Jak pewnie niektórzy wiedzą, ja, czytając dobrze napisaną, wciągającą książkę, wsiąkam bez reszty w opisany w niej świat.
Kiedyś potrafiłam się wyłączyć tak dokumentnie, że wielokrotne nawoływanie mnie po imieniu nie odnosiło żadnych efektów- teraz ta zdolność jest już mocno stępiona, moja uwaga rwie się znacznie łatwiej, i trudniej ją sklecić na nowo w mocny, ine przepuszczający innych bodźców pancerzyk.
Ale wsiąknięcie to jedno- jest jeszcze kwestia zżycia się z bohaterami, przeżywania ich przygód w sposób niemal pierwszoosobowy (z podzielaniem odczuć zimna/ciepła, strachu, pragnienia- włącznie). To cudowny prezent od wyobraźni, ale jak to bywa z cudownymi prezentami- mający swoją drugą stronę.
Primo- niebezpieczeństwo odrealnienia; bardzo, baaaaardzo duże.
Ta otaczająca mnie, fizyczna rzeczywistość staje się wyblakłą warstewką, którą wystarczy lekko osdsunąć na bok- i znika i już mnie nie kłopocze, ja mogę zgłębiać znacznie ciekawsze światy... Nie trzeba wskazywać, dokąd to prowadzić może.
Secundo- ja naprawdę przeżywam i krzywdy bohaterów, i zakończenie historii. Każdą skończoną książkę muszę przechodzić, jak żałobę. Źle robię, biorąc zaraz potem następną, bo choć z czasem może mi się spodobać- z pewnością nie tak, jak mogłaby, gdybym odczekała stosowny czas.
Noszę w sobie całe wielkie cmentarzysko bohaterów.
Powyższy opis w dużej mierze odnosi się również do gier. Do PRGów, ściślej rzecz biorąc.
Już dawno temu uznałam, że ja z grami muszę uważać, bo w te komputerowe RPGi wsiąkam stanowczo zbyt łatwo, a do postaci i przygód w analogowych się silnie przywiązuję.
Ale nigdy nie załatwiłam się tak, jak teraz; otóż w święta po raz pierwszy miałam okazję pobawić się X-Boxem.
Odkryta gra "Fable II" zachwyciła mnie bez reszty, przede wszystkim piękną grafiką i muzyką, a w miarę jak grałam i poznawałam świat- złożonością tej symulowanej rzeczywistości. Tego, że każdy człowiek w tym świecie ma swoje życie, które toczy się niezależnie od tego, czy mój bohater stoi czy wisi. Każdy, najbłahszy z pozoru nawet wybór protagonisty wpływa na jego dalsze wybory, na jego życie, ba- na jego wygląd. Rozmaicie na niego reagują ludzie, w zależności od tego, jak rozwinę jego osobowość, jak go ubiorę, jak go będę karmić, etc. Tak, dorobiłam się człowieka, który na jego widok uciekał z histerycznym krzykiem :P
Gra wciągnęła mnie bez reszty, przepadłam z kretesem.
Być może nie grałabym tak obłąkańczo, długimi godzinami, gdyby to był mój X-Box, a nie pożyczony, z widmem zniknęcia-nie-wiadomo-kiedy.
Przeprowadziłam mojego bohatera przez ciężkie terminy, dokonałam trochę złych- w ocenie innych :P - wyborów (poświęcenie współmażonka w Swiątyni Cieni za pokaźny trzosik, ostateczne przedłożenie egoistycznej Miłości nad bezinteresowne Poświęceniem...) i trochę dobrych (dał sobie odebrać młodość, żeby chronić głupią wieśniaczkę? Dał. >_<), od skrajnego ubóstwa do posiadacza wielu majątków ziemskich. Stary, poznaczony bliznami dwojakiego rodzaju- tymi od miecza i tymi, które zadał sobie sam, używając magii-, niegdyś dyszący zemstą, potem już tylko chcący odnaleźć zaginioną rodzinę, olbrzym z jasnymi włosami i bródką, jak jakiś prastary gigant z pożyłkowanego marmuru.
I zabiłam go.
Niechcący. Byłam tak zmęczona, że zamiast wyłączyć konsolę- skasowałam swój profil.
---------
Na dłuższą metę jest to śmieszne, przecież to tylko kod zerojedynkowy, i w dodatku w tak głupi sposób zakończyć historię herosa.. Równie dobrze mógł spaść z klifu po pijau i rozbić sobie łeb.
Ale jakiś taki straszny smętek mnie ogarnął; może dlatego, że niedługo X-Box zniknie i ja, choć główną misję wykonałam, szeregu rzeczy nie zrobiłam i tak prędko nie zrobię. Nie odnalazłam siostry Bohatera; nie otworzyłam wszystkich Demonicznych Wrót; nie udało mi się wejść do zamku.
Dziwną melancholię pogłębia fakt, że w Fable II znajdywałam co jakiś czas echa Fable i Fable: The Lost Chapters, które dzieją się wieki wcześniej.
W "jedynce" i w dodatku do niej mamy prężnie działającą Gildię Bohaterów, Bohater rodzi się w rozwiniętej i ładnej wiosce Oakvale, a Bowerstone to nieledwie ufortyfikowana osada.
W "dwójce" to samo Bowerstone to w zasadzie stolica tego świata: murowane, bogate miasteczko, z zamkiem i starówką; resztki ruin Gildii Bohaterów spoczywają pogrzebane pod tonami skał i ziemii, zaś o ich istnieniu nie wie nikt poza pewną ślepą wieszczką, natomiast Oakvale odnajduje się prawie pod koniec gry, jako zagarnięta przez ponure moczary, upiorna bezimienna ruina, historii której nikt już nie pamięta.
Bohaterowie są już tylko kolejną legendą Albionu.
Marność, wszystko marność.
Zabiłam swojego Bohatera... ;_;
Tiaa... w sumie skasowanie konta faktycznie przypomina dość niezwykłą alternatywną opowieść o ...dajmy na to Conanie Barbarzyńcy.
OdpowiedzUsuń"Mężny wojownik zmierzał ku wieży czarnoksiężnika. Czuł, że dziś zostanie przelana krew. Potwór życiem zapłaci za zbrodnie, których się dopuścił.
Niespodziewanie,na głowę spadła mu ceramiczna dachówka. Jej ostra krawędź sięgnęła mózgu. W ułamku sekundy żądny krwi barbarzyńca zmienił się w bezwartościową kupę martwego mięsa. "
Ot, życie. Wirtualne, ale jednak życie.
Ja kilka dni temu dałem się wciągnąć w LOTR Online. Chciałem tylko spróbować. Przeklęte uzależniające gry...
Zgadzam sie, przeklęte, uzależniające, złe, złeeee---no ale przecież nikomu nie zaszkodzi, jak tylko kupię jeden-dwa domy, urządzę je trochę, no może jedną misję zrobię, a ratowanie niewolników to w zasadzie nawet mój obowiązek, i o cholera- atakują mnie! Taaak? No to ja wam tak!... :P
OdpowiedzUsuńAle Fable II i III to gra wyjątkowa, zgadza się z tym nawet mój kolega, zapalony gracz. Bardzo baśniowa, bardzo rozbudowana, piękna i ---i w ogóle *_*
Już mam na co zbierać talary :D
Hehe, w LOTRA pewnie mogłabyś pograć i na swoim kompie. Z bardzo ładną grafiką, no i światem znanym z książek... :P
OdpowiedzUsuńKiedyś zacząłem grać w Fable I - czasami tak mam, jakoś raz na rok dwa, że zabieram się za jakieś cRPG - ale jak wszystkie inne gry komputerowe bardzo szybko mnie znużyło. (Po pierwszym tygodniu grania po 5-6 godzin).
Zdecydowanie jednak wolę zwykłe RPG.
Bo jedynka zdecydowanie się nie umywa do dwójki czy trójki, jest linearna i bardziej prosta, nie mówiąc o tym, że grafika na moim biednym, ledwie zipiącym Cudaczku to cudem nie jest (naprawdę pora na reinstalkę XD )
OdpowiedzUsuńLOTR... Jakie tam sąwymagania tej gry? Większe, niż w Wiedźminie I?
Nie wiedzieć czemu, Twoje komentarze pojawiają mi sięna mailu, a nie na blogu O_o Znowu SI...
OdpowiedzUsuńDzięki, wygląda na to, że LOTR by u mnie poszedł (jeśli karta by dała radę) :))
No, to na co jeszcze czekasz? Zacznij ściągać grę ze strony Lotro.com i dołącz do mnie w podróżach po Śródziemiu :P
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie Mari, przygodę z Fable skończyłem na "Lost chapters" a tu już trójka wydana. Będę musiał wrócić do tego cyklu:)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem...Ja uwielbiam uśmiercać swoich bohaterów >_> Br.'.Hito
OdpowiedzUsuńPS. Chcę wreszcie USŁYSZEĆ Twoje opusy magnusy, no!Inaczej nie uwierzę...
Oj, Shinu, ja tam kocham Dwójkę! A okazało się---że mój Bohater przeżył skasowanie profilu! \(^o^)/ nie wiem jak... Ale czy to ważne? :D Moi niektórzy koledzy uważają, że Fable jest za mało krwawe, ale dla mnie tych walk było momentami aż nadto :/
OdpowiedzUsuńHito-san- Ja moim bohaterem usmiercalam ludzi w Swiatyni Cieni, jako krwawa ofiare :D It was fun!
A opusow nagrywanie sie opoznia, niewierny Tomassonie! Dopada mnie frustracja, proba uformowania zespolu przypomina wciaganie taczki wypelnionej rzepa na czubek wzgorza. W pojedynke XD Ale one SĄ *_*
Ale jeden utworek bedzie mial moj wlasny tekst :D