Jest szósta trzydzieści rano, a ja nie mogę się położyć spać, dopóki nie podzielę się refleksjami po dzisiejszym- wczorajszym?- ognisku.
Pod sam koniec bowiem wdałam się w zupełnie niepotrzebną dyskusję z człowiekiem, który uznał, że po trwającej raptem parę godzin wstępnej, ogniskowej znajomości, może mnie zaszufladkować.
Bo już wie wszystko.
Może zatem określić, przyczepić etykietkę, wydać pigułki- i szczur gotów. Trudno mi wręcz wysłowić, jakie uczucia wzbudzają we mnie tacy ludzie. Że mało chrześcijańskie i nie przynoszące mi chluby- to mało powiedziane.
Każdy jeden człowiek to jedna wielka mieszanina doświadczeń, marzeń, intelektu, upodobań wszelakich, pragnień- często nieuświadomionych i bywa, że nieprawdopodobnych i rodem z kosmosu- oraz lęków.
Mędrkowate przeświadczenie, że parę godzin znajomości daje komuś wiedzę na temat tych wszystkich aspektów oraz ich korelacji u innego człowieka, jest tak niewyobrażalna arogancją, że aż brak mi słów.
Stąd wiem, że dyskusja była kompletnie bezcelowa, ba- bezsensowna, ale tak, jak wkurza mnie sama świadomość, że istnieją ludzie, którzy dręczą zwierzęta, tak też wkurza mnie każdorazowe zetknięcie się z idiotami.
Pyszałkowatymi, być może rozpieszczanymi w dzieciństwie, nieoświeconymi w temacie własnych ograniczeń oraz omylnośsci, tak czy inaczej- niedorosłymi idiotami.
Jest kilka rzeczy, których się boję.
Niektóre wynikają z bardzo bezpośrednich doswiadczeń, inne to czysty, pierwotny lęk, który próżno uzasadniać samą zimną logiką, ale ta, jak wiadomo, jest dla ludzi wykastrowanych duchowo i pozbawionych wyobraźni.
Tacy nie figurują w moim najbliższym kręgu znajomych, stąd wiem, ze rzeczony mądraliński, ogniskowy Koszałek-Opałek, jest dla mnie kosmitą, który cudem zabłąkał się na moją orbitę.
W dużym skrócie: jedną z rzeczy, któa różni mnie od całej masy innych ludzi, jest to, że bez zahamowań i niewczesnego wstydu mówię, że się boję tego czy owego.
Bo tak.
Boję się. Strach, acz nie utrudniający życia, jest jednak w jakimś stopniu obecny w moim życiu- i śmiem twierdzić, że nie tylko w moim.
Ale nie paraliżuje mnie, o nie.
Właziłam na różne, często znaczne wysokości- bojąc się tychże.
Regularnie bywam na ogniskach- cierpiąc na ogromny lęk przed ogniem.
Itede, itepe, nie będę teraz wymieniać rzeczy, których się boję, bo byłoby to głupotą. Nie zrozumcie mnei źle, ufam Wam jak braciom... <_<
W każdym razie ktoś postanowił, że mi zrobi szybką psychoanalizę, bo w końcu już całe dwie godziny siedzimy przy tym samym, wesoło sypiącym isrkami ognisku; zmoczyła nas ta sama burza.
To już daje jakieś prawo wypowiadania się w dziedzinie czyjejś duszy, czyż nie?..
Plus, oczywiście, udzielania specjalistycznej porady. "Co mam robić, by".
Zapewne by być bardziej jak autor owych niewczesnych wynurzeń.
Po prostu żal d... ściska.
Ale ognicho było super, całkiem nowym doświadczeniem nbyło ujrzeć ululanego prezesa, co dotąd mi się nie zdarzyło- a mamy w przeszłosci kilka Nordconów, i nigdy, ale to nigdy...
Z jednej strony- zjawisko fascynujące i krzepiące, że nawet taki prezes miewa swoją ludzką, słabszą strone; z drugiej- jakis taki nostalgiczny smutek od miski, że.nikt nie umknie przed swoim człowieczeństwem, przed swoimi ludzkimi słabościami, nawet prezes :P
im feeling violent so please... wskaz mi tego pacana to po przesowam mu pare zebow :|
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie tez strasznie zdenerwowal, dopiero wracajac sobie o poranku, przemoczona, obwieszona torba i bebnem, doszlam do wniosku, ze to nie ma sensu.
UsuńCzlowiek byl po prostu bardzo niedojrzaly, byc moze rozpieszczony jedynak, przyzwyczajony, ze `ma zawsze racje` i cokolwiek nie wyglosi, to ciotki i wujkowie wpadaja w ekstaze z zachwytu?
Tak sie tez zlozylo, ze ostatnio az dwie osoby, w stosunkowo nieodleglym od siebie czasie, zarzucily mi, ze sie `wszystkiego boje`, co jest totalna bzdura. Po prostu przy tych ludziach bylam narazona lub naklaniana do robienia wlasnie tego, czego sie boje- typu szybkiej jazdy na rowerze; a mialam juz swoja pule wypadkow na tymze, dziekuje uprzejmie.
Ale nie, nie mam prawa powiedziec tego na glos, bo inaczej `boje sie wszystkiego` i koniec.
WKurza mnie to. Wkurza, jak ludziom sie wydaje, ze znaja mnie lepiej, niz ja sama. I to zeby jeszcze ktos faktycznie mi bliski- ale nie -_-
ech, patrz.. A ja byłam święcie przekonana, że Prezes jest jednak androidem. Ale cóż. Pewna jest tylko śmierć, podatki i nadejście Przedwiecznych :|
OdpowiedzUsuńNo Kotis z jakis takim uroczystym tragizmem wyglaszal raz po raz, ze oto nastapil upadek prezesa, ale my z Fion mamy odmienne zdanie :] Legenda po prostu nabiera tresci- btw, po drodze prezes mianowal przydrozne kwiatki swoim imieniem, pokazemy Ci je pozniej, zebys wiedziala, jak wygladaja jankesy :D
Usuńjuż to widzę... "Do twarzy ci w tym wieńcu z jankesów". A przy drodze to tam mnóstwo dziurawca rośnie :P
OdpowiedzUsuńNiebieskie bylo. To mógł być bluszczyk kurdybanek, albo oże żmijowiec zwyczajny, ale to nieistotne, bo tak było kiedyś :] Teraz są jankesy :D
Usuń