"Oczy, w których bezmiar w dzikie zamarł szaleństwo".
To wers z jakiegoś wiersza, który kiedyś, przy kartkowaniue jakiegoś tomu poezji, wytrawiło mi na siatkówce i wypaliło w pamięci.
To zdanie odzywa się echem w mojej głowie niespodziewanie, a często; czasem zasadnie, czasem bezzasadnie.
Ale nie mam strofy, która opisałaby dziwną właściwość moich oczu, odkrytą niedawno.
Siedzę sobie, siedzę.
Siedzę.
A tu coś łaskocze mnie po policzku.
I znowu.
Siedzę sobie, siedzę.
Siedzę.
A ja płaczę.
Kiedy to się stało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Leave yer mark: