Zdumiewająca rzecz: moje glany wywołały więcej komentarzy i poruszenia na wiosce, niż moje dredy O_o
Co dziwniejsze- obudziło to we mnie istną wściekłość; naprawdę, spędziłam duuużo czasu z dala od polnego sioła, i wieśnioki wkurzają mnie bardziej, niż kiedykolwiek dotąd. Drażni mnie wszystko; gospodyni, od 7 rano strzelająca garami, i zajmująca mi moją łazienkę cały czas; widok firmy; długa i pełna wądołów droga do pracy; widok firmy; odstęp półtorej godziny między autobusami do Wykrota, w dzień powszedni, w dzień roboczy; widok firmy.
W rzeczonej firmie tymczasem sucz skorzystała z mojej nieobecności i biegała po firmie, sącząc ludziom do uszu, że ja biorę te wszystkie wolne, żeby latać do Anglii i Irlandii (zwróćmy uwagę na tryb ciągły), szukać innej pracy (a dlaczegóż chciałabym zmienić pracę, I wonder...), zażądała też, żeby mi zlustrować paszport.
Oczywiście, kiedy mnie spotkała, rozpłynęła się w słodkim uśmiechu i niemal rzuciła mi na szyję.
---Napotkałaby po drodze mojego glana.
Na wieść o spisku paszportowym doszłam jednak do wniosku, że nie mogę przyieść wstydu rodzinie, i muszę nieco upgrade'ować mój dokument, taki zwyczajny i nie rockendrollowy. Coś tam dodam od siebie.
Może wkleję listek marychy, niczym do scrapbooka, i przygotuję łzawą historię o prywatnym małym kartelu narkotykowym, który jest moim skromnym wkładem w emancypacje kobiet, a który przy tym wymaga stałej opieki i troskliwego oka.
Serio, obczaiłam sobie słownictwo z zakresu handlu ludźmi i przemytu. Niech no tylko usłyszę: "Jak byłaś na weselu, to gdzie są zdjęcia?..." (takie pytanie usłyszałam odnośnie Irlandii).
Jakim weselu...
Kolumbia, baby!
Termin dostałam na jutro. Co jest niewykonalne. Cholera, przydałby mi się teleport- co, jeśli następny termin będzie za 800 lat?!
Ooo... co za dziwna firma. Co za dziwna osoba. U mnie co prawda prezes czepiał się blogów (nota bene można już oficjalnie linkować), ale nikt nie latał na lewo i prawo i nie obgadywał tego, co człowiek robi w czasie wolnym. Ludzie jednak są niezrównoważeni psychicznie.
OdpowiedzUsuńZalinkowalam, ale nie wiedziec czemu- blogspot ne rozpoznal URL i nie bedzie mnie informnowal o nowych notkach -_- Chamski ryj.
OdpowiedzUsuńA ta konkretna osoba jest po prostu nienormalna, zal mi jej dzieci, ktore juz powinny zaczac chodzic na terapie.
Podejrzewam, ze jesli mnie wywala, to za jej przyczyna, w ten czy inny sposob -_-`
Glany!!! wiedziałam, że coś muszę sobie kupić... Tylko weź tu znajdź, czlowieku, 35 rozmiar Wojasów.. :|
OdpowiedzUsuńCzy potrzeba Ci jakiejś kreatywnej pomocy? Dziwnych telefonów po hiszpańsku, dyszenia w słuchawkę, awantury "Gdzie jest towar?!" albo co? Bo ja chętnie.
OdpowiedzUsuńte telefony to nie taki zły pomysł. Mogę zmobilizować resztę sekty - niech jej kwaczą w słuchawkę o trzeciej nad ranem. Deprywacja snu powoduje na dłuższą metę fatalne migreny i zaburzenia pamięci oraz spowolnione reakcje. Przy odrobinie szczęścia, nękana ciężkim bólem głowy nie zdąży uskoczyć przed nadjeżdżającym TIR-em.
OdpowiedzUsuńMnie się zawsze wydawało, że paszport to prywatna rzecz i bez jakiejś uzasadnionej przyczyny, nie można po prostu zażądać pokazania go...
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to moja firma to patologia.
A sobie poczytam wstecz, ale czy to, co Cię tak "uwielbia", to japonista?
Wybaczcie, że tak późno odpisuję- nagle zostałam bez sieci XD
OdpowiedzUsuńPomoc przyjmę każdą, proszę jeszcze tylko w tych telefonach rzucić w któryms momencie imię "Carlos".
Jest Carlos- jest impreza 8-)
Aniu- gorzej: to Japonka. Małe, plugawe, psychicznie chore coś, które z upodobaniem opowiada na przerwach, jak to pomiata swoimi dziećmi O_o
A paszportu nie zamierzam im pokazywać :D Dopóki nie wyprodukuję sobie fałszywego, z rzeczonymi listkami marii }:P
Japonka...?
OdpowiedzUsuńHmm...
Myślę, że znajdź jej adres, w sensie korespondencyjny. A my zaczniemy wysyłać na niego koperty pełne włosów. Albo czegoś innego, czego oni szczerze nienawidzą.
Podoba mi się ten plan :D
OdpowiedzUsuń