Udało mi się przetrwać Noc Muzeów.
Złożyło się o tyle fatalnie, bo tegoż właśnei wieczoru toarzystwo siedziało w ogrodzie i raczyło się różnymi takimi, ja zaś wpadłam jak po ogień, chwilę się pocieszyłam miłą kompaniją, po czym- z nerwami nieczko ukojonymi Shmyetanka Ginem- pognałam na prezentację.
Ledwo weszliśmy do Galerii, pod zawiesistym, dyszącym zemstą niebem, huknęło, trachnęło i rozpętała się burza. Więc przynajmniej tyle: ja się nie wygrzewam w ogrodzie- nikt sie nie wygrzewa :D
Oczywiście, że były problemy sprzętowe; oczywiście, że nie było części potrzebnych mi do wywieszenia dodatków i wydruków; po wodę do zwilżenia gardła szłam do kranu w toalecie, i przez całą prezentację - 4 godziny- stałam, bo było mało krzeseł.
Ale i tak udało sie zacnie.
Przyszło sporo ludzi; później pojawiły się, naturalnie, fluktuacje w liczebności, ale to taka noc- ludzie zaglądają, przystaną, idą dalej. Ale wielu zostawało na dłużej, wielu wracało, niektórzy byli na całości.
Pojawiło sie, oczywiście, troche przebojowej młodzieży, pragnącej wykazać mi błędy, albo coś może innego udownodnić, ale ku mojemu zdumieniu- nie irytowali mnie wcale. Cieszyłam się, że uczestniczą żywo w prelekcji, poza tym niezmiernie uradowało mnie, gdy jeden człowiek został zauroczony moim kochanym gagaku- prosił nawet o powtórne włączenie Etenraku, i już za to polubiłam go serdecznie- a z kolei inny domagał sie dłuższego puszczania scenek z No i Kabuki.
W ogóle- teatrem trochę ludzi zabiłam. Najdłużej o nim opowiadałam, pokazywałam filmiki, zdjęcia- monitorowałam, owszem, cały czas wytrzymałość audytorium, ale nie zamierzałam odpuszczać, co najwyżej tylko łagodzić dawkę anegdotkami i pytaniami.
W którymś momencie poraziła mne myśl: zamieniam się w profesor Ż. :D
Co tam kaligrafia, ceremonia herbaciana, inne bzdety. Tu sie o teatrze mówi :D
Przygotowując się wcześniej do bardzo skrótowej pogadanki o muzyce japońskiej, znalazłam za to trochę nowych, ciekawych wykonawców.
I obawiam się, że jest źle, coś jest ze mną nie tak. To, co znalazłam, mi się podobało -_- Wszystko; i ta rockowa kapelka- która jest wcale przyzwoita, a wokalista ma fajny głos- i ten kolorowy pop.
Tak, wiem, wiem, to jest bardzo proste łupu-cupu, ale jest na maksa radosna, a teledysk jest zabawny. Podoba mi się i już.
A i tak najlepsze były Trufelki, i widziałam, że ludziom też się podobało. A to coś znaczy- dobra publika mi przyszła :) Pogadaliśmy o muzyce, ludzie dzielili się swoimi opiniami, zadawali ciekawe pytania- naprawdę aż przyjemnie takim ludziom coś opowiadać.
Uśmiałam się, kiedy przed puszczeniem ludziom pokazu slajdów z Visual Keiowcami, zapowiedziałam, że jak na zdjęciu sie pojawi jakaś kobieta, to powiem to przez mikrofon.
Zdjęcia lecą, ludzie patrzą pilnie, dosć szaybko zaczynają popatrywać na mnie- ja milczę; popatrują coraz niepewniej, to na ekran, to na mnie- ja nic. W końcu przy kolejnym zdjęciu ktoś nie wytrzymal, i rzekł głosem podszytym protestem : "Ale to...?".
"Nadal nie jeste kobieta" odparłam gładko.
Na widowni- radość. :D
J-rock:
J-pop :D
Trufle:
wiesz ja zdecydowanie wole ten j pop nad panem 'Psy' od gangam style czy 'gentleman' :| hands down.
OdpowiedzUsuńnic tylko zjadlabym ta pania z teledysku bo taka cukierkowa *_* niom niom hihi :)
Ta laska wyglada i rusza sie jak kreskowkowy ludzik :D
UsuńCo do Psy- znajoma mi wyjasnila, ze zarowno piosenka, jak i teledysk, byl przesmiewczy, nabijal sie z bananowej, snobistycznej mlodziezy koreanskiej; i nagle stal sie hitem, ku chyba zaskoczeniu tworcy :D Cos jak Makaron-Szakaron: https://www.youtube.com/watch?v=l12Csc_lW0Q
Kyari Pamyu Pamyu... AUĆ!
OdpowiedzUsuńAle jesteś na czasie, bo to teraz bożyszcze jakieś.
Haha, no prosze :D Inne jej piosenki sa masakryczne, ale ten jeden, skoczny, radosny popik, jest ok :D
Usuń