Ciekawa jest zależność odleglłości do poziomu głupot, jakie człowiek w tym stanie robi; innymi słowy, im dalej się wybieram, tym dziwniejsze i mniej istotne rzeczy wyczyniam tuż przed wyjazdem.
Tak i tym razem: za kilka godzin lecę do Japonii - i co robię?
Obejrzałam odcinek Doctora Who; znalazłam sobie buty na Nordcon, i na jeszcze jedną imprezę przebierankową; naprawiłam i przyczepiłam śmieszne strappu do torebki; poczyściłam dysk ze śmieci.
No dobra, trochę się spakowałam; tylko ciuchy i kilka kosmetyków; większość rzeczy będę używać do ostatniej chwili, więc nie ma sensu ich chować w czeluściach torby- walają się póki co po całym pokoju.
Ale jakby nie było- w zeszłym roku było dokładnie to samo- godzina wylotu zbliżała się wielkimi krokami, a mi się tak. Cholernie. NIE CHCIAŁO XD
Nie myślcie sobie, że tak tylko, kokieteryjnie rzucam,: "Och, nie, znowu ta Japonia, no ileż można, do znudzenia przecież...". Nie- ma to duży związek z charakterem wyjazdu, który to zaczyna się na "p", kończy na "a", a pośrodku ma masę wstrętnych liter, układających się w typową czynność, na którą przeciętny dorosły człowiek poświęca walną część życia.
Lubię moją pracę, ale niektóre jej aspekty regularnie przyprawiają mnie o stan przedzawałowy. Owszem, z fuchą innego rodzaju nie miałabym zapewne okazji latać sobie na wyspy co rok-dwa lata. Ale ile mnie to nerwów kosztuje. Co wyjazd- kilka lat życia mniej. Uczenie zaś kosztuje mnie masę energii i zdrowia. Wniąsek? Na 60 urodziny mam marne widoki XD
Plus dawno nie miałam solidnego wypoczynku, i teraz przydałby mi się- bardzo by mi się przydał- tydzień wolnego, kiedy to żaden uczeń nie przyłazi, żadna praca nie dzwoni, siedzę sobie w domu i czytam, spotykam ze znajomymi, gram, tworzę cosik- bo teraz oczywiście mam wenę na tworzenie masy rzeczy, ale to ona, to Gorączka robi, już ja znam te objawy. Działać, czynić, robić cokolwiek, byle tylko oderwać myśli od wyjazdu i stojącej za nim pracy.
Na przykład zrobiłabym etui dla Pietuszy.
A tak, mam wreszcie czytnik ebooków, dochrapałam się, czy raczej- wydałam jeszcze nie zarobione pieniądze, któż tak nie robi :P
I nazwałam go Pietia Iwanowicz.
-----Co robić, co robić, aż mi sie ręce z nerwów trzęsą... Zaraz jeszcze raz przejrzę notatki, i chyba sobie zafunduję relaksującą kąpiel, albo co, mantrę z głośnika, szklaneczkę rumu, kolejny odcinek Doktora może... Lubię podróżować- ale dlaczego ja to sobie robię? Dlaczego taki stres?
Nordcon; myśleć o Nordconie. Tak, uff, to może zadziałać XD
Ludki, wspomożenie mentalne dawajcie, dobre fluidy ślijcie, bo jak rany...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Leave yer mark: