wtorek, 3 września 2013

Spleenek

Powinnam była przewidzieć, naprawdę, że wraz z nastaniem września nagle zacznę mieć bardzo mało czasu.
Nie sądziłam, że to będzie tak dosłownie początek- poniedziałek, drugi dzień tego smutnego miesiąca, i nagle praca, praca zewsząd, osacza, podkrada się, wyskakuje mailami, smsami...I już zajęcial. Prawdę mówiąc, tego wolnego miałam w sumie może tydzień i pół.
I nie, nie piszę tego kokieteryjnie, z niedbale ukrytym między wersami podtekstem "Ach, boszsz, chwili człowiek nie ma, work work, jest się rozrywanym, nie ma co, och jej... >^.^<"
Ponieważ po pierwsze- naprawdę ma to coś wspólnego z byciem rozrywanym na malutkie kawałeczki, kiedy to nie wiadomo, za co się najpierw zabrać, żeby się zebrać. 
Po drugie- bo nie miałam w tym roku (jeszcze) takich prawdziwych, porządnych wakacji. Te parę tygodni wolnego jakoś przeciekło między palcami, z czego połowa akurat przypadła na załamanie pogody, więc owszem, z lekturami nadgoniłam fest, i z graniem. 
Ale jestem zmęczona, i nie wiem, jak to zmęczenie odegnać- długie spanie nie działa, sprawdziłam.
Wczoraj na dodatek dopadł mnie moment mocnego zwątpienia; bo oto zaczyna się nowy rok zajęć. Cały-----długi------rok------
Raptem drugi rok mojej pracy w tym charakterze w 3mieście, a ja już zaczynam mieć objawy wypalenia?
I co- i tak przez następne kilka długich lat?..
Nagle poczułam, że jeśli gdzieś na przestrzeni tych paru lat nie pojawi się ten mój piękny słoneczny dom na klifie, z fortepianem w środku, to nie będzie dobrze. 
Jak ktoś ma jakieś pomysły, co można zrobić z tym wczesnojesiennym spleenem, to niechaj pisze, jeno szybko :/ 
Bo już się zaczęło...

(jakby teraz zatrzymała się przy mnie TARDIS, to bym się nawet nie zastanawiała -_-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: