piątek, 10 sierpnia 2012

Nie moja kappa

Wciąż tonę w muzycznych odmętach wspomnień...
Ach, górnolotności :) Wciąż Dźwięki, potoki muzyki przyjętej podczas festiwalu, wypełniają mi głowę.
Choć po niesamowitym zapotrzebowaniu teraz na spotkania z moimi ludźmi, ludźmi, którzy znają Józefa, poznaję, jak bardzo Skandynawowie, cóż - are not my cuppa.
Mili, pogodni, pozytywni, przynajmniej na poziomie interakcji już zachodzącej, często gęsto spowodowanej bodźcem zewnętrznym- czyli np. zagajeniem przez kogoś innego.
Ale jest w nich ten chłód, dystans, zachowawczość, które z reguły działają na mnie jak magiczny guzik uwalniający trickstera z pudełka. Bez rezonansu podobnej do mojej osobowości, stając twarzą w twarz z takimi układnymi, wystudzonymi charakterami, mam wrażenie, jakby cały chaos wszechświata kotłował mi się w duszy, próbując się wydostać.
Kontakt z takimi zabarykadowanymi w sobie, wycofanymi ludźmi to dla mnie jeno kontakt z hologramem, zaledwie wzorowanym na prawdziwej relacji z ludźmi, prawdziwej wedle moich kryteriów, oczywiście. Niektórym to wystarcza.
Ja potrzebuję moich ludzi chaosu, zaskakuących, niekiedy nadmiernych, niekiedy smętnych i oklapłych, ale niezmiennie nadających na podobnych falach oraz dzielących podobnie surrealistyczną wizję świata.
To trochę wąskie oko w igle, wiem; ale ostatnio mam problemy z przymuszaniem się do dbania o obecność ludzi, którzy są dla mnie kosmicznie obcy. Z którymi nie dzielę tego samego gruntu pod nogami, metaforycznie rzecz ujmując.
Nie chce mi się. Rzecz jasna, nie pragne nikogo krzywdzić nieuprzejmością, ale po prostu nie widzę sensu w podtrzymywaniu pozorów takiej znajomości, skoro---kosmita. Zero wspólnego mianownika, nie rozumiemy się; próbując się dogadać muszęudawać kogoś, kim nie jestem. What's the point?
Konieczność pilnowania własnych słów, każdorazowego przemyślenia i obejrzenia żartów pod kątem ich ewentualnej (nie)zjadliwości dla wszelkich typów ludzkich, nuży mnie niepomiernie. Z "moimi" ludźmi nie muszę tego robić; nawet jeśli mój żart nie okaże się fajerwerkiem dowcipu, albo nikogo poza mną nie rozśmieszy (co oczywiście oznacza, że się nie poznali :]), przywykłam, że w takich sytuacjach ludzie pozwalają mi się wyśmiać do syta, a potem w najgorszym razie spokojnie wracają do rozmowy; w lepszym- natrząsają się ze mnie bezlitośnie, dając podkład pod ciekawą debatę.
Surrealizm i Skandynawowie to tajemnicze, prawie nie występujące w naturze kombo, które objawia się w przypadkach tak rzadkich, że kiedy już to robi, jest bardzo błyskotliwym zjawiskiem.
I wyjątkowym. Dosłownie.

Potrzeba mi---chyba jakiejś dobrej, surrealistycznej lektury. Może jaiś Boris Vian. Może właśnie ponownie "Jesień w Pekinie"- to chyba nie przypadek, że poprzednio ta właśnie książka przyszła mi na myśl; braki w organiźmie dają znać o sobie. Brak porządnej dawki piurnonsensu i abstrakcji. Znalazłam już małą namiastkę filmową, w postaci "Batmana" z roku '66...
Ale przez moment zatrzymałam się- bardzo egocentrycznie, wiem, ale to jest zbyt przerażąjąca idea, więc musiałam się nad tym na chwilę skupić- na myśli, że może to ze mną jest coś nie tak.
Czy można mieć nadmierną osobowość? Czy ja przytłaczam ludzi? Czy niektórzy się mnie---boją???
Nonsens, mam znajomych, za którymi czasami ja ledwo nadążam, którzy płoną tak jasną energią, jakby w ich duszy buzował reaktor. Ja czasem ledwo mogę złapać dech; tacy Duńczycy by raczej nie przetrwali spotkania, albo dla ochrony własnej- kostycznej..- integralności, udawaliby, że takiego człowieka nie widzą.
Bah, nie ma co rozstrząsać kwestii. Zmienić się nie zmienię :P
Ale zmęczyli mnie Skandynawowie psychicznie, zmęczyli; w przeciwieństwie do ich muzyki.
Potrzebuję spotkać się z ludźmi z tej samej planety, żeby odzyskać spokój ducha; niestety... Nikogo chwilowo nie ma w zasięgu wzroku XD
Może dobrze mi zrobi odseparowanie się na parę dni od wszystkich, żeby wytonować chaos, znaleźć dla niego jakieś twócze ujście, bo póki co... brak porozumienia rodzi frustrację. Ta łacno może przerodzić się w ciągoty do destrukcji.
A to jest aż za bardzo moja kappa :/



"I am a stranger with thee; and a sojourner
as all my fathers were.
O spare me a little, that I may recover my strength,
before I go hence, and be no more seen."

5 komentarzy:

  1. Zapraszam do Wrocławia, trochę pochaosić:D A w międzyczasie, obejrzyj "Wrong" XD
    Hito

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. `Wrong` as in- teledysk Depechow? Czy cus jeszcze inszego? *_* W kazdym razie- chce :D
      A odseparowanie sie od ludzi cos mi nie wychodzi- kilkanascie godzin po napisaniu powyzszego poszlam w tango -_- Wiec niewykluczone, ze Wrocek- choc hola hola- nie miales by przyjechac DO MNIE, dla odmiany? 8-|

      Usuń
    2. Nie, to bardziej wrong od depechow:D http://www.youtube.com/watch?v=8HXGl7IYviM troche przegadane, ale ogolnie-miodzio. Ja z checia bym przyjechal, ale okazalo sie, ze pierwsza wakacyjna wyplate musze wydac w Ikei, bo lozko sfakirzylo mi sie do tego stopnia, ze nie da sie na nim spac bez trwalego uszczerbku na koscu T__T Wiec, money's the issue. Ale to sie powinno rozwiazac soon:)Tymczasem musze uzyc mentalnego magnetyzmu, zeby Ciebie tu sciagnac...~Entering phase seven~

      Usuń
    3. Adin dwa tri....tolka spakojna...wy uże nicziewo nie czustwujecie... @_O Bzzzt :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: