niedziela, 5 sierpnia 2012

Podsumowanie festiwalu

Skończyły się Dźwięki Północy.
Jakaś taka melancholia mnie ogarnęła jeszcze w piątek, kiedy pomyślałam, że jeszcze tylko jeden dzień muzyki, i koniec.
Co ważniejsze- jeszcze tylko jeden dzień przebywania w tej grupie, z którą się dość zżyłam przez te kilka dni.
To było takie niezwykłe, niecodzienne. Spotkać postacie nietuzinkowe, ludzi jakoś nie pasujących do hałaśliwego, wulgarnego, kiełbasianego świata na zewnątrz. Siedzieć w mrocznych wnętrzach starego Ratusza w cieniu potężnej gdańskiej klatki schodowej, tocząc rozmowy mniej lub nardziej abstrakcyjne, czytać książeczkę w gabinecie burmistrza, popijając przy tym herbatę i siedząc na pięknym gdańskim rzeżbionym krześle, przygrywać sobie na fortepianie w Sali Mieszczańskiej (Steinway *_*) i uczestniczyć we wszystkich warsztatach, jakie się tam odbywały...

A tu niepostrzeżenie przewinął się ostatni dzień festiwalu.
Wczoraj zagrały trzy zespoły:
- Chłopcy Kontra Basia.
Ponownie mamy tu sytuację, keidy wokalistka ma dobry głos, ale w ogóle nie robi z niego użytku. Duża zżyna ze Steczkowskiej (i to ogromnie dużo), rzeczona Basia bardziej zajmuje się dziwacznymi pląsami i kuszącym wyginaniem się przy mikrofonie, niż śpiewaniem. Widocznie bardziej jej po drodze performance, niż muzyka... I zdecydowanie zbyt duży nacisk kładzie na wydawanie z siebie dziwacznych, eksperymentalnych powiedzmy, dźwięków, niż na trenowaniu własnego głosu, który co jakiś czas nie trafiał w nutę, nie sięgał tam, gdzie powinien był dosiegnąć. Zważywszy zaś, że na instrumentarium składają się perkusja, futujara i kontrabas, główny rysunek melodii powinien zrobić wokal.
Wokal naśladował dźwięki lasu i pseudo-ludowiznę w wykonaniu starej babuszki. Co kompletnie nie wychodziło. Więc ocena końcowa jest bardzo niepewna; bardzo mi siępodobały dwa utwory, które panna rzeczywiście zaśpiewała, robiąc użytek ze swojego mocnego głosu. Reszta- nie warta wzmianki. Może poza wokalistką, która, zwracając się do widowni, przez jakiś czas udawała małą trzyletnią dziewczynkę; sepleniła, spieszczała słowa, brała oddech w połowie dsłowa i memłała sukienkę. Dopiero zorientowawszy się, żę te triki nie kupują jej przychylności widowni, a jedynie narażają na nieskrywany śmiech- naprawdę, masa ludzi śmiała się szyderczo w głos, kiedy ta dorosła kobieta opowiadał niezbornym, stylizowanym na sposób mówienia dziecka polskim, że zaśpiewa piosenkę o ptaszku- zaczęła mówić normalnie. Ogólnie- NIE.
- Olav Mjelva i Erik Rydvall- jeden grał na skrzypcach hardanger, a drugi na nyckelharfie.
---Serio, podczas tych kilku dni poznałam więcej nowych instrumentów, niż przez ostatni rok XD
Bardzo przyjemne granie. Muzycy przy tym sympatyczni, rozluźnieni, gadający z publicznością. Niczego ten występ nie urywał może, ale był bardzo ładny i z przyjemnością się tego słuchało.
Erik- wysoki długonogi Szwed- był w ogóle przedmiotm westchnień i nawet bardziej konkretnych spojrzeń połowy dziewuch w naszej grupie. Ja tam nie wiem; takie chłopię urocze, no.. Gdzie mu do Kimmo Pohjonena :3
Sam nykelharfista był strasznie nieśmiały i małomówny; jednak zauważyłam, że ilekroć przebywałyśmy za sceną, w -najważniejszej z całego festiwalu wszak- przestrzeni cateringowej, Erik krążył nieopodal po niewidzialnych obrzeżach kręgu, to podchodząc bliżej, to umykają spłoszony dalej. Parę razy odważył się przyłączyć do naszej grupki, nawet zaczęłam z nim rozmawiać, ale wtedy zawsze nieodmiennie wyskakiwała jak spod ziemi jedna panna; jesli można mówić o Ananiaszu w spódnicy, to prawie tak było, tylko gorzej.
Podczas ostatniego koncertu, o którym za chwilę, Erik przysiadł ukradkiem w naszym rzędzie, dwa puste miejsca na lewo ode mnie. Rzucił jezcze ostrożne spojrzenie w moim i koleżanki kierunku, po czym usadowił się wygodniej i zagłębił w koncert.
Dwie minuty później na owe dwa dzielące nas miejsca wpakowały się I. i A., a po lewicy nieszczęsnego nykelfarfisty usiadła----mądralińska Ananiaszka XD
Biedak; wytrzymał półtora kawałka, po czym cichcem umknął za kolumnę, zza której łypał--- teoretycznie w kierunku sceny.
Hm.
Ogólnie, nie wiem. Not for nothing, ale ilekroć spojrzałam w jego stronę- i podczas koncertu i póżniej- ciągle napotykałam jego wzrok.
Nie jestem w stanie odcyfrować jego wyrazu twarzy, jak to Skandynaw, bezbłędnie potrafił utrzymać nieruchome oblicze. To równie dobrze mógło być nieźle zamaskowane przerażenie :D
W każdym razie- nie pogadałam sobie z nim, a szkoda; mimo pewnej powolności, sprawiał wrażenie bystrego młodego człowieka. Żarciki, jakie rzucał ze sceny, choć wypowiedziane nieśpiesznie i z flegmą, były dobre.
Niestety, po całym festiwalu organizatorzy pożegnali się z nami, po czym zgarnęli artystów i poszli pić w swoim własnym VIPowskim gronie, a ja poszłam do własnego grona (odprowadzana...tym samym spojrzeniem O_O Wiem, bo się odwróciłam, żeby jeszcze pomachać dziewczynom XD Jedno wielkie GAAAAAAAAAP. Come on, man, chciałeś czegoś, to było się odezwać; telepatą jeszcze nie jestem)
- na koniec wystąpił zespół The Samurai, który nie ma nic absolutnie wspólnego z Japonią. To troche tak, jak książka "Jesień w Pekinie" nie ma absolutnie żadnych motywów jesieni, czy w Pekinie czy gdziekolwiek indziej. Taki dżołk.
Pięciu akordeonistów, zagrali przyjemne, mniej lub bardziej skoczne utworki, przy tym pan Belg był bardzo zabawnym gadułą, który, na próżno uciszany przez kolegów, ciągle plotkował i raczył publikę różnym kosmicznymi anegdotkami. Po upozowanym i hipsterskim konecercie Chłopców i Basi, była to bardzo ożywcza zmiana.
Ta muzyka była taka typowa, skoczna, miła dla ucha; nic dziwnego, że wiele osób później powiedziało, że było to o wiele lepsze, niż Antti Paalanen.
Takie hop-siup dla mas; Paalanen to muzyka o wiele bardziej wymagająca, złożona, nie dla wszystkich. Żeby zabrzmieć jeszcze bardziej hipstersko - muzyka niszy, i to tak głębokiej, że widać już mackę Przedwiecznego.

A to jest moja wycinanka, którą popełniłam na warsztatach Folk It:

W każdym razie- świetnie było. Poznałam sporo fajnych ludzi, sporo świetnej muzyki, jako łupy mam dwie płyty: jedną, którą dostałam od Kristiana

i jedną, którą nabyłam za pieniądz. Co jest warte odnotowania, bo rzadko mi się zdarza :D A płytą tą jest drugi album Hal & Nikolai:

W przyszłym tygodniu FROG, a za rok- festiwal kultur. Byle do tego czasu...

4 komentarze:

  1. sliczna wycinanka :D bedzie slicznie wygladac na oknie, zima, otoczona gwiazdkowymi lamplami *_* x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje :) Na razie wisi na scianie; zima moze ja przewiesze na okno, choc zablokuje wtedy wiekszosc swiatla, bo ma dobre 35 cm srednicy :P

      Usuń
  2. nam też się najbardziej podobał Erik :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja nie wiem, co by sie dzialo, jak by przyjechal na Dzwieki Kimo Pohjonen, pewnie bym byla zaswiergolona na amen :D
      Ale i tak bylo cudnie.. *_*

      Usuń

Leave yer mark: