No i sru, skończył się "Merlin".
Już psioczyłam na FB z tego tytułu, choć rozumiem ten ruch o tyle, że historia o MErlinie, Arturze i Camelot to zamknięta opowieść. Ma swoje zakończenie, znane wszystkim, i mogliby, oczywiście, nagle zrobić magiczne hokus-pokus, wyjechać na przykład z motywem alternatywnej rzeczywistości, uratować Artura, uratować smoka też, a co, a potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Ale...jakże to tak? Przez 5 sezonów nikt nie wie nic o magicznych umiejętnościach Merlina, a w ostatnim odcinku szast-prast, "I've got magick", "Oh, you do?", "Yeah, I know; weird, huh?", koniec? No hoooola XD
Może jakiś spin-off będzie ;_; Choć twórcy podgasili nieco i ten płomyczek wątły nadziei, że to jeszcze nie wiadomo, a jak już, to nie z tym samym zestawem bohaterów, blablabla...
No nie. Artur jest w Avalonie. To jego raczej w alternatywnym scenariuszu nie będzie. A bez kombo Merlin-Artur cała idea idzie w diabły XD
...to był naprawdę piękny serial. Owszem, miał swoje potknięcia, najlepiej podsumował to niejaki Stuart Heritage w Guardianie. http://www.guardian.co.uk/tv-and-radio/tvandradioblog/2012/nov/26/merlin-has-been-cancelled
Ale przecież i tak było cudnie; wspaniała muzyka. Aktorzy, którzy pojawiwszy się na 3 minuty w naszym superkasowym filmie, wywołaliby spazmy radości u widzów; dramatyczne zwroty akcji, i niecodzienny- choć przewidziany w kanonie - rozwój bohaterów (Morgana, cuuuudna Morgana *_* ). Scenariusz- z małymi, typowymi minusami, jak odcinki-zapychacze - dobry, wciagający; postacie konsekwentnie prowadzoene i rozwijane.
Żadnych braków ciągłości, braku logiki, magicznego i troskliwo-misiowego rozwiązywania problemów; jak padł wyrok- skazany zawisł, nawet jeśli to była miła postać, co karmiła przy drodze kucyki. Dawało to po pierwsze pewną dozę niepewności, nigdy nie można było przewidziec, który odcinek skończy się, jak na serial o magii przystało, a który tak, jak skończyłoby się to w życiu. Żadnego lukrowania rzeczywistości. Jest czyn- jest konsekwencja; akcja- i reakcja. Po drugie- dawało silny pozór realności, co w przypadku opowieści opartej o jeden z najbardziej znanych zbiorów legend, jest moim zdaniem sporym osiągnięciem.
A ileż wątków z legend wykorzystano, to nie zliczę.
No i się skończyło :(
Co teraz mam oglądać? To był TEN serial. Najlepszy, najukochańszy. Cieszy fakt, że twórcy nie dopuścili do tego, żeby się zepsuł, jak "Supernatural" (bo to to jest już ale zło...), albo że nie przerwali jak tak wiele innych świetnych produkcji. Ale..ale...żeby tak zaraz kończyć?...
Dla zapchania tej nagłej wyrwy, zaczęłam oglądać "Robin Hooda" produkcji BBC, głównie jednak dlatego, że gra tam Richard Armitage...
A tak, należę do tej grupy, która uważa, że filmowy Thorin wymiata. Owszem, wyobrażałam go sobie starszego, bardziej posępnego i ogólnie----krzaczastego, ale nie narzekam, oj nie :)
Sam zaś "Hobbit"...
Wyszłam z kina z mieszanymi uczuciami. Najprościej rzecz biorąc, nie odstaje zbytnio od LOTRa. Trzyma kanon, to tak.
A ja nie jestem fanką tej ekranizacji. Jest nadto melodramatyczna, pompatyczna, ckliwa i po prostu nudna, żeby m się spodobała. Obrazki ładne, aktorzy super, kostiumy i efekty- prima sort, pejzaże jak ta lala.
I nudne to jak flaki z olejem; muzyczka, na siłę wtłaczająca do głów co wolniejszym, że t e r a z j e s t c h w y t a j ą c a z a s e r c e s c e n a i w i d z m a p ł a k a ć, dlatego dali bardzo ckliwą, wyciskającą łzy muzyczkę, żeby nie było wątpliwości, albo- przeciwnie- bardzo podniosłą i heroiczną, bo bohaterowie podniośle maszerują i mają powiewające pelerynki, więc heroizm z nich bije, że ho ho.
Nie lubię takiej dosłowności. Ktokolwiek odpowiada za całokształt LOTRa, musi mieć bardzo pospolity gust.
Nie każdy wielbiciel fantastyki słucha kiepskiego goth-metalu, wiecie...
Ho ho hooooo, moja moc potężnego czerepu, ho ho hooooo, i ja sam, a przeciw mnie hordy złe i moce straszliwe, ho ho hoooooo, mój miecz, ma tarcza, ho hooo, i pelerynka maaaa....
Krasnoludy wszelako mi się podobały, a Freeman jako Bilbo? Przegenialny.
Słyszałam głosy krytyczne odnośnie Elronda i Galadrieli, i dziwne, bo po LOTRze jakoś się nie rozległy; to wciąż ci sami aktorzy O_o
I bardzo dobrze dobrani; może i Elrond nie ma super subtelnej buźki, ale przynajmniej nie wygląda, jak psycho-tranwestyta, jak cała ta hasająca po lasach blond-horda z wodewilu; poza tym on był chyba mieszańcem, więc o co chodzi.
A Galadriela? Obdarzona głębokim altem, wysoka laska o świdrującym spojrzeniu- no rejczel. Widzicie w tej roli jakąś sweet blondi z wokalem Smerfetki?
Powtórzono wszystkie tanie chwyty z LOTRa; na przykład przy dramatycznej, smutnej scenie kamera traci cenne sekundy, rejestrując wyraz twarzy każdego jednego członka grupy, i wytracając tym samym całą dynamikę. Potem kolejne 5-6 sekund na najazd na twarz głównego bohatera, który zbiera się w sobie, toczy ciężką- namacalną aż XD- walke ze sobą- i wreszcie POWSTAJE, och, jak on powstaje, ho ho hooooo, pelerynko maaa....
Po czym następuje coś, w miarę możliwości w zwolnionym tempie. Czaimy wzorzec. Next!
Reakcje na wydarzenia; ponownieź, bohater przekazuje swą twarzą całą gamę uczuć, jakie burzliwym strumieniem przewalają się przez niego, nim wreszcie wykona unik/cięcie/rzutchwyt/skok/srok, cokolwiek.
Dynamika dawno poszła na kawę, omówić z Tarantino warunki przyszłej wspólpracy.
Co dalej- ostatnie chwile! Powtarzające się przez cały film, jak kaszubska mereżka regularne- ostatnie chwile.
Już spadał- ale w ostaniej chwili go wciągnęli na górę. Już go złapał warg---- ale w ostatniej chwili go wciągneli na drzewo. Już-już spadał w przepaść, ale w ostatniej chwili go złapali.
Już -już....ale jednak nie.
Próba budowania napięcia w filmie za pomocą jednego, góra dwóch trików to nie jest powód do chwały..
Ech.
No ale widoki przyjemne. Bilbo genialny. Thorin----Thorin *____*. A w drugiej części Smaug zacznie MÓWIĆ, więc na pewnoe pójdę na to do kina.
Żeby usłyszeć ten głos w dolby surround warto się poświęcić i przecierpieć trochę hohohoooo, i pelerynkę :D
Ostatni akapit - po stokroc TAK. Doczekac sie tego gada nie moge. :D
OdpowiedzUsuńTenel stwierdzila na projekcji, ze wyraznie nie dostali budzetu na calego smoka w tym odcinku.
Tyle ze ja jestem zakochana w filmie, ale mnie nietrudno uszczesliwic, wystarczy mi Srodziemiem przed oczami pomachac. ;) No dobra, i Freemanem. I Armitagem. I Nesbittem. I Kilim-jak-go-tam-zwa tez nie pogardze.
Wiesz co, w ciagu 2 dni obejrzalam sobie LOTRa, i zaczynam dostrzegac ukryte walory obu produkcji. Bo w ogole `Hobbit` nie byl zly, naprawde; akcja niemrawa i ta koszmarrrrna ckliwa muzyka- motyw z LOTRa, ilekroc Frodo romansuje z Samem, wywalilabym w cholere, bo jest slodziachny do mdlosci. Ale tak poza tym- bardzo przyjemny film.
UsuńI Thorin :P I w porownaniu do LOTRa efekty w `Hobbicie` sa po prostu oszalamiajace; jak zobaczylam teraz Pippina i Merry`ego jadacych na encie, to myslalam ze padne: efekty jak w `Pi i Sigma` normalnie XD Ale dochodze do wniosku, ze trylogia mogla wypasc gorzej. Jest przyzwoicie, niech tam.
Tylko jeszcze w `Hobbicie` caly czas mialam nadzieje, ze ktos wyleje na Gandalfa wiadro wody, bo patrzylam tylko na niego i juz mialam wszy ;D
hobbity i te inne merliny to nie moje klimaty, ale frajdę z czytania mam niewąską :D dzięki :D
OdpowiedzUsuńPolecam sie :D A, btw- wszystkiego najlepszego w nowym roku :D
Usuń