piątek, 14 czerwca 2013

Dark cabaret

Mam niesamowitą znów jazdę na cyrkowo-carnivalowe klimaty.
Otoczyłabym się tym ze wszech stron; prążkowane materiały, koronki i porwane tiule; puste ramy po obrazach, pierścionki bez oczek, klatki dla ptaków- bez ptaków; muzyka grana na pile albo jak z upiornej katarynki.
Gadżetów tego typu mam sporo - jak by nie było, lubuję się w tej estetyce od lat, nawet, jesli nie znałam właściwego na nią terminu. Fanty takie tkwią upchnięte w różnych kątach, jako że brak miejsca na właściwą ekspozycje (ale to sie niebawem zmieni. Jeszcze pewnie w tym roku.)
Żałuję, że "Devil's Carnival" okazał się nie do końca tym, czego oczekiwałam, ale i tak jest jedną z rzeczy, do których chętnie teraz wracam. I ponownie zastanawiam się, dlaczego ukręcono łeb tak cudownemu pomysłowi telewizyjnemu, jakim był "Carnival".
Znów też, podobnie, jak swego czasu było z Londynem we wszelkich wersjach i odsłonach- rzeczywistość sama przetasowała się i ustawiła tak, żeby dostarczyć mi przejawów estetyki dark cabaret-owej. Jedną z tych rzeczy jest pewne radyjo internetowe, w którym lecą takie smaczki, jak Beat Circus, Tom Waits, Circus Contraption czy Jill Tracy. Inną- książka "Night circus", którą dorwałam na półeczce z nowościami w bibliotece. Po polsku, co prawda, ale skoro nie udało mi się udać na Pyrkon w celu pożyczenia oryginału od W., to wezmę i przekład :)
Cóż jeszcze...naszła mnie znów wena na szycie i popełniłam dwie spódnice, dzień po dniu; jedna wymaga jeszcze wykończenia, ale drugą mogę się już pochwalić:


Wracając do muzyki- artyści sceny dark cabaretowej są przeróżni, i wielu jest takich, którzy wpisali się w tą estetykę pojedyńczymi utworami, jak Coco Rossi, albo Czesław Śpiewa.
Jednak jedną z bardziej frapujących artystek jest Emilie Autumn. Jej image, teledyski, aranżacja występów czy dokonania sceniczne, są bardzo fajne i bardzo w moim klimacie. Głos ma niesamowity; cały czas odnoszę wrażenie, że nie usłyszeliśmy jeszcze całego jego potencjału.
Poza tym  w "Devil's Carnival" grała zepsutą lalkę, która to rola w przedziwny sposób do niej pasowała.

I gra na skrzypcach i klawiszach. Możnaby pomyśleć, że -zważywszy na całą otoczkę- będzie ona jedną z moich ulubionych piosenkarek.
A tymczasem są zaledwie dwa, trzy jej utwory, które mogę znieść.
Reszta jej muzyki jest---płaska. Tandetna. Jakieś techno umpa-umpa. To tak, jakby zdjąć koreczek z przepięknego flakonu perfum i poczuć zapach taniutkiego śmierdzidła z Rossmana.
Jedną z tych trzech piosenek jest właśnie "Shalott" Musicie przyznać- jej głos ma niesamowity potencjał.
Szkoda tylko, że sama sobie piszę muzykę do większości utworów XD

4 komentarze:

  1. spodnica zaiste bardzo fajna :D super jest ten niebieski material - taki zyzy *_* uoo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy chodzi Ci o takie zyzy dokładnie, co mi się wydaje, że Ci chodzi, ale dzięki :D
      Dziś mama mi podłoży drugą, to obfocę i też wrzucę :) Ta druga będzie mniej "przebierankowa" a bardziej do włożenia na co dzień.

      Usuń
  2. Nie bardzo widze, gdzie ta spódnica się zaczyna, ale odnoszę wrażenie, że ledwo się zaczyna to już kończy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest przed kolano, i poza sprzączką na pasku nie ma żadnego innego zapięcia, więc zdecydowanie należy ją nosić na ozdobnej haleczce - ozdobnej, bo też będzie ją widać przy każdym kroku- albo na szortach, np. jeansowych :D

      Usuń

Leave yer mark: