czwartek, 19 maja 2011

7 tygodni

Kalendarz mam wypełniony notatkami, dotyczącymi rzeczy, jakie muszę zrobić. Wszystkim tym, co muszę napisać, przeczytać, opracować, znaleźć na sieci, wysłać, obejrzeć, uzyskać... Reczy te kotłują mi się w głowie, przelewają, brzęczą i absorbują tak, że ostatkiem sił upycham je na krawędzi myśli, kiedy muszę pracować. Mimo to ok.40% mojej uwagi jest nieustannie skupione na mentalnych drzwiach, za którymi, wywołując fontanny iskier na synapsach, kłębi się forpoczta chaosu.
Utrzymanie tej burzy w ryzach przez 8 godzin dziennie wyczerpuje mnie bez granic.
Niesie mnie do domu, pędzę przez pola, coraz wolniej, coraz głębiej oddychając, powoli zaczynam zdawać sobie sprawę z oszałamiającego zapachu rozgrzanej ziemi i świeżo skoszonej trawy, z zapachu koni i ziół.
Potem z pieczenia skóry, oblizywanej przez słońce.
Gdy docieram do pokoju, zmęczenie ścina mnie z nóg jak celny cios maczetą.
I tyle z burzy.

Tymczasem chciałabym polecić jeden film i--moze nie odradzić, ale na pewno ostudzić zapały odnośnie innego.
"Sala samobójców"- wielkie tak. Dobry, wciągający, niegłupi polski współczesny film, w którym nie występuje mocno już zwarzona aktorska śmietanka, zdjęcia są świetne, sam obraz- mało polski, nie tak ziarnisty i o obskurnych kolorach, jak w większści dotychczasowych rodzimych produkcji,
świetne kreacje Jakuba Gierszała i Bartosza Gelnera (nowe polskie ciacho :P), znacznie słabsze role żeńskie- co z tą manierą cedzenia słów przez uniesiony podbródek, a'la Keira Knightley???- kapitalnei pasujace do całokształtu animacje komputerowy; przy czym sam koncept wirtualu olśniewający, szczególnie płonące drzewo. Któż nie chciałby tam być...
Polecam, jeśli tylko będziecie mieli szansę to obejrzeć- TRZEBA.



Natomiast inna nowość, "Gnomeo i Julia", był rozczarowaniem (shocker..)
Więksozść zabawnych scenek i momentów została wykorzystana do trailera, niewiele zostawiając na film; ale może to wynikało też z faktu, że oglądaliśmy ten film bardzo zmęczeni po Nocy Muzeów, o której napiszę następnym razem.
Jednym słowem- jeśli ktoś ma ochotę obejrzeć piętnastą, odpowiednia wyblakłą odbitkę Shreka, z obowiązkowym tańcem wszystkich postaci na końcu- czemu nie.
Żaba i króliczki rządzą 8-)

3 komentarze:

  1. Hmmm, "Salę" polecała mi nawet moja nieletnia siostra (była na niej w kinie). Ponoć film był w ogóle puszczany najpierw zagranicą nim trafił do PL. Cóż, przyda mi się trochę polskości w tym lokalnym folklorze (nawet ostatnio zabrałam się za szukanie "Misia", "Rejsu" itp.), więc jak znajdę sposób na pochwycenie tej produkcji w swoje łapki to się nakarmię :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego zamiast "zapachu rozgrzanej ziemii" przeczytałem "zapachu spalonej ziemii". Oh well xD Tak czy siak. I can so relate to that.

    Ad "Sala samobójców" gdy widziałem trailery ostraszyło mnie to na kilka parseków - "film o polskich emo", ale skoro polecasz to kiedyś może zarzucę na monitor.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wlasnie koles, poza modnym i promowanym w galeriach handlowych frycem, zrobil sie na emo tylko raz w calym filmie. To, ze cala jego postawa zyciowa to jedno wielkie emo- taki wiek :D
    Tak czy inaczej- polecam. No i naprawde piekna muzyka :)

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: