czwartek, 27 października 2011

Chwilka w cywilizacji

Wczoraj dredy poszły zimować, ja zaś po półtoragodzinnym rozczesywaniu mogłam swobodnie zanurzyć dłoń we własne włosy.
Przyjemne uczucie; dlatego na razie dredy prawdziwe poczekają, ja jeszcze chwilę pocieszę się miękkością loków i pukli i fokli- w ich stanie naturalnym.
...No, prawie naturalnym :P

Tymczasem dowiedziałam się, że już od jakiegoś czasu budzę grozę wśród dzieci w naszej kamienicy.
I to nie swoją aparycją, przeciwnie- swoją niewidzialnością.
Oto, co dzieci wyznały Fasolce, a ta skwapliwie mi to opisała w liście:
"To pani kot?- spytały dzieci pielącą ogródek Fasolencję, wskazując przy tym siedzącą na parapecie Kojotę.- Bo my ciągle tu tego kota widzimy. I czasem - dodały z przejęciem.-słychać, jakby ktoś na pianinie grał. I czasem jakieś tak straszne rzeczy (w tym momencie pochylona nad listem Mari zrobiła obrażoną minę), że się baliśmy tędy przechodzić!" (jakoby ogłosili drugą Gwiazdkę; zasłużona duma i rozradowanie wielkie jęły bić ze mnie na podobieństwo aureoli :D)
Ja zakładałam, że szczególną grozę budzi "Aria wiedźmy", może jednak chodzi o Vollenweidera- czasami delikatne precjoza, nierozważnie na pianinie ustawione, spadają zeń, kiedy gram "Taniec masek". Kiedyś sobie przy tym kawałku jakiś palec wybiję, powiadam wam.
Jestem tedy postrachem dzieci.
Choć jeden cel w życiu osiągnięty, go me.
Nie wiem, co na to Młodsza, która -jak stało się dziś wiadome- spodziewa się synka, a moją propozycję, by nazwać go Mervin, potraktowała wymownym milczeniem.
Ma rację.
"Leoncjusz" będzie lepszy *_*
Albo "Kwapiniusz Dagomir Lesław".
Ale może w którymś wieku chłopiec i tak zażyczy sobie, by zwać go Loretta, któż to przewidzi.

Tymczasem przede mną kilka dni lekarzy, fryzjerów oraz odświeżania i ponownego gruntowania znajomości- niemal czuję się, jakbym w życie wcielała grę "The Sims". Spada poziom "Znajomości"- ludzie Cię nie poznają.
A czasami przeciwnie- im większy poziom znajomości tym bardziej jest jasne, jak bardzo się w istocie nie znamy... XD
To jeszcze nie jest TEN rysunek, o którym mówiłam, Wojciechu.
Ale już niedługo :)

4 komentarze:

  1. Tia, znam to. Ja w ramach przygotowań teatralnych muszę ćwiczyć emisję głosu (tylko niskie tony). Tak owoż praktycznie co dzień (w akademiku z typowymi japońskimi ścianami z waty) wyję jak cierpiący za miliony duch minionej epoki. W. twierdzi, że słychać mnie również w okolicy drugiego skrzydła akademca (kiedyś wyszedł sprawdzić XD). Zastanawiam się kiedy powstaną legendy o nawiedzonym pokoju XD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli, że co? Wróciłaś na Wybrzeże i już nie jedziesz do Wykrotów? Gdzie mam ten piszący się list wysyłać?

    A co do rysunku, to czekam i czekam i czekam. Ten też jest ładny ale po tym jak opisałaś nową technikę rysowania, to teraz oczekuję co najmniej fajerwerków i drugiej Mona Lisy. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Lesław w sumie nie jest zly :P hihi ale chyhba oglosze konkurs na najladniejsze polskie imie dla chlopca :P bo chcemy aby drugie imie bylo typowo polskie - (od razu mowie, ze Bozydar odpada...) ;P
    caluski xx

    OdpowiedzUsuń
  4. W.- no nie, to Tobie nigdy tego nowego rysunku nie pokażę w takim razie :P Jest inny, ale będę go wykańczać za pomocą touch-pada, bo zostawiłam tablet w Wykrocie ( do którego jeszcze niestety wracam, toteż tam ślij list, por favor :D)
    K.- a ten Dean jest już postanowiony?...A co powiesz na "James" ? ^^
    M.- ha! ale za to straszymy w wielkim stylu, niech świat będzie wdzięczny, że jeszcze ma to za darmo :P

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: