Jestem oficjalnie chora.
Dawno mi się to nie zdarzyło; tak dawno, że niech o tym, jakie było to dla mnie niecodzienne, a wielkie wydarzenie, świadczy fakt, że do lekarza poszłam zaopatrzona w notatnik, książkę i szczoteczkę do zębów, na wypadek, gdyby od razu mnie wysłał do szpitala.
Na swoja obronę podam, że od ostatniej poważniejszej mojej choroby minęły 3 lata?...Trochę wiecej.
Już zapomniałam, jak człowieka wtedy całe ciało uwiera i nie lubi, i najchętniej by się je gdzieś odłożyło, aż skruszeje i zacznie się zachowywać rozsądnie.
Lekarz nie wysłał mnie do szpitala, nie zapisał mi nawet antybiotyków- unikanie których stało się ostatnio, jak słyszę, bardzo popularne wśród łapiduchów- tylko różne zdrowe witaminki, ziółka i pastylki. Tymianek i króliczą łapkę na zamarźnięte płuco :P
Pomogą, nie pomogą- ja i tak stawiam na czosnek i wodę z solą.
Chorowanie zaczęłam od tego, że wysprzątałam pokój. Nasza firma praktykuje zwyczaj urządzania nalotów na domy "chorych" pracowników, wpadają jak komando, wywracają materace i szukają prochów...
..a nie, sorry, to nie ta praca ^_^'
Ale odwiedzają. Ja obstawiam piątek- w piątek wypuszczą złotego psa Baskervillów O_o
Więc, wypluwając płuca, doprowadziłam pokój do stanu z lekka połyskliwego i wydającego dźwięczne tony, a dopiero potem pozwoliłam sobie paść z gorączką.
No doooobra, 37 i 5 :D Ale sny miałam podobne majakom, jeśli to mnie ratuje.
W każdym razie jestem gotowa. Dostaną nawet herbatę, ale ciasteczek nie uświadczą, ani pół.
Na koniec- aż się waham, czy to napisać, bo się jeszcze rodzina ofocha, ale nie fochajcie się! dzwońcie do mnie, tylko poczekajcie kilka dni... A to jest tak prześwietny przejaw działania prawa Murphy'ego, że muszę go udokumentować :D
Bywa, że mija cały tydzień bez zamienienia słowa z rodziną (a całe weekendy bez zamienienia słowa z kimkolwiek). No tak to już jest- każdy zapracowany, zajęty swoimi sprawami, ja, jak już, dzwonię w weekendy, kiedy u nich pies, kościół, zakupy, rodzina czasami dzwoni w godzinach mojej pracy- to wtedy nie mogę rozmawiać, i tak to się niekiedy mijamy.
Wczoraj, gdy przyszłam z lodowatego dworu zachrypnięta, obładowana lekami i prowiantem na następne kilka dni, z głosem w ilościach śladowych, i solennym planem oszczędzania gardła, zadzwoniły kolejno: jedna siostra, mama, druga siostra, a potem jeszcze odwiedzili mnie znajomi z pracy i dokładnie wypytali o mój stan zdrowia.
Myślałam, że zdechnę :D
Wieczorem spróbowałam na próbę coś powiedzieć; wydać dźwięk. Ni huhu, głosu- niet. Struny głosowe- zardzewiały, skamieniały i odpadły z cichym szelestem.
Pachnie robotą trickstera... Kilka dni temu chwalę się głosem swoim i Fasoli, obiecuję wielkie śpiewy? No to sru. Se pośpiewałam XD
Możesz dać gościom naszej SPECJALNEJ herbatki. Wiesz której. Tej zwyczajowo podawanej w miejscu w którym mieszka Lucjusz. I wieszak, który wyszedł. >:}
OdpowiedzUsuńI nikt mnie juz wiecej nie odwiedzi!...Hm. Hym hym. Czekaj, gdzie ja trzymalam ta herbatke...
OdpowiedzUsuńJesli mnie pamięć nie zawodzi - w skrzynce z nasionami ogórków.
OdpowiedzUsuńDziwne odczucie. Patrzę na rysunek i coś mi nie gra. Murzyn z kaukaskimi rysami i długimi prostymi włosami. Ale pewnie o taki efekt chodziło. W końcu to ma być Trickster.
OdpowiedzUsuńJak bym mógł zamówić, to poprosiłbym o Twoją wersję Thora :D
To nie jest trickster, to bog wiatru wschodniego, Euros :) Prawde mowiac rysy mialy byc jeszcze bardziej kaukaskie, ostre, ale nie do konca wyjszlo :P I pierwotnie mial byc czarniejszy, z granatowymi przeblyskami na skorze; zrobilam go bardziej ludzkim, coz- sprobuje zrobic jego wizerunek jeszcze raz, kiedys tam :)
OdpowiedzUsuńThor?...Moge sprobowac, pocwicze tylko rysowanie mega umiesnionych kolesi :D No i najpierw `wykoncze` Anemoi- zostal mi jeszcze Zefir i Eol.
PS. Moge miec niejakie problemy z oryginalnym wizerunkiem Thora- twarz kolesia z ostatniego filmu byla idealna, trudno bedzie jej nie kopiowac XD
OdpowiedzUsuń52 year-old Executive Secretary Bernadene Saphin, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Drawing. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à -Dos Steam Runabout "La Marquise". zerknij na ta strone
OdpowiedzUsuń