granda jakaś XD<br />
Przede wszystkim wesżłam przez wejście główne, czego dawno nie robiłam- wchodziłam sobie bocznym wejściem, bo bliżej było do mojej ulubionej części budowli.<br />
Teraz przypomniałam sobie zatem jeszcze jeden powód: główny hol to perła w koronie szpetoty; czegoś tak obrzydliwego daleko szukać- a, no chyba że ktoś się wybierze do Opery Bałtyckiej -_-<br />
Gierkowskie lastryko na ścianach, podjazdy i windy w polskiej interpretacji stylu "cutting edge" nie wkomponowane w żaden sposób we wnętrze- choć, może przeciwnie: wpasowały się idealnie. Płyta pilśniowa, wszędzie wrażenie PRLowskiej meblościanki tapetującej ściany, wszystko brzydkie do imentu.<br />
Tłumy. Wycieczki, na litość boską; szlajające się po moim zamku hordy bachorów z przewodnikami, przy czym korytarze- zawze przyozdobione obrazami i plakatami- puste i łyse.<br />
Ale najgorsze- NAJGORSZE: zniknął fortepian. <br />
Teraz w tym miejscu wydłubano jakś maleńką wnękę, gdzie za szybką stoi sobie rzeźba gołej baby.<br />
Świę-to-kradz-two XD<br />
Straciłam mój ostatni przyczółek; ostanie miejsce, gdzie mogłam sobie pograć na forpietanie.<br />
Teraz nie mam już nawet tego, z związku z czym udaję się na pielgrzymkę w muzykę, żeby ponownie odnaleźć swoje spokojne centrum.<br />
Zbaraż padł.<br />
<br />
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/I9dK4aFqb-k?list=PLEC3FD664C370827A" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
<br />
Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-39673008289738813042014-10-22T02:36:00.001+02:002014-10-22T03:27:02.048+02:00Jesienne metamorfozyKoncert gagaku...<br />
<div>
Marzyłam o nim od dawna. A kiedy wreszcie go usłyszałam w Polsce, myślałam głównie o tym, jak dobrze byłoby usłyszeć go w plenerze, w okolicznościach japońskiej przyrody, najlepiej przy jakiejś pięknej światyni, wokół sosny i bambusy, nawet sarny, niech tam, małe podłe złodziejaszki....<br />
Czy w naturze ludzkiej leży głęboko u podstaw szukać dziury w całym?</div>
<div>
Ale emocje były, naturalnie; gagaku to jeden z tych gatunków muzyki, ktore wywołują u mnie mrowienie duszy. Kiedy muzyka zaczyna się na czubku głowy, i falą odrętwienia spływa na resztę ciała, pozbawiając je czucia, reaktywności na bodźce inne, niż dźwięk, harmonia.<br />
Wyłączyłam się zupełnie.</div>
<div>
---do momentu, kiedy wyszedł na scenę tancerz w masce lwo-smoka. <br />
Historia za tym stojąca jest całkiem smaczna. Otóż był sobie kiedyś młody, bitny władca, obdarzony jednak wielką urodą. Tak wielką, że jego śliczność rozpraszała wojowników, którzy w związku z tym przegrywali bitwę za bitwą, bo myśli mieli zaprzątnięte czym zgoła innym, niźli zmagania na polu bitwy 8-)</div>
<div>
Inne zmagania im widno były w głowie....</div>
<div>
Przeto władca wpadł na koncept, co by przed każdą bitwą zasłaniać swe cudne liczko maską, przedstawiającą smoka (lwa, moim zdaniem; zdaniem Wojciecha: maską szopa pracza). I taka to postać, w obszernych, sztywnych szatach, ze śmieszną japą, paradowała sztywno po scenie do wtóru nadal olśniewająco pięknej muzyki gagaku.</div>
<div>
Z tym, że z bliskości czwartego rzędu rzeczona maska nie wyglądała ani jak smok, ani jak lew.<br />
Ani nawet jak szop pracz.</div>
<div>
Wyglądała jak Pacman na kwasie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLAPoUy9NUB_Hn3NVGBW8uSWkhbmTHnqkCkXsu6ItlxTmc3oZgY73nEu2IPep3VG_mOI2pNh5V6D-ZvtoTvBl4iYPsw8vyAJOYk7NnT_gObg3S_3cnFLMwyBvHpDQJB1KZhu_sVZFu7wg/s1600/lewek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLAPoUy9NUB_Hn3NVGBW8uSWkhbmTHnqkCkXsu6ItlxTmc3oZgY73nEu2IPep3VG_mOI2pNh5V6D-ZvtoTvBl4iYPsw8vyAJOYk7NnT_gObg3S_3cnFLMwyBvHpDQJB1KZhu_sVZFu7wg/s1600/lewek.jpg" height="313" width="320" /></a></div>
<div>
Trochę psuło to efekt, jako że krztusiłam się ze śmiechu, ilekroć lewko-pacman kierował swój profil w moją stronę :D<br />
<br />
Myślałam, że gagaku będzie tym głównym przeżyciem wyprawy do Poznania.<br />
Bo spotkania towarzyskie szły innym torem, radością były wielką, i ukojeniem istnym. Ale muzyka... Muzyka to co innego :)<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/n0NO98-udJc" width="420"></iframe><br />
<br />
Pójście na mój ukochany musical, którego piosenki, teksty, momenty, towarzyszą mi przypadkowo, w nieprzewidywanych momentach, nagle rozbrzmiewając w mojej głowie, przypominając się wyrwanym wersem, kawałkiem melodii...<br />
To było przeżycie duchowe wyższego rzędu.<br />
Siedziałam na samym skraju widowni, na szarym końcu; ale w którymś momencie nawet to nie miało znaczenia, bo nie oddychałam, nie siedziałam, tylko lewitowałam, i mogłam w spokojności osuszać oczy po doznanych wzruszeniach.<br />
I owszem, aktorzy Teatru Muzycznego w Poznaniu nadal mają jakąś drogę przed sobą, jeśli chodzi o grę aktorską. Nawet, jeśli byli to aktorzy z castingu- widać umiejętność grania to zajęcia fakultatywne w szkołach śpiewu estradowego... :P<br />
Do tego stopnia, że jęłam się zastanawiać, czy to będzie już zawsze regułą, że opisując dokonania aktorów w musicalach, będę chwalić śpiew, a czasami dodawać: "Co więcej- dobrze grał/grała", jakby była to niespodziewana łaska, dodatkowa zdolność, której nikt wszak nie miał prawa oczekiwać.<br />
Nawet główny bohater- tego dnia grał go Janusz Kruciński- początkowo sprawiał wrażenie nieco sztywnego, jednak być może było to wprowadzenie do postaci pełnego zasad i układnego doktora Jekylla; ale z czasem rozkrochmalał się, wczuwał, a gdy doszło do przemiany w Hyde'a... Przysięgam, aktorowi przybyło masy, wzrostu, zmienił się cały, nie tylko jego głos.<br />
Jego głos.... *_* Ech.<br />
Przedziwne cuda, istna magia, a głos, ten głos, chcę mieć dla siebie, w słoiku, na własność, moje.<br />
Znowu się zakochałam -_-<br />
Doprowadził mnie do łez ostatnią sceną, co w zasadzie powinno doprowadzić do kresu miłości- niestety. Serce nie sługa.<br />
Innym wspaniałym głosem tego dnia, w dodatku w towarzystwie bardzo dobrej gry - co, jak wspominałam, jest ostatnimi czasy dodatkowym walorem w musicalach :P- była postać Emmy, grana przez Edytę Krzemień. Głos jak atłas, jak płyne złoto; mocny, kiedy trzeba, innym znów razem- miękki, delikatny, w każdej odsłonie jednak bez skazy. Cudowny. Mimo, że piosenki śpiewane przez Emmę nie należą do moich ulubionych- jakieś mdłe pitu-pitu o miełości- sam fakt, że dane mi było słuchać tego konkretnego głosu, było nagrodą samą w sobie. Cu-dow-ny.<br />
Za to Lucy... To była dobra postać, zagrana zupełnie inaczej, niż w wersjach, które do tej pory widziałam; ta Lucy do końca próbowała flirtowaćz Hydem, kokietować go, by jak najdłużej go trzymać w jakim takim szachu. Mniej sprawiała wrażenie ofiary, aż do przeostatniej sceny, kiedy to razem z Hydem stworzyli scenę tak niesamowitą, pełną wibrującego, mrocznego erotyzmu, że aż dech zapierało.<br />
Chodzi, oczywiście, o piosenkę "Dangerous game".<br />
<br /></div>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/hr7mu5RUNyk" width="420"></iframe><br />
<br />
Atmosfera, jaką stworzyli na scenie, ta kipiąca chemia, to, jak zagrali, było tak potężne, tak niesamowite, że przyznam - dziwnym było przeżyciem oglądać tą scenę w towarzystwie setki innych ludzi, ukrytych w ciemności, milczących, wstrzymujących, zdałoby się, oddech. Jakby się oglądało przyjemniejszą wersję "Salo, czyli 120 dni Sodomy" na niedzielnym pikniku, w przytomności rodziny.<br />
Podpatrywaliśmy scenę szalenie osobistą i naładowaną takimi emocjami, że braknie słów na ich opisanie.<br />
Tylko że wokalnie Lucy była...momentami trochę przykra dla ucha. Nie wykluczam, że był to element postaci- w każdej jednej inscenizacji J&H Lucy ma głos przekupki; tak i tutaj, była dość rozdarta, głos popowy, i - czy się odważę sięgnąć po ten epitet- tandetny.<br />
Ale niezmiennie poprawny, żadnych fałszy, zgubionych nut. A moc- moc głosu godna pozazdroszczenia.<br />
Z grą zmagała się nieco bardziej; właściwie najwięcej z innych postaci na scenie.<br />
I ku mojemu żalowi, realizatorzy- zapewne z powodów finansowych- zrezygnowali z piosenek "Noone knows who I am" i "Good'N'evil", zastępując je późniejszą wersją z utworem 'Bring on the men", która jest bardzo burleskowa i pieprzna, ale nieco mniej wnosi do postaci Lucy.<br />
Plus te dwie piosenki., muzycznie, są moim zdaniem znacznie ciekawsze.<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/Ki_1mBtU17c" width="420"></iframe><br />
<br />
Doskonały za to był John; w tej roli Grzegorz Pierczyński. Był tak świetny, tak przekonujący, że sama chciałabym mieć takiego kumpla.<br />
Natomiast pewnym rozczarowaniem był dla mnie chór. W oryginale z Broadwayu piosenki, wykonywane z udziałem chóru, mają kopa.<br />
Szczególnie dwie: "Facade" i "Murder". Każda otwiera jeden akt, i są wspaniałe, zróżnicowane wokalnie, dające duże możliwości interpretacji. Tym większa szkoda, że w poznańskiej wersji z tych możliwości nie skorzystano.<br />
Dla porządku przyznam: partie, gdzie śpiewał chór mieszany, jakoś się broniły, zwłaszcza jeśli śpiewano na głosy. Sekcja męska dawała radę.<br />
Ale kiedy śpiewały same kobiety, brzmiało to słabiuśko i mikro, niczym rachityczny śpiew kruchych jak pergamin saturuszek z chóru kościelnego.<br />
A, przyznacie, w tych utworach potrzebna jest MOC.<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/XjsEFXSbPhs" width="560"></iframe><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/3PnpdR3oUqo" width="420"></iframe><br />
<br />
Ale sam ruch sceniczny chóru był o nieba lepszy, niż gdy ostatnio obserwowałam przy okazji "Upiora w operze". Na scenie działa się londyńska ulica schyłku XIX wieku, i to było piękne.<br />
<br />
Koniec końców, musical "Jekyll&Hyde"na żywo, uważam za ukoronowanie tego roku- tak, przegrywa nawet Portishead, i Tricky i Nordcon, i kilka innych rzeczy. Spotkałam moją miłość i ona mnie nie zawiodła (zbytnio). Teraz dniami całymi gram "Sympathy, tenderness" na pianinie, i słucham "The world has gone insane", bo płakałam rzewnymi łzami, kiedy Jekyll zginął, i z powodu przerw w oddychaniu jestem pewna, że uszkodziłam sobie kilka tysięcy rozmaitych komórek.<br />
Warto było.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/jZVRfzW3d24?list=PLjXQ_rLk0ogaVqkK_mrtp1VYs51qk0oUN" width="560"></iframe> Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-55443630932861119372014-08-14T00:02:00.003+02:002014-08-14T00:02:41.388+02:00Notka powstająca głównie po to, żeby mi z braku aktywności tutaj nie zniknęło bloga.<br />
Nie mam pojęcia, czy to możliwe, ale już o tym pomyślałam. Zatem gdzieś już się wydarzyło XD<br />
<br />
Ten utworek, o którym pisałam ostatnio... To chyba była "Srebrna kołysanka", z pięknym wierszem w ramach tekstu.<br />
Naprawdę powinnam zamieszczać tytuły, nawet robocze, w notkach; dla własnej orientacji w postępach.<br />
Nie są zbyt imponujące...<br />
A teraz? Mam tych piosenek sporo, choc grzebię się z nimi jak mucha w smole, a teraz wojna jakoby wisiała na włosku i możliwe, że w przeciągu chwil kilka piosenek nie będzie.<br />
<br />
...W latach szkolnych zastanawiałam się wielokrotnie, przedzierając się przez podręczniki do historii, dlaczego ludzie w przededniu obu wojen światowych byli takimi opieszałymi, nierozgarniętymi bydlętami; łazili po swoich grajdołkach, będących tak oczywistym celem planowanej inwazji i nie robili NIC, by się ratować, by uchronić bliskich, jakby nie byli świadomi otaczającej ich rzeczywistości i tego, co się dzieje i na co się tak ewidentnie zanosi wszak. Nieśwaidomi, albo niedowierzający i głupio optymistyczni.<br />
Czy nie widzieli jasnych przesłanek, później zgrupowanych przecież ładnie na jednej stronie podręcznika? Nie obserwowali świata, nie czytali gazet?... Nie wychodzili na ulicę?<br />
Teraz jednak widzę, że nic nie widzę.<br />
Ulegać zbiorowej histerii byłoby bez sensu, zresztą jeszcze za wcześnie (ha).<br />
A jeśli miałobyu bumnąć- to chyba i tak nic nie zdążymy zrobić, hm?<br />
Chyba że akurat przypadkiem będę na Malcie. Albo w Hong Kongu.<br />
Niemniej jednak naprawdę nie widać za wiele, jak się stoi pośrodku zdarzeń (choćby i na uboczu pod kątem posiadanej wiedzy XD)<br />
A ja napisałam nową piosenkę. Z własnym tekstem. O karnawale. Bardzo mi się podoba. I co?<br />
I miałoby ją bumnąć też?<br />
Oł noł....<br />
<a href="http://fc09.deviantart.net/fs71/f/2014/179/8/8/angel_of_the_lord_by_nonko-d7obh80.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="http://fc09.deviantart.net/fs71/f/2014/179/8/8/angel_of_the_lord_by_nonko-d7obh80.jpg" height="400" width="307" /></a>Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-55198307620561752942014-02-01T00:34:00.001+01:002014-02-01T01:44:23.013+01:00Szczesliwego Nowego Roku Drewnianego KoniaOsiągnęłam ten moment w procesie "TFUrczym", kiedy boję się podejść do pianina.<br />
Zdarza mi sie to co jakiś czas.<br />
Nowy kawałek jest w fazie bulgotania w rondelkach, nadal jako płynna, zmieniająca się materia, której warianty i możliwości widzę - czy raczej: słyszę- wyraźnie w głowie, ale paraliżuje mnie myśl o tym, by podejść do klawiatury i spróbować schwytać te wyobrażenia.<br />
Bo kiedy już raz zestalą się w coś materialnego, utrwalą się i cholernie trudno będzie je zmienić. Zostaną mi tylko drobne modyfikacje.<br />
A - jak z każdym kawałkiem na jego początkowym etapie- uważam zaczątek za nader obiecujący, chcę, żeby z tego było coś naprawdę fajnego; a raz spieprzone- excuse my French- pozostanie takim, nawet jeśli tylko w moich uszach.<br />
No dobra- tak, wyłącznie w moich, bo tylko ja słucham tych rzeczy; sobie je gram, i w najbliższej przyszłości to sie nie zmieni.<br />
Ciekawe, ile czasu ten pomysł będzie potrzebował, aż się wyklaruje, wygotuje, i pozostanie sama esencja.<br />
Argh- frustracja: ten widok---<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZV81mEkeCwoVnIPhp2NW1IxLmAfSknZjCtroAJyzebUSUdZ1RpKMOXKHkRLMqih-vk83pLXKBE8gFQxNszP4D97CNoFVf2bK2-_-l_Xk2y46SrdGjlkmamzZXjJuGlpu1cLAqnVsfWpg/s1600/201401311040.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZV81mEkeCwoVnIPhp2NW1IxLmAfSknZjCtroAJyzebUSUdZ1RpKMOXKHkRLMqih-vk83pLXKBE8gFQxNszP4D97CNoFVf2bK2-_-l_Xk2y46SrdGjlkmamzZXjJuGlpu1cLAqnVsfWpg/s1600/201401311040.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<br />
to dla mnie narkotyk. Widzę te biało-czarne sztabeczki, lśniące zapraszająco, i zazwyczaj nie mogę wytrzymać. Widok ów nie powinien mnie przerażać- a w tej chwili tak jest. Chcę grać, mam kilka dni wolnych, coś tam brzdąka mi w glowie<span data-ft="{"tn":"K"}" data-reactid=".9.1:3:1:$comment10203125174632606_7717222:0.0.$right.0.$left.0.0.0:3"><span data-reactid=".9.1:3:1:$comment10203125174632606_7717222:0.0.$right.0.$left.0.0.0:3.0"><span data-reactid=".9.1:3:1:$comment10203125174632606_7717222:0.0.$right.0.$left.0.0.0:3.0.$end:0:$0:0"> ...</span></span></span> ale nie mogę XD<br />
Niemal czuję rozczarowanie kawałka, kiedy po kilkakrotnym odegraniu tych dwóch motywów, których jestem pewna, co do których wiem, że znajdą się w utworze - choć jeszcze nie wiem, gdzie, w jakiej aranżacji, czy dużo w nich pozmieniam, etc.- na tym kończę, nie dodawszy niczego nowego, i odchodzę od pianina.<br />
Niemal słyszę szmer pełnego rozczarowania: "No dobra... Wróć, jak będziesz miała coś do zaprezentowania, ale tak na serio :/ " <br />
Prawdziwie- rozdzierający serce moment, bo przecież ja chcę XD <br />
Ale jeszcze nie mogę -_-<br />
<br />
Ponownie, spis. Potrzebuję spisy. Czego nie zapiszę- tego nie ma -_-<br />Spisane:<br />"Roads.."<br />
"Bilbo's last song"<br />
"Leśny król"<br />
"Nokturn"<br />
"The Nightwatch"<br />
"Walc Meekhanu".<br />
"Maski"<br />
"Śmierć leśna"<br />
Niespisane:<br />
"Raven King"<br />
"Ballada"<br />
"Tango"<br />
"Wiosenny jazzik"<br />
"Ciasteczko z ozonem"<br />
"Wozacka kołysanka"<br />
"(takie jedno krótciutkie, chłodne jak porcelanka, bez tytułu, ale fajnie się gra)"---do zrobienia. <br />"Niepochwytnica szara"<br />"Czerwone Szóstki"<br />"Snowed-in"Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-69412439441601966432014-01-20T23:32:00.004+01:002014-01-20T23:42:30.087+01:00TytułyTen śnieżny kawałek zatytułowalam, zaskakująco, "Snowed-in".<br />
Pasuje znakomicie; kiedy śnieg cicho i podstępnie odetnie cię od świata, powodując izolację, ale i zarazem dając poczucie bezpieczeństwa :) Nikt nie wyjdzie- nikt nie przyjdzie, aż do wiosny.<br />
<br />
Przez miniony weekend nasłuchałam się różnorodnej, nietypowej muzyki oraz nie tylko- w piątek byłam na występie ekperymentalnym. Powiedziałabym raczej, że to był perfarmance, nie koncert.<br />
Jeden "utwór" szczególnei zapadł mi w pamięć. Do głowy artystki przylepiono kilka czujników z kabelkami, które biegły następnie do szeregu instrumentów. Fascynująco było zobaczyć, jak kolejno ożywają, poruszane falami mózgowymi alfa, powstającymi podczas wejścia w stan medytacji- co też performerka uczyniła.<br />
Występy pozostałych, bardziej tradycyjnie zorientowanych artystów więcej by zyskały na rozleglejszej przestrzeni koncertowej, po której dźwięk mógłby się bez przeszkód roznieść.<br />
Ale i tak uważam, że trafiła mi sie uczta.<br />
Tego zespołu -i tego utworu m.in.- na przykład, słuchałam w niedzielę: <br />
<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/-bKMA0A7DAw" width="560"></iframe><br />
<br />
Po koncercie zamieniłam kilka słów z muzykami, ale tu wyszło na jaw, jak bardzo moje umiejętności socjalno-konwersacyjne uległy atrofii przez ostatnie miesiące. Artyści bowiem zapewne spodziewali się usłyszeć standardowe pochwały i wyrazy -w pełni zasłużonego, niech podkreślę - uznania za swój występ. Ja zaś bez ogródek i konkretnie przeszłam do meritum, czyli zaczęłam uzupełniać wiedzę z zakresu sprzętu i oprogramowania do robienia i obsługi sampli. Dopiero kiedy miałam już potrzebne informacje, przypomniało mi się, na czym m.in. polegają nasze normy cywilizacyjne, i zdołałam nieco uratować twarz, wysupłując z otchłani pamięci jakieś: "Aha, fajny koncert, naprawdę, podobał mi się, bardzo", w wielkim stylu zdobywając tym samym tytuł Mistrza Gładkich Komplementów -_- <br />-----Efekt mógł co prawda nieco zatartym zostać poprzez fakt, że byłam już w fazie odwracania się i zmierzania na kolejny koncert.<br />Ach, cóż...<br />
Występ Pohjonena zasługuje na osobną notkę, ale to nie dziś. Dziś mam wieczór przed końcem weekedgu i generalnego, wynikającego z tego faktu doła. Zatem dobranoc.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fc02.deviantart.net/fs70/i/2014/019/9/6/trapped_by_nonko-d72w1kr.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://fc02.deviantart.net/fs70/i/2014/019/9/6/trapped_by_nonko-d72w1kr.jpg" height="250" width="400" /></a></div>
Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-28974034729123628712014-01-14T08:05:00.002+01:002014-01-14T08:06:39.909+01:00Co się dzieje wokoł?Blogowanie zamiera.<br />
Nie tylko u mnie, z tego co widzę.<br />
Portale społecznościowe przejęły większośc i tak niemrawej interakcji, jaka się jeszcze odbywała na blogach.<br />
A jednak nie zamierzam bloga demontować- moze moje życie zatętni nagle wydarzeniami, i zabraknie mi miejsca na twarzoksiążce, żeby o tym z gorączką pisać?<br />
Chociaż- od ostatnioego wpisu parę wydarzeń było. Byłam w Japonii; byłam na Nordconie; były święta i miałam całe 5 dni wolnego- co nie zmienia faktu, że jedna z prac i tak do mnie wydzwaniała -_-<br />
Skomponowałam jeden nowy kawałek.<br />
Tylko jeden? Kurcze.<br />
To był zły okres twórczy, mający pewnie coś wspólnego z tym, że dopiero w święta miałam "aż" 5 dni wolnych pod rząd (a i tak...), i tym, że zaczynam się wypalać w tej pracy.<br />
Od dwóch tygodni wykręcam sie od spotkań towarzyskich, jak mogę. Nawet nie muszę kombinować- magicznym sposobem, na kilka godzin przed imprezą/spotkaniem/graniem- zaczyna mnie np.boleć głowa.<br />
Za dużo ludzi, którymi muszę się zajmować przez 100% czasu pracy- poza momentami, kiedy robię im testy; ostatnio ciągle robię zatem testy.<br />
Natomiast podczas socjalizowania się za dużo ostatnio wokół mnie ludzi, którzy się zwalają na mnie jak tona cegieł ze swoimi emocjami. Swarami, pokazującymi rogi problemami wewnętrznymi, brakiem poczucia własnej wartości, niepewnością, etc. Nie chcę brać w tym udziału, nie chcę tego rodzaju bałaganu ani emocjonalnego nadużywania mojej osoby. Może dla wielu takie wywalenie z siebie kłębu emocji- silnych, stosunkowo neutralnych oraz negatywnych- jest swego rodzaju katharsis, może czują, że zadzierzgnęli niepowtarzalne więzi poprzez takie agresywne wywnętrzenie się, powiedzmy eufemistycznie. "Emocje są żywe, krew nie woda, człowiek czasem musi to z siebie wywalić", i inne takie bzdury.<br />
Wywalać sobie może, proszę uprzejmie, tylko nie na mnie, dziękuję bardzo.<br />
<br />
Japonia? Bardzo miły wyjazd; bardzo---relaksujący, co zadziwia, zważywszy na poziom stresu (jak zwykle) przed wyjazdem, oraz na fakt, że jechałam do pracy.<br />
Była ładna pogoda, był czas na trochę zwiedzania, na onsen, odrobinka czasu na zakupy- choć nie miałam niestety takiej swobody, żeby pobuszować w book-offie tak, jak chciałam.<br />
Zdążyłam tylko kupić kilka gier, za cenę, za którą w Polsce kupię jedną grę, i to używaną.<br />
Plus- to był tydzień spotykania samych miłych i życzliwych ludzi. Czym tu się nie cieszyć?..<br />
<br />
Nordcon- był :) Dobry był; udany. W tym roku niewiele tańczyłam, ale udało mi się wytrzymywać do poranków, m.in.i z powodu Ksawerego, łomoczącego wściekle w okna pokoju.<br />
Ale był śmiesznie, nawet jeśl niemożebnie pusto. Nordcon ma niestety malejącą populację...<br />
<br />
A nowy kawałek jest zdecydowanie zimowy. Oczywiście, nadal nie mam dla niego tytułu; ale jest w nim element zadymki śnieżnej, kiedy śnieg sypie cicho, gęsto i zawzięcie, stopniowo izolując cżłowieka od reszty świata :) Bardzo przyjamna myśl, jak dla mnie, jak na teraz...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2014/012/3/6/the_sister_of_birds_by_nonko-d71x8zh.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2014/012/3/6/the_sister_of_birds_by_nonko-d71x8zh.jpg" width="400" /></a></div>
<br />Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-67996486794912530382013-11-16T16:43:00.002+01:002013-11-16T16:43:45.529+01:00GorączkaReisefieber. Ty nigdy nie przestaniesz mnie zdumiewać...<div>
Ciekawa jest zależność odleglłości do poziomu głupot, jakie człowiek w tym stanie robi; innymi słowy, im dalej się wybieram, tym dziwniejsze i mniej istotne rzeczy wyczyniam tuż przed wyjazdem.</div>
<div>
Tak i tym razem: za kilka godzin lecę do Japonii - i co robię?</div>
<div>
Obejrzałam odcinek Doctora Who; znalazłam sobie buty na Nordcon, i na jeszcze jedną imprezę przebierankową; naprawiłam i przyczepiłam śmieszne strappu do torebki; poczyściłam dysk ze śmieci.</div>
<div>
No dobra, trochę się spakowałam; tylko ciuchy i kilka kosmetyków; większość rzeczy będę używać do ostatniej chwili, więc nie ma sensu ich chować w czeluściach torby- walają się póki co po całym pokoju.</div>
<div>
</div>
<div>
Ale jakby nie było- w zeszłym roku było dokładnie to samo- godzina wylotu zbliżała się wielkimi krokami, a mi się tak. Cholernie. NIE CHCIAŁO XD</div>
<div>
Nie myślcie sobie, że tak tylko, kokieteryjnie rzucam,: "Och, nie, znowu ta Japonia, no ileż można, do znudzenia przecież...". Nie- ma to duży związek z charakterem wyjazdu, który to zaczyna się na "p", kończy na "a", a pośrodku ma masę wstrętnych liter, układających się w typową czynność, na którą przeciętny dorosły człowiek poświęca walną część życia.</div>
<div>
Lubię moją pracę, ale niektóre jej aspekty regularnie przyprawiają mnie o stan przedzawałowy. Owszem, z fuchą innego rodzaju nie miałabym zapewne okazji latać sobie na wyspy co rok-dwa lata. Ale ile mnie to nerwów kosztuje. Co wyjazd- kilka lat życia mniej. Uczenie zaś kosztuje mnie masę energii i zdrowia. Wniąsek? Na 60 urodziny mam marne widoki XD</div>
<div>
Plus dawno nie miałam solidnego wypoczynku, i teraz przydałby mi się- bardzo by mi się przydał- tydzień wolnego, kiedy to żaden uczeń nie przyłazi, żadna praca nie dzwoni, siedzę sobie w domu i czytam, spotykam ze znajomymi, gram, tworzę cosik- bo teraz oczywiście mam wenę na tworzenie masy rzeczy, ale to ona, to Gorączka robi, już ja znam te objawy. Działać, czynić, robić cokolwiek, byle tylko oderwać myśli od wyjazdu i stojącej za nim pracy. </div>
<div>
Na przykład zrobiłabym etui dla Pietuszy.</div>
<div>
A tak, mam wreszcie czytnik ebooków, dochrapałam się, czy raczej- wydałam jeszcze nie zarobione pieniądze, któż tak nie robi :P</div>
<div>
I nazwałam go Pietia Iwanowicz. </div>
<div>
-----Co robić, co robić, aż mi sie ręce z nerwów trzęsą... Zaraz jeszcze raz przejrzę notatki, i chyba sobie zafunduję relaksującą kąpiel, albo co, mantrę z głośnika, szklaneczkę rumu, kolejny odcinek Doktora może... Lubię podróżować- ale dlaczego ja to sobie robię? Dlaczego taki stres?</div>
<div>
Nordcon; myśleć o Nordconie. Tak, uff, to może zadziałać XD</div>
<div>
Ludki, wspomożenie mentalne dawajcie, dobre fluidy ślijcie, bo jak rany...</div>
Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-41770632884974394552013-11-14T01:32:00.000+01:002013-11-14T01:32:03.318+01:00IncomingMieliście kiedyś tak, że tak bardzo nie chcieliście patrzeć, co przyszło na skrzynkę, przeznaczoną do spraw generalnie związanych z pracą- bo mogły tam przyjść różne maila, każące człowiekowi pracować- że czuliście ogromną awersję do uruchamiania tej poczty w ogóle?<br />
I tak nie zadziałało, właśnie dostałam do kompletu trzech prac, ofertę czwartej- przez telefon, why didn't I see that one coming... Nie wiem, gdzie ją upchnę, to znaczy- wiem dobrze, i już opłakuję w skrytości ducha mój weekend :/ No dobra, jego połowę- ale zawsze<br />
Ale jakoś nie przychodzi mi do głowy żaden dobry powód, żeby odmówić, poza tym, że lubię spać, i mieć święty spokój.<br />
To, nawet wedle moich standardów, nieczko za mało..<br />
A w skrzynce pewnie ciśnienie i zawierucha, i coś ktoś ode mnie chce- a ja już przechodzę z wolna w zimową hibernację ;__; I jak to pogodzić?... Byle do grudnia.<br />
<br />
W każdym razie nie sprawdzałam skrzynki od paru dni, i na pewno nie jest to dobry pomysł. Powinnam teraz pracować pełną parą, przygotowywać się do tego i owego, więc oczywiście, czytam książki i nadrabiam filmy, robię paniczne zakupy niezbyt potrzebnych na tą chwilę rzeczy i generalnie- próbuję udawać, że wcale sie nie stresuję, przepuszczając coraz bardziej kurczący się czas przez palce.<br />
Powiem Wam- nie działa ta średnio sprytna technika XD<br />
Teraz też powinnam już spać.<br />
Ale jak się położę- to następne otworzenie oczu przypadnie już na nowy dzień, tak- pracy. W ciągu ostatnich dziesięciu dni poniedziałek, radosnego rogalowego 11go listopada, był tym pierwszym, kiedy to pozwoliłam sobie spać aż do wyspania się- bo nie pracowałam. Hura.<br />
Jak żyć, panie premierze?<br />
<br />
***<br />
Ale tak naprawdę to jest dobrze, tylko potrzebuję dwóch rzeczy na wyłączność: wycinka czasu i wycinka przestrzeni, Już ja się tam urządzę, nikt nawet nie zauważy, i dla nikogo nie będzie to problemem, obiecuję XDMarihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-5070982302043376222013-10-24T00:54:00.001+02:002013-10-24T00:55:39.608+02:00Tralala..Znów: nie mogę przestać odsłuchiwać w głowie "Czerwonych Szóstek". Gra i gra i gra, w kółko (oczywiście, bez pomyłek, które wciąż jeszcze popełniam XD )<br />
Idąc przez miasto, maszeruję do rytmu muzyki, a jest to kawałek szybki, energiczny.<br />
W tym tempie jeszcze mi się znudzi, nim go w pełni opanuję -_-<br />
Ale i tak, przeklinam każdą godzinę, którą muszę poświęcić na cokolwiek innego. Pracę. Zakupy. Sprzątanie. Ciszę nocną, etc.<br />
Jutro cały dzień poza domem, od końca godziny nocnej do początku nowej, niech to demony.<br />
W piątek- może będę miała jakąś godzinkę, jeśli wstanę odpowiednio wcześnie. W sobotę może dwie.<br />
I znowu niedzielę spędzę w czterech ścianach, byle tylko móc grać.<br />
<br />
Szkoda, że ten etap uniesienia i zachwytu nad dziełem trwa tak krótko :D Bo teraz ja latam, po prostu latam.<br />
Swoją drogą, nie wiem, jak bardziej mogłabym dać wyraz swojego uwielbienia dla "Opowieści z Meekhańskiego pogranicza".<br />
Mam na razie trzy utworki :3<br />
Zakładam, że będzie więcej.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-80834028449832733442013-10-22T01:27:00.000+02:002013-10-22T01:35:32.569+02:00Sky CakeOd powrotu z Paryża cisza w eterze.<br />
Kilka razy miałam ochotę napisać, ale to by mnie kosztowało kilka godzin snu, a i tak go sobie skąpię bardzo ostatnimi czasy. Tyle jest ciekawych rzeczy do robienia... Poza tym pójście spać oznacza, że następny moment przytomności złapie człowieka w kolejnym dniu pracy.<br />
A jakkolwiek nie tak dawno winszowałam sobie tego, jak -co chyba ludzie nieczęsto sobie mówią- lubię swoje życie oraz swoje prace (bo lubię; czynni ludzki to zupełnie odrębna historia, do której jednak pewnie kiedyś wrócę), to jednocześnie mam coraz większe problemy z radosnym witaniem każdego nowego dnia, kiedy muszę do tej pracy iść :/<br />
Może to ta rutyna.<br />
Poza tym ostatnio po raz kolejny- i dowodzący niezbicie, że w niektórych przypadkach wyraziste i nie dające się podważyć doświadczenia przegrywają sromotnie w sytuacji, gdy człowiek nie chce wierzyć w ich rezultaty- przekonałam się, że nie ma dwóch takich samych światów. Co człowiek- to inna rzeczywistość, inne postrzegania świata, ergo- inny świat.<br />
Bardzo to deprymujące niekiedy.<br />
Po raz kolejny też musiałam sobie powiedzieć wyraźnie i dużymi literami, że moje indeterministyczne pojmowanie rzeczywistości nie jest wcale powszechnie przyjętym i podzielanym oglądem zjawisk i rzeczy- dla mnei jest tak oczywiste i naturalne, że kiedy spotykam się z niezrozumieniem, przeżywam szok, jakbym nagle trafiła na niewidzialny mur.<br />
Teoretycznie nie powinnam, no bo wiadomo, nihil novi; nie oczekuję, że ludzie będą myśleć tak jak ja, odbierać świat, jak ja, tak samo go przetwarzać. Impossiburu.<br />
Tym niemniej to takie----izolujące odkrycie.<br />
Czasami jednak próbuję wykroić i przedstawić w kontrolowanym środowisku wycinek świata takim, jakim go widzę, ale porażka jest nieunikniona za każdym jednym razem.<br />
<br />
Ale i tak popadam w przygnębienie (albo irytację; często jedno i drugie naraz), słysząc sformułowania w rodzaju: "Taka jest prawda", "Wszyscy wiedzą", czy "Na logikę". To nierozsądne, ale czuję się zawsze osobiście obrażana, jak mnie ktoś czymś takim częstuje XD<br />
Albowiem: wg mnie nie ma czegoś takiego jak jedna prawda. Równie dobrze ja jako uzasadnienie czegoś mogę twierdzić, że tak mi powiedział staruszek jadący na chmurce.<br />
"Wszyscy wiedzą" to moim zdaniem dość rozpaczliwa próba znalezienia bratniej duszy w chaosie obcych. Trzeba się wówczas pochylić nad człowiekiem. Niech wierzy w Sky Cake, jeśli potrzebuje.<br />
"Logika" to kolejny sztuczny twór, który może sobie fragmentarycznie istnieć w bardzo, ale to bardzo ograniczonym zakresie i w relatywnie niewielu sytuacjach. Związki przyczynowo-skutkowe, dające nam zrąb twierdzeń logicznych, powstają w oparciu o posiadane informacje, a nigdy nie będzie tak, by człowiek miał pewność, że posiada WSZYSTKIE możliwe informacje na jakiś temat.<br />
W danym momencie, bazując na tym, co wie, może założyć, że należy się spodziewać takiego i takiego rozwoju wydarzeń. Ale to wszystko- i jest to założenie bardzo niepewne, ustalone tymczasowo, do czasu pojawienie się nowych danych.<br />
Prawa fizyki są najbardziej uprzywilejowane, bo regularnie testowane i badane, ale też dają ludziom często złudne poczucie ogarnięcia rzeczywistości, znanej, opisywanej i sklasyfikowanej do imentu.<br />
<br />
-----Not.<br />
<br />
W danym momencie ma się dostęp do maciupkiego wycinka rzeczywistości, subiektywnej i przefiltrowanej przez nasze osobiste doświadczenia.<br />
Do tego ta rzeczywistość nigdy nie trwa w bezruchu, zmienia się w każdym jednym momencie.<br />
To być może ludzi niepokoi; wolą wierzyć w poukładany, logiczny, kontrolowany świat <Sky Cake :P><br />
Ja widzę go takim mniej więcej:<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/MMPTW_ZPdC0" width="560"></iframe><br />
<br />
***<br />
Tymczasem mam nowy utworek.<br />
Grając go słyszę, jaki jest prościuchny, wyraźnie słyszę powracające motywy, ale nic nie poradzę, już się ułożył, umościł w mojej głowie, i już jego trzonu nie zmienię; co najwyżej ozdobniki.<br />
Prosty, ale przyjemny; instrumentalny, miło mi się go gra (sąsiedzi już pewnie dostją kota z tego powodu :D). Teraz potrzebuję wymyślić tytuł, żeby było wiadomo, że chodzi o Czerwone Szóstki z Meekhańskiego Pogranicza, ale żeby nie brzmiał, no----"Czerwone Szóstki z Meekhańskiego Pogranicza".<br />
Choć zdrugiej strony to by był taki hispterski tytuł :D<br />
Albo jeszcze lepiej: "Pełna Chwały Wyprawa CZerwonych Szóstek na Omiatane Wichrami Przełęcze Meekhańskiego Pogranicza" :v<br />
Booyah.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-57986354637356326402013-10-06T15:05:00.001+02:002013-10-06T15:09:59.996+02:00ParyżOd powrotu z Paryża minął tydzień, a ja mam wrażenie, że to co najmniej dwa.<br />
Praca zatakowała mnie w piątek po powrocie, już z samego rana, i tak naprawdę od tamtego czasu trwa kołowrót.<br />
Ale wrażenia z podróży blakną powoli, wciąż pamiętam i silne słońce, i ból nóg, i smród w metrze, i radość z możliwości zwiedzania połowy atrakcji na specjalnych- hihi- warunkach...<br />
Miasto jak miasto. Tygiel. "Śmietnik świata"- jak to określił jeden ze spotkanych na schodach Sacre Coeur Polaków, kiedy spędzaliśmy sobotni wieczór na sposób lokalsów, pijąc wino i patrząc na rozciągające się u naszych stóp miasto.<br />
Mieliśmy też okazję oglądać obławę policji na domniemanego dealera narkotyków...<br />
W oparach ganji, kanalizacji, wypchani bagietkami, serem-śmierdziuchem i winem, przemierzaliśmy te niegdyś sławne i piękne ulice, żeby odkryć, że naprawdę jesteśmy mniejszością etniczą, i w mieście, w którym mieszkać bym nie chciała.<br />
Miłe do odwiedzenia, dobrze było obejrzeć wszystkiedzieła sztuki- a sztuki to zaznałam wbród i tym głównie będę się zaraz dzielić- ale Paryż to miasto na raz.<br />
No, dwa, bo jednego miejsca, które bardzo chciałam zobaczyć, nie odwiedziłam.<br />
Ale wszystkie Wielkie i Sławne miejsca tak, jak też parę małych i nieznanych zbyt szeroko.<br />
Francuzi, wbrew obiegowej opinii, byli uczynni i pomocni, nawet jeśli nie uśmiechali się zbytnio.<br />
Ciekawie było rano wybrać się po bagietki, kiedy nasza obskurna dzielnica w trzeciej strefie się dopiero budziła, zniknęli wszyscy Afrykańczycy, otwarcie palący jointy i śledzący wszystko badawczym spojrzeniem spode łba; wieczorem było to nieciekawe miejsce.<br />
Hostel to temat sam w sobie- brudny, bez naczyń, z jedną kabiną prysznicową i gospodarzami-parą Chińczyków, z czego mąż nie posługiwał się żadnym innym językiem poza chińskim, a z nim to właśnie musieliśmy załatwiać połowę spraw. Ale po kilku dniach i do tego przywykliśmy, dużo w tym względzie załatwiało też zmęczenie po całodziennym łażeniu, oraz wino, jakie spożywaliśmy w ilościach przemysłowych.<br />
Także, podsumowując: ogromnie się cieszę, że w końcu tam pojechałam, urlop był mi bardzo potrzebny, ale z pewnością nie będzie mi śpieszno wracać do tego miasta.<br />
Zdjęcia są tu, część just jest na znanym portalu społecznośicowym lae tu jest więcej:<br />
<a href="https://plus.google.com/photos/114596703922990575145/albums/5929149546114111649?authkey=COeRibuAkpX8ogE">Paryż</a><br />
<br />
Chociaż bagietki i wino tańsze od mleka były dobre :P<br />
A oto kilka obrazów i rzeźb, które tak mnie zauroczyły, że mimo mnogości dzieł do oglądania wracałam do nich jak przyciągany magnesem opiłek. Opiłka. No, czymś tam opity człowiek :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheXI6knPwsG_WvQI2Fgy132PVd_zJdvJOvxlpThs5t9qC_wDwuB551KJc91UUcCe73Lm1012_l45Ny-UGuFk3TWkJ5g3rjkwuA37KvWbtG-Yoy7anNm7JbwNjO43x9HL3BV0whP9AE5nY/s1600/47827836.parisaug05163.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheXI6knPwsG_WvQI2Fgy132PVd_zJdvJOvxlpThs5t9qC_wDwuB551KJc91UUcCe73Lm1012_l45Ny-UGuFk3TWkJ5g3rjkwuA37KvWbtG-Yoy7anNm7JbwNjO43x9HL3BV0whP9AE5nY/s320/47827836.parisaug05163.JPG" width="212" /></a> Pierre Puget "Perseusz i Andromeda" , najbardziej romantyczna i wzruszająca rzeźba, jaką widziałam.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDOkBdEnn0RLIJdG3I5nEY6WGEQ4Q1FkPnlGJ85iwdZPegACTOuFdemNwGBB3iYnJGlZR7oN75OSQXRWDS8UjTZTCpn67bDHgW9QrX2mfT0WPpEvbN9dunvPAyQoLVspgcCml5haqyrec/s1600/47828810.parisaug05311.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDOkBdEnn0RLIJdG3I5nEY6WGEQ4Q1FkPnlGJ85iwdZPegACTOuFdemNwGBB3iYnJGlZR7oN75OSQXRWDS8UjTZTCpn67bDHgW9QrX2mfT0WPpEvbN9dunvPAyQoLVspgcCml5haqyrec/s320/47828810.parisaug05311.JPG" width="212" /></a> Św. Sebastiano....pugnate, Sebastiano, pugnate ;D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijzh3WPqxdK3sEXZELkYcdUWY7nB8hCNw8L8_mgnbis3jH1PRB41Q2BEpxNtBdLYs0r4TOd9xEn6W90d5O4l_mH6oHftHlZwKAxWvztI6CX0LOq-zjjVcLDvWpv_ktjXAhCqig4GYcpE8/s1600/camille+felix+bellanger+Abel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="156" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijzh3WPqxdK3sEXZELkYcdUWY7nB8hCNw8L8_mgnbis3jH1PRB41Q2BEpxNtBdLYs0r4TOd9xEn6W90d5O4l_mH6oHftHlZwKAxWvztI6CX0LOq-zjjVcLDvWpv_ktjXAhCqig4GYcpE8/s320/camille+felix+bellanger+Abel.jpg" width="320" /></a> "Abel" Camille Belanger; bardzo popularny motyw na wystawie czasowje "Masculinity", rezydującej w Muzeum Orsay. Smaczne orbazy tam były, oj, smaczne...</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaTSkdrKJfycwNyAmhJS2fPTXImQp5ERWfIjeUA4KP6unqazU2HyDvLt2NgGVPEaHCi2acEzA_XHTO-4FjFD5EjsoaChGe588R0ic3sjLOHouRAae3R8UvuTQRKJwQOeOvzo9h3JyQea8/s1600/giovanni-boldini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaTSkdrKJfycwNyAmhJS2fPTXImQp5ERWfIjeUA4KP6unqazU2HyDvLt2NgGVPEaHCi2acEzA_XHTO-4FjFD5EjsoaChGe588R0ic3sjLOHouRAae3R8UvuTQRKJwQOeOvzo9h3JyQea8/s320/giovanni-boldini.jpg" width="282" /></a> Jedno z moich wielu okryć: Giovanni Boldini.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk8THxJ7dITYeuTTRnmiuIChRmJUuhsqgoDJwNCmYXrIORIPxAC-i0BNlK8xEWC9POzFWt_MpioMPZQ8ImsjnlL3POBxOkdC3GhAC9hG1T0N_3Jl3SsztYAo7snqzJosSwQWnyDd6vHIw/s1600/ophelia+drowning.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk8THxJ7dITYeuTTRnmiuIChRmJUuhsqgoDJwNCmYXrIORIPxAC-i0BNlK8xEWC9POzFWt_MpioMPZQ8ImsjnlL3POBxOkdC3GhAC9hG1T0N_3Jl3SsztYAo7snqzJosSwQWnyDd6vHIw/s320/ophelia+drowning.jpg" width="186" /></a>Najpiękniejszy obraz Ofelii, jaki widziałam. Paul Delaroche.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.christiancentury.org/sites/default/files/imagecache/article_detail/images/detail/aime-morot-le-bon-samaritain-detail.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.christiancentury.org/sites/default/files/imagecache/article_detail/images/detail/aime-morot-le-bon-samaritain-detail.jpg" width="272" /></a>Kolejne fascynujące odkrycie: Aime Morot. To, jak on stworzył światło na sylwetce na osiołku, pochłonęło mnie na długie minuty, jak też dwie studentki malarstwa z Polski, które zatrzymały się obok mnie i długo dyskutowały na tym fenomenem. Morot stworzył niemal idealną iluzję 3D już w XIX wieku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.cab.u-szeged.hu/cgfa/m/marmitta1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.cab.u-szeged.hu/cgfa/m/marmitta1.jpg" width="204" /></a> Francesco Marmitta. Precyzja, czystość i uporządkowanie tego obrazu porażały, szczególnie w galerii, wypełnionej po brzegi mętnym światłocieniem da Vinciego, rozświetlonymi mgiełką miękkościami Rafaela i łagodnością Luiniego.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.lib-art.com/imgpainting/2/5/3152-salome-with-the-head-of-st-john-the-bernardino-luini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.lib-art.com/imgpainting/2/5/3152-salome-with-the-head-of-st-john-the-bernardino-luini.jpg" width="263" /></a>A owóż i sam Bernardino Luini. Widać szkołę Leonarda. Ale przyznam- podoba mi się bardziej, niż dzieła Mistrza. Ta miękkość światła, niedopowiedzenia, wyłaniające się z napływającego chyłkiem cienia, łagodność oblicz niezależnie od brutalności przedstawianych scen... Miodne.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/_qlozOx5eQO0/TFVWUmy7jXI/AAAAAAAAAzQ/gxEY3IWr4Gs/s1600/DSC00064.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/_qlozOx5eQO0/TFVWUmy7jXI/AAAAAAAAAzQ/gxEY3IWr4Gs/s320/DSC00064.JPG" width="137" /></a>Aime-Jules Dalou. Wspominałam już może, że mam slabość do białego marmuru?..</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://image.artfact.com/housePhotos/sothebys/00/104800/H0046-L00304683.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://image.artfact.com/housePhotos/sothebys/00/104800/H0046-L00304683.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://avy.webuda.com/images/gal-acri-1p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://avy.webuda.com/images/gal-acri-1p.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Marius-Joseph Jean Avy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://24.media.tumblr.com/tumblr_kzsfobXfMH1qag9hro1_400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://24.media.tumblr.com/tumblr_kzsfobXfMH1qag9hro1_400.jpg" width="211" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b2/L%C3%A9on_Bonnat_-_Femme_italienne.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b2/L%C3%A9on_Bonnat_-_Femme_italienne.jpg" width="248" /></a> Rewelacyjne odkrycie: i ta dziewuszka, i anioł walczący z Jakubem, to Leon Bonnat. Może i niektórzy by to nazwali prostym, dosłownym malarstwem portretowym, ale delikatność i wyczucie, z jakimi malarz wyłuskuje swoje postacie z cienia, zachwyca mnie bez granic.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/81/Edgar_Maxence_1900_Woman_with_Orchid_57x43_d_Orsay.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/81/Edgar_Maxence_1900_Woman_with_Orchid_57x43_d_Orsay.jpg" width="241" /></a> Znaki, znaki... Pierwszym "działem", do jakiego trafilismy- idąc na chybił trafił- w Orsay, byli Symboliści, mój bodaj czy nie ulubiony nurt w sztuce. A tam, poza ogromnymi ilościami Gustawów Moreau i Dore, był Edgar Maxence.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/37/Winslow_Homer_-_Long_Branch,_New_Jersey.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="235" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/37/Winslow_Homer_-_Long_Branch,_New_Jersey.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://artoutthewazoo.files.wordpress.com/2011/07/homer11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="221" src="http://artoutthewazoo.files.wordpress.com/2011/07/homer11.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Winslow Homer. Akwareliści często traktowani są mniej poważnie, niż malarze tworzące olejne obrazy- a niezasłużenie. Właśnie akwarela to moim zdaniem prawdziwe narzędzie impresjonizmu, jak sama nazwa wskazuje: wrażenie, impresję, ulotną rzecz, można złapać tylko szybko i bez możliwości naniesienia poprawek, jak to się dzieje w przypadku malowania grubymi kluchami farby olejnej. Wdzięczne, żywe impresje Homera po prostu urzekają, a poza tym nadal uważam, że pointylizm to terapia zajęciowa ludzi z nerwicą natręctw :P</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ1swzTAjGFDFidSWRNNO78TsxVfg7_KU6SKq6mZ0YmFHia1HI_" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ1swzTAjGFDFidSWRNNO78TsxVfg7_KU6SKq6mZ0YmFHia1HI_" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.allpaintings.org/d/133020-2/Louis+Anquetin+-+Woman+in+the+street.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.allpaintings.org/d/133020-2/Louis+Anquetin+-+Woman+in+the+street.JPG" width="223" /></a>Louis Anquetin. Malarz poza tym, że fascynujący, jako jedyny chyba namalował człowiekao opętanego przez demona- spójrzcie na oczy tej kobiety...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.friendsofart.net/static/images/art1/jean-baptiste-carpeaux-dance.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.friendsofart.net/static/images/art1/jean-baptiste-carpeaux-dance.jpg" width="229" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://neuromantiker.files.wordpress.com/2008/10/carpeaux.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://neuromantiker.files.wordpress.com/2008/10/carpeaux.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.artcyclopedia.org/art/jean-baptiste-carpeaux-amerique.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://www.artcyclopedia.org/art/jean-baptiste-carpeaux-amerique.jpg" width="256" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
I na koniec- Jean Baptiste Carpeaux. Prace tego rzeźbiarza podbiły moje serce. Równie żywych, przejmujących postaci, nie widziałam chyba nigdy, szczególnie w tej tańczącej grupie. Każda twarz jest inna, każda należy do konkretnej, jednostkowej osoby, na niektórych maluje się euforia i upojenie, na innych groza, z tła wychyna, ledwie widoczna, skrzywiona i pomarszczona twarzyczka paskudnego demona... Patrząc na jego rzeźby można niemal dać wiarę, że Carpeaux zaklął żywych ludzi w kamień. Tylko oczy żyją. I patrząc na gładki marmur ma się wrażenie, że pod naciskiem palców kamień okazałby się ciepły i miękki jak ciało. Wspaniałe, przecudowne dzieła, od których niemal nie sposób oderwać wzroku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Na koniec coś, czego nie widziałam w Paryżu, ale co odkryłam teraz, szukając linków do wyżej wklejonych obrazów: Joshua Durant</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://joshuadurantart.weebly.com/uploads/5/9/3/1/5931587/9833937_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://joshuadurantart.weebly.com/uploads/5/9/3/1/5931587/9833937_orig.jpg" width="235" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-55952303070893328052013-09-11T02:15:00.001+02:002013-09-11T03:02:25.430+02:00KomiksyZaczęłam się już z wolna pakować. Trzy wielkie, ciężkie kartony i kilka paczek, a z pokoju nie ubyło niemal nic.<br />
To będzie-----ciężka przeprawa XD<br />
Ale przedzierając się przez sterty płyt, książek i czasopism- spakowałam większość zucznych plakatów i magazynów, i układając Graphy w równe kupki miałam wrażenie, że to echo jakiegoś snu; to było tak dawno, i wydaje się teraz tak nierelne: Japonia, Takarazuka, pociągi raniutko, irimachi, demachi, ochakaie...<br />
Ech.<br />
No więc przedzierając się przez to wszystko, znalazłam dwa segregatory, z dwoma zaczętymi, oczywiście nie skończonymi komiksami. Z rozrzewnieniem je przeczytałam- nawet się obśmiałam parę razy.<br />
I postanowiłam je skończyć.<br />
Tym bardziej, że kiedy je przeglądałam, z radyjka popłynęła muzyka Mulatu Astatke, a to w moim banku pamięci jest Nara, to początki mojego pierwszego komiksu, generalne dobry twórczo czas, no trudno o lepszy ZNAK *_*<br />
Wiem, żadna wielka sprawa; do niczego się te komiksy nie nadają, poza chyba tylko moją satysfakcją, oraz dla historii, która- banalna bo banalna- ale jedna i druga zasługuje na doprowadzenie do końca.<br />
W wielu miejscach rysunki to jakaś zgroza; w innych- patrzę z nabożnym podziwem, że to ja narysowałam, bo w tej chwili już bym tak nie umiała. Kreska rdzewieje, nieużywana :/<br />
Ale się postaram tak czy inaczej; na początek- postaram sie przypomnieć sobie, o co mi chodziło na tych arkuszach, które już naszkicowałam, ale którym nie porobiłam nawet zarysu treści w dymkach XD<br />
Bo teraz, choć paczę i paczę, to nie wiem, co tam chciałam zrobić -_-<br />
Jedno jest pewne: będę musiała podorysowywać masę plansz pomiędzy już istniejącymi- może i pomysł na historię miałam, ale scenarzysta komiksowy ze mnie żaden.<br />
Teraz tak czytałam, i parę razy byłam wręcz zażenowana natężeniem emo-angstu tu i ówdzie, a także nawarstwieniem suspensów; ciągle drama-drama, bez momentów gładkiego nurtu fabuły, czy przeciwnie- solidnego wybuchu.<br />
Cóż, będę miała co robić tej zimy XD<br />
Bo wszak przeprowadzka, nowa praca, szukanie mieszkania i tego typu kwiatki to przecież mało, prawdaż...<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/jdhEzSQ6Vjg" width="560"></iframe><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMtzbCiq7ejXEiLYgoTT0XaQ0XkLWI6Y4CtzK0NC5-cS-ZFUTAf1kjh8P1y8-VvsOuwQhrhdgN4evs2vlg-ZrwA_-O6nxbcwtcXPvqfnDcKHhBTqggUbko75GJrfVdaHgfEMaulfvJd_A/s1600/sol+i+lin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMtzbCiq7ejXEiLYgoTT0XaQ0XkLWI6Y4CtzK0NC5-cS-ZFUTAf1kjh8P1y8-VvsOuwQhrhdgN4evs2vlg-ZrwA_-O6nxbcwtcXPvqfnDcKHhBTqggUbko75GJrfVdaHgfEMaulfvJd_A/s400/sol+i+lin.jpg" width="293" /></a></div>
<br />Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-11993458616257219012013-09-04T10:44:00.002+02:002013-09-04T10:44:32.481+02:00Life's a bitch and then you diePlus zapomniałam dodać, że wystarczyła lawina spraw pracowych, jaka się na mnie zwaliła w poniedziałek, żebym się natychmiast rozchorowała.<br />
Czyli nie tylko zmęczenie, niedospanie; stres, ba- trochę stresu wystarczy, żeby mi zdrowie wysiadło. Słowo honoru, XIX wiek, galopujące suchoty, słabowita panna dziedziczka i co tylko jeszcze. Czymsiś się zmartwię, zestresuję- i leżę osłabiona, chora, z gorączką, bez głosu.<br />
Muszę wygrać milion. Po prostu. Praca mi nie służy, wszelki stres czy zmęczenie, wynikające z kwestii zawodowych, mi ewidentnie nie służą, poza tym nie zaczęłam jeszcze na dobre zajęć- ot, pojedyńcze lekcje tu i tam- a już mam mega awersję na ludzi.<br />
Na chwilę obecną- I want out.<br />
As in- OUT.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-41638558120748425132013-09-03T23:07:00.000+02:002013-09-03T23:07:37.992+02:00SpleenekPowinnam była przewidzieć, naprawdę, że wraz z nastaniem września nagle zacznę mieć bardzo mało czasu.<div>
Nie sądziłam, że to będzie tak dosłownie początek- poniedziałek, drugi dzień tego smutnego miesiąca, i nagle praca, praca zewsząd, osacza, podkrada się, wyskakuje mailami, smsami...I już zajęcial. Prawdę mówiąc, tego wolnego miałam w sumie może tydzień i pół.</div>
<div>
I nie, nie piszę tego kokieteryjnie, z niedbale ukrytym między wersami podtekstem "Ach, boszsz, chwili człowiek nie ma, work work, jest się rozrywanym, nie ma co, och jej... >^.^<"<br />Ponieważ po pierwsze- naprawdę ma to coś wspólnego z byciem rozrywanym na malutkie kawałeczki, kiedy to nie wiadomo, za co się najpierw zabrać, żeby się zebrać. </div>
<div>
Po drugie- bo nie miałam w tym roku (jeszcze) takich prawdziwych, porządnych wakacji. Te parę tygodni wolnego jakoś przeciekło między palcami, z czego połowa akurat przypadła na załamanie pogody, więc owszem, z lekturami nadgoniłam fest, i z graniem. </div>
<div>
Ale jestem zmęczona, i nie wiem, jak to zmęczenie odegnać- długie spanie nie działa, sprawdziłam.</div>
<div>
Wczoraj na dodatek dopadł mnie moment mocnego zwątpienia; bo oto zaczyna się nowy rok zajęć. Cały-----długi------rok------</div>
<div>
Raptem drugi rok mojej pracy w tym charakterze w 3mieście, a ja już zaczynam mieć objawy wypalenia?</div>
<div>
I co- i tak przez następne kilka długich lat?..</div>
<div>
Nagle poczułam, że jeśli gdzieś na przestrzeni tych paru lat nie pojawi się ten mój piękny słoneczny dom na klifie, z fortepianem w środku, to nie będzie dobrze. </div>
<div>
Jak ktoś ma jakieś pomysły, co można zrobić z tym wczesnojesiennym spleenem, to niechaj pisze, jeno szybko :/ </div>
<div>
Bo już się zaczęło...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
(jakby teraz zatrzymała się przy mnie TARDIS, to bym się nawet nie zastanawiała -_-)<br /></div>
Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-21445726686478362612013-08-27T00:36:00.001+02:002013-08-27T00:36:16.125+02:00Bobu sanWiem, zawsze to mówię- ale tym razem chyba naprawdę przesadziłam XD<br />Nie potrafię zgadnąć, ile czasu potrwa, nim nauczę się grać ten kawałek i śpiewać go - poprawnie, a nie nieuważnie i byle jak- jednocześnie :/<br />
Że tak powiem- zadałam sobie bobu.<br />
Ale teraz to już naprawdę- mimo, że jedno i drugie (czyli głos i akompaniament) ma melodię prostą jak życiorys Zenka. Ale dość różną od siebie :D<br />
No, refren jeszcze obleci; jakoś go ogarnę. Ale zwrotka? W którymś momencie albo skupiam się tyulko na graniu, albo tylko na śpiewaniu XD<br />
Taka balladka dla hispterskich bohaterów, wyruszających w dal.Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-1556417868584807412013-08-23T00:17:00.000+02:002013-08-23T20:13:09.130+02:00Nowy kawałekNowy kawałek to melodia do wiersza Fiodora Sołoguba, wiersza bez tytułu, którego jednakowoż pierwsze słowa oryginału to "Niedotykomka szaraja".<br />
Swoją drogą, jaką straszliwą rzeczą jest próba przekazania rosyjskiego za pomocą nie-rosyjskich liter. Czy to transkrypcja, czy to transliteracja- wyglądają straszliwie. Długo mogę patrzeć na takie słowo i nie potrafić go przeczytać; podobnież się czułam, kiedy dorwałam pewnego razu rozmówki polskie dla obcokrajowców, gdzie pokuszono się o transkrypcję właśnie. W ramach zabawy czytałam sobie najpierw te zdania dla innastrańców.<br />
"doughbshe", czy "keyyehdey" to pikuś, tam były całe zwroty, których za cholerę nie mogłam zrozumieć, nawet czytając je sobie na głos :D<br />
Ale w przypadku rosyjskiego nie wiem, co jest gorsze: "Tyazhelye Sny" czy "Zemle zemnoe".<br />
<br />
W każdym razie, poemat, do którego ułożyłam muzykę, mam w przekładzie Wiktora Woroszylskiego (nieocenione "Strofy z dreszczykiem"); jednakowoż, okazuje się, że tłumaczenie to jest oceniane dość negatywnie przez rusycystów.<br />
No cóż...<br />
Rusycystką nie jestem, a mimo to niektóre zwroty, użyte przez tłumacza, zraziły i mnie już przy pierwszym uważnym wczytaniu się w wiersz.<br />
To jest rosyjska poezja symbolistyczna, mroczna, eteryczna, co to za jakieś "ciosy na odlew" i "trupy w kościele"? W cerkwi, jak już... Nie podobało mi się również enigmatyczne "Odgoń znakiem, jeżeli go znasz"- jakim znakiem? O co tu chodzi? Czy tam jest jakaś warstwa między wersami, której powinam się domyślić? Symbolizm symbolizmem, ale to było po prostu jakieś---nieporadne.<br />
No to poszperałam na sieci i znalazłam <a href="http://forum.mlingua.pl/showthread.php?t=13854">oryginał</a>.<br />
Poszukałam trochę więcej, i znalazłam informację, kim miała być owa niepochwytnica, niedotykalny demon nicości , a także masy innych nieprzyjemnych, acz trudnych do zwerbalizowania rzeczy.<br />
Dlatego pierwsze dwie strofy zostawiłam bez zmian; uważam je za całkiem nieźle i akuratnie przełożone. Pewnych zmian dokonałam za to w dwóch ostatnich, bo nie odpowiadały mi tam zastosowane przez tłumacza zwroty, o których wspomniałam ("na odlew", no naprawdę... To takie plebejskie :P)<br />
Muzycznie...przez jakiś czas przeszkadzało mi to, że ta piosnka ponownie wyszła dość pogodna i raźna, czyli nie do końca przystająca do tekstu; bardziej pasowałaby do momentu sformowania się młodej drużyny poszukiwaczy przygód, którzy z jasnym spojrzeniem i odwagą sercu spoglądają w dal, wiedząc, że czekają ich srogie terminy i niejeden zapewne dramat, ale są nieulękli, bo cel ich szczytny, serca dzielne, miecze ostre, choć sakiewki pustawe, ale droga wzywa, wzywa ich PRZEZNACZENIE, itd,tp...<br />
A tymczasem wiersz nie jest heroiczny, nie w tym klasycznym sensie, jest za to dość fatalistyczny, z posmakiem zemsty psa ogrodnika.<br />
Ale z heroicznym zaśpiewem.<br />
To heroiczny pies jest :D<br />
I niestety, już przylgnęła była ona muzyka do tekstu, czy mi się to podoba czy nie- musi tak zostać. Próbowałam, naprawdę próbowałam ją umrocznić, zrobić tam jakieś "GUOOOO", "mhrooook", "zamglony paszczak" i ogólnie wyperswadować jej miecze migbłystalne i chrobrość wzniosłą - niestety.<br />
Heroiczny pies zakopał heroicznego ogrodnika i wyruszył - z błyszczącą źrenicą- w dal, szukać nowej zagrody z pulchną ziemią w ogródku.<br />
Know when you're beaten by your own creation, I sayz -_-<br />
<br />
Niepochwytnica szara<br />
Wokół wije się, czai się, czyha,<br />
Ze mną je, ze mną śpi i oddycha<br />
I w zagłady zamyka mnie krąg.<br />
<br />
Niepochwytnica szara<br />
Udręczyła złowrogim chichotem,<br />
Obtańczyła podskokiem, zawrotem…<br />
Bracie, wyzwól mnie z lepkich jej rąk!<br />
<br />
Niepochwytnicę szarą<br />
Spętaj nicią zamawiań i modlitw,<br />
Czy to siłą, czy słowem mądrym<br />
Przegnaj precz, jeśli starczy ci sił.<br />
<br />
Niepochwytnicę szarą<br />
Zniszcz choć ze mną i we mnie, w mym ciele,<br />
By jej triumf nie zdał się na zbyt wiele,<br />
gdy obrócę się w pył.<br />
<br />
(celowo skróciłam ostatni wers, żeby miał inne metrum i ładnie zamknął mi piosenkę :P)<br />
*** Acha, zapomniałam dodać: doszłam w którymś momencie do wniosku, że ta melodia do tej właśnie piosenki jednak pasuje, z dwóch powodów.<br />
Jednym jest wspomniany rosyjski fatalizm, rodzaj spokojnej rezygnacji; to nie jest piosenka walcząca.<br />
Drugim powodem jet fakt, że jednak tutaj jest heroizm; narrator może i przegra walkę, ale tym swoim upadkiem pociągnie cię,<dowolna wredna łajzo>, ze sobą, żebyś już nie szkodziła. To jest jak decyzja upadającego w otchłań żałośnie Balroga, który jednakowoż ostatnim dzielnym smagnięciem bicza pociągnął za sobą swojego adwersarza.<br />
Nie galumfada, ale godniwość pełna rezygdaptacji :DMarihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-409590710814683287.post-41965192102125013952013-08-20T16:00:00.000+02:002013-08-20T16:00:03.435+02:00HaI o tym właśnie cały czas mówię, o to toczę boje w duskusjach o aborcji i prawie kobiety do decydowania o własnym ciele; bo zanim przejdziemy do dyskusji głównej, pora, żeby ludzie sobie uświadomili parę rzeczy, które czyhają w ich podświadomości. Co nimi kieruje, co dominuje w ich mowie, w ich rozumowaniu, jaki błąd występuje na samiuśkim wstępie do problemu.<br /><br /><a href="http://barbarella.pl/artykuly/hot-news/o-patologizowaniu-kobiecej-seksualnosci-i-jak-z-tym-skonczyc">Patologizowanie kobiecej seksualności</a>Marihttp://www.blogger.com/profile/12558153996330128397noreply@blogger.com0