Nawiązując do kontrowersyjnej kwestii book-crossingu sprzed paru notek- jest to u nas rodzinne dążenie.
Pchnąć książkę dalej. Podrzucić; wcisnąć; przemycić komuś do wyładowanej torby z zakupami. Ja, wybierając się do rodziców, przeszukuję regał w nadziei, że choć jedna z piętrzących się tam pozycji należy np.do mamy i będzie ją można- gloria!- oddać. Jadę sobie, wioząc triumfalnie książczynkę w torbie, a na miejscu mama z uśmiechem godnym Kota z Cheshire daje mi trzy inne. I co zrobić- i biorę XD Ba- czasem sama próbuję wyłudzić coś, co ona sama aktualnie czyta.
To jest amok. Z tym się nie da walczyć.
Ale regał skrzypi, każdorazowe zasiądnięcie do pianina poprzedza Wielkie Przenoszenie Książek na podłogę i okolice, a doba nadal nie chce mieć więcej, niż nędzne dwadzieścia cztery godziny.
Kiedy to wszystko czytać?!
Więc przy ostatniej wizycie model się powtórzył, ja odniosłam mamie Pratchetta, dostałam od niej Fruttero&Lucentiniego, od taty- Elię Kazana, a sama sobie jeszcze wygrzebałam z regałów Andrzejewskiego XD
W bibliotece to samo- odnoszę triumfalnie dwie książki; wypożyczam co najmneij dwie. Ten nieszczęsny tom opowiadań grozy wciąż u mnie tkwi; nie lubię się za szybko poddawać, ale na bogów- to jest takie słabe...Dam szansę jeszcze paru opowiadaniom, a potem wreszcie zluzuję miejsce na koncie. Niemniej dzięki temu gniotowi mogłam wypożyczyć jedynie dwie książki, i ( may gods have mercy) tak zrobiłam XD
Nie mogłam się powstrzymać, nie czytałam jezcze tego Jabłońskiego, no a jakiś tom Pratchetta dobrze jest na podorędziu zawsze mieć.
Fasolka wróciła z Grecji.
Opowieści przywiozła barwne i mrożące krew w żyłach, ale jedno potwierdziła z mocą: Grecy nic sobie nie robią z kryzysu i całego zamieszania, jakie spowodowali w Unii. Ich zdaniem- autentyczne słowa autentycznego Greka- oni dali światu wszystko: cywilizację, kulturę, sztukę, architekturę, i teraz zamierzają odcinać kupony, thank you very much. Co widać na ulicach- brud, smród, a przy tym nieustający karnawał, ludzie spędzają trudne czasy kryzysu rozwaleni wygodnie w ogródkach kawiarnianych, zabawa i zero frasunków, alkohol można pić na ulicach i wnosić własny do knajp- ochroniarz na wejściu podaje plastikowe kubki, żeby przelać trunek z fabrycznego szkła do bardziej bezpiecznego naczynia...
Was już też zaczynają irytować? ;D
Natomiast ja cały czas hołubię w portfelu kilka monetarnych pamiątek z wyprawy na Ukrainę. Są bardzo przydatne.
Owóż nie dalej jak przedwczoraj, byłam na koncercie gospel.
---parafrazując dość słynne powiedzonko o możliwościach białych koszykarzy, biali nie potrafią śpiewać gospelu. Przynajmniej rzadko kiedy. Robienie z piosenek gospelowych pieśni oficjalnych, wypianych przez dziubeczkowate usta na akademii prestiżowej szkoły, a kołnierzyk biały i wykrochmalony, postawa sztywna i wyprostowana z rączkami w małdrzyk... To nie tak, to nie tak.
Wszystko zależy, oczywiście, od prowadzącego chór. Chór złożony wyłącznie z afroamerykanów może śpiewać jak na akademii, a grupa samych białasów może wydać z siebie tak grzmiące, ogniste Kumbaya, że proszę siadać.
Np. ten oto, wspaniały męski (młodziankowy?)chór z Copelli High School.
W Gdańsku zaś wysłuchałam koncertu Akademickiego Chóru Uniwersytetu Gdańskiego. Większość utworów była "biała" w wykonaniu, choć kilka było tak pięknych, że dla tego "I want to die easy" kupiłabym całą płytę.
W każdym razie- koncert był darmowy. Lecz---
---w antrakcie, gdy chórzyści chłodzili gardła, a widzowie ze znudzeniem wertowali program (ja czytałam ukradkiem "Krótką historię wakacji"), prowadzący zabawiał nas historią organów kościoła Św.Trójcy. I wtedy to, konwersacyjnym tonem, wtrącił malutką uwagę...
"Koncert, jak państwo wiedzą, jak głoszą plakaty i program, i jak widać na tablicy przed wejściem do kościoła, jest za darmo. Ale wychodząc--"
..tu ja i siedząca obok mnie dziewczyna czujnie spojrzałyśmy po sobie...
"--będą mieli państwo możliwosć ofiarować datki na odbudowę organów. Przy ostatnim utworze ojcowie franciszkanie będą zbierać na tacę."
Jednak chyba dobrzy braciszkowie nie chcieli pozostawiać tak ważnej kwestii w gestii dobrego humoru gdańszczan, bo ledwo prowadzący skończył mówić, koło nas przemknął z poszumem kaptura gładkolicy, pucołowaty ojczulek, szparkim krokiem zmierzając ku drzwiom.
Spekulacje, czy zaryglują wierzeje, czy się położą Rejtanem w progu, sprawiły, że ja i moja sąsiadka przegapiłyśmy następną pieśń.
Okazało się jednak, że przezorni franciszkanie zaczęli obchód z tacą już w połowie drugiej części koncertu (wietrząc widno aurę ucieczki-przed-ostatnim-kawałkiem, jaka ogarnęła wizów). Zastanawiałam się, co zrobić. Nie lubię, jak się mnie w podstępny sposób wciąga w datkowanie czegokolwiek, metodą zagnania w kozi róg i pomachania tacą/kapeluszem/puszką. Ale taki przyjemny koncert. Ale w portfelu mam ledwie kilka złotych oraz---tak. kraine with love :D Postanowiłam, że jeśli braciszek będzie namolny, wrzucę mu do koszyczka pięć kopiejek :D
Na szczęście nie był, dzięki temu moje ukraińskie pamiątki przydały się podczas kolejnej akcji.
Wydarzyło się to, kiedy dopadły mnie szalejące już po ulicach hieny, skubiące turystów przybyłych na Euro.
Śniady mężczyzna, być może Cygan, wykazując się niebywałą zręcznością- jako że szłam dość szybko- wcisnął mi do ręki święty obrazek, a gdy zaskoczona zwolniłam kroku, szybko dołożył i drugi. Uśmiechnęłam się, kiwnęłam głową, i podjęłam marsz.
"Zbieramy, zbieramy!" Zakrzyknął na to cygan. Nie dał się przekonać, oczywiście, że nie mam pieniędzy.
"Mam kopiejki" zasugerowałam uprzejmie.
"Może być, jeden złoty, dwa złoty, zbieramy zbieramy..." wyrzucał z siebie bezładny słowotok, strzelając oczami na boki i jednocześnie wpatrując się chciwie w portfel, który wydobyłam z torby.
"Co my tu mamy...O, pięc kopiejek!" ucieszyłam się.
"....jeden słoty, dwa złote, najmniejsza kwota, zbieramy..."
"O proszę, jest całe trzydzieści" odkryłam z radosnym zdumieniem i pomachałam przed nim cienkimi monetkami.
"...dwa euro, jeden euro, zbieramy, najmniejsza kwota.." paplała coraz bardziej zdesperowana hiena (ciekawe, z reguły podczas targów schodzi sięz ceny- tu panowała tendencja odwrotna).
Pokręciłam głową z westchnienim i ruszyłam w swoją stronę.
"Zbieramy!" wrzasnął z urazą, dopadając mmnie jednym susem i wyrywając mi z dłoni zmięte obrazki (ojej, kiedy się zdążyły tak pognieść? ). Dostał jeszcze jeden promienny uśmiech, po czym poszłam sobie, unosząc moje wzgardzone kopiejki.
Euro, panie dzieju.
hihi, euro - 'tutej' w radio o euro mowia tak: "Nie jedzcie! chybaze chcecie wrocic w trumnie!" XD serio serio. Maluja Polske i Ukraine jako kraine terroru, rasizmu, przemocy i zamieszek XD jeszcze tydzien i dorzuca biale niedzwiedzie grizzly szalejace po ulicach >_<
OdpowiedzUsuńW sumie tak bardzo to nie koloryzują :/ Już teraz cwaniaczki wszelkiej maści, złodziejaszkowie i regularne rzezimiechy się zbierają, w nadziei na bogaty łów. A policja jak działa w Polsce- każdy wie. I co z tego, że odpicują perony i pomalują trawę na boisku, kiedy ludzie będąrabowani, oszukiwani i naciągani na każdym kroku (same stawki noclegowe w miastach "meczowych" są regularnym łupiestwem XD)
OdpowiedzUsuńHeh, story of my life, co najmniej raz dziennie patrzę po pokoju, wzdycham z myślą "wywalić te wszystkie meble i zamontować półki na całej długości ściany to - może, może - się to wszystko wreszcie pomieści", a Euro? Ostatnio wywaliłem spod drzwi ulotkę euro-pizzerii (adresu brak, to tak ad. wszelkiej maści hochsztaplerzy), gdy wchodzę do sklepu to jest euro wszystko, euro-parówki, euro-serek, euro-jednorazówka do golenia, niestety euro-papieru toaletowego nie znalazłem, a tak to można by się było w iście symbolicznym geście podetrzeć euro ;D
OdpowiedzUsuńA i ad. obrazek, ładny, szczególnie mi się wilk i zimowa oprawa podoba. Jona Snow wyobrażam sobie jeszcze inaczej, jedno jest pewne - serialowy, nie ubliżając osobom homoseksualnym is so fucking gaaay...
OdpowiedzUsuńDziekuje :) Temu obrazkowi zdecydowanie czegos brakuje, widze to, czuje, nie moge uchwycic do konca, czego, ale to byl taki moj poligon, zeby sprawic, czy jeszcze potrafie rysowac po tych miechach przerwy XD
UsuńI tez nie jest to moj Jon Snow :) Kiedys go narysuje, tak, jak go sobie wyobrażam, ale najblizszy odpowiednik aktorski- to Joseph Gordon-Levitt, z czasów filmu "Mysterious skin" mniej wiecej (chodzi o wygląd, nie o charakter)
http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTThENcSLMAwPJnrFk6kJKgtN3w7ybp8oElvsxSY1Cewv3gwizHerA6xPY2
Tego z serialu wczoraj z koleżanka długo i intensywnie opluwałyśmy. Podsumowując: otwrte gamoniowato wydęte usteczka- big no-no? -_-'
Obrazek, faktycznie ciekawy, aczkolwiek fajnie by było gdybym mógł zobaczyć go w większej rozdzielczości. Brakuje Ci czegoś? Hmm, może bardziej zarysowanego Muru w tle, a może miecza...?
OdpowiedzUsuńCo do Euro... huh, dziwnie mi tak czytać te wszystkie opinie o Euro (pro- Euro, ale w główniej mierze anty-Euro) będąc w Japonii. W sumie ironia losu biorąc pod uwagę, że ze względu na moje zainteresowanie piłką nożną planuję nie spać w czerwcu :P
Obrazek w duzej rozdzielczosci jest na moim Deviantarcie :) Prawy gorny rog bloga, zaraz pod zdjeciem slonia. Brakuje tam...zycia, ruchu? Wiecej krwi? XD Ech, przyznaje, to jakies moje zboczenie, ale nie ma krwi-nie ma zabawy -_-
UsuńCo do Euro- ja wlasnie rozplanowuje, gdzie obejrze poszczegolne mecze, szczegolnie te dwa poczatkowe: Polska-Grcja bodajze, no i Hiszpania-Wlochy :D Jako ze mam w 3miescie znajomych Wlochow i Hiszpanow, widowisko bedzie ekscytujace :D
Btw- spanie jest dla slabych :D
UsuńTy wez jakos ich na mecz sciagnij w jedno miejsce!!! Ja tam kibicuje biduli Irlandii, grupa jej sie trafila, ze tylko plakac, ale piosenke maja zajebiaszcza. ;)
OdpowiedzUsuńZamierzam, zamierzam :D Sa strefy kibica, czyli telebimy na wolnym powietrzu, ale pewnie sie upchniemy w jakims pubie :]
OdpowiedzUsuńIrlandia gra z Chorwacja, si? Chorwaci sa az tak dobrzy? Ho ho... nie moge sie doczekac :]
Z Chorwacja, Hiszpania i Wlochami, nie wiem, w jakiej kolejnosci. Wysylam dzis ojczulkowi koszulke Irlandii, coby ja dumnie nosil.
OdpowiedzUsuń