Gdyby zebrać i podsumować wróżby na Nowy Rok, to: Nordcon- przetańczony. Sylwester- przetańczony ( i to z intensywnością, którą wciąż odczuwam w obolałych mięśniach XD)
Cała reszta roku- przepracowana, ale nieustannie towarzyszyła mi myśl o tańcu, podszyta głównie zazdrością wobec tych, którzy sobie tańcowali, podczas gdy ja gniłam na zadupiu.
Not for long.
Zatem jak spadająca, iskrząca się sztucznymi brylantami gwiazda, którą zgubiłam gdzieś w domu Kotisów (gubienie biżuterii, ze szczególnym uwzględnieniem klipsów, stało się moją sylwestrową tradycją. Z reguły je potem znajduję... Miejmy nadzieję, żę i teraz tak będzie, to były naprawdę fajne klipsy), rok 2011 zaszedł za horyzont, minęły raptem 24 godziny i już go nikt nie pamięta.
Patrzymy bowiem z nadzieją na nadchodzącą nowość, Euro, sprawniejszą komunikacje krajową i koniec świata.
Cokolwiek przyjdzie pierwsze- wypadnie mi wejść w to krokiem tanecznym, czego i wam życzę.
...a ja tymczasem zbieram się na pociąg do wiochy; przede mną jeszcze kłopotliwy telefon do pracy z wyjaśnieniem, że dziś do niej nie dotrę, jako że nie bardzo miałam się jak tam dostać w niedzielę -_- Och, ty centrum cywilizacji ty.
To jak? Forma winna na dobry początek roku?
OdpowiedzUsuń