piątek, 24 sierpnia 2012

Tworzenie, tworzywko, (po)tworko

W nocy, nie mogąc grać na pianinie po dwudziestej drugiej, zapisałam istniejący już szkic nokturnu, i rozwinęłam go. Teraz biedzę się nad tym, żeby pokonać odruchy, które każą mi grać w typowy, najwygodniejszy dla mnie sposób, a przyuczyć palce do grania tego, co ułożyłam na papierze.
Dziwne uczucie; trochę tak, jak siłować się z pamięcią w próbie wtłoczenia w nią wiersza, który się samemu napisało.

I, susząc włosy nim znów pomknę do miasta i spędzę tam nie wiadomo, jaką ilość czasu (naprawdę nie wiem, kiedy wrócę; tak, jak ostatnio nie zawsze spędzam noc w domu i rzadko kiedy udaje mi się sytuacje owe przewidzieć. Nothing funky, po prostu tak---no,wychodzi. Dlatego tak ważne było, żebym zapisała ten szkicyk nim zapomnę; gdybym go wczoraj nie spisała, dziś rano byłby już jeno smętnym wspomnieniem. Przypuszczalnie zaś dopiero w niedzielę będę miała chwilę, żeby przysiąść do pianina. O ile nie będę miała wielkiego kaca XD), podzielę się z Wami refleksją, jakim dziwnym stanem jest tworzenie.
Już o tym pisałam, mam wrażenie...
Ale czasami przychodzą mi do głowy dobre metafory i porównania, którymi pragnę przybliżyć nieco ludziom stan taki czy inny, godny, moim zdaniem, przeżywania.
To jest tak, jakby się człowiek nagle wzbił ponad grunt. Jakby chodził po niewidzialnej kładce, która unosi się ponad ziemią. Ziemię zaścielają igły, suche patyki, mrówki i śmieciuchy, ale nie widzi się tego, bo każdy krok prowadzi cię dalej gładką, zwiewną, jak ze snu utkaną kładeczką, niby schody do Tir na'Ngoth, która to kładka prowadzi w zupełnie inne obszary, niż praca, pieniądze, swary i gusta, rytuały godowe homo sapiens, czy inne fizjologiczno-psychologiczne, bebechoidalne sprawy.
I teoretycznie przebywasz w tym świecie, obecny fizycznie, i ludzie się nabierają, poruszając z tobą kwestie i tematy związane z tym planem, ale w istocie rzeczy jesteś w zupełnie innym wymiarze i nie bardzo jesteś w stanie nawiązać dialog, bo dzielą was właśnie lata świetlne i kontrafałda w tkaninie rzeczywistości. I sznur od dzwonka, ale bez dzwonka. Głos się nie przedostaje.
I nie ma znaczenia, czy chodzi o komponowanie, rysowanie, pisanie czy lepienie.
Jednako katapultuje sie umysł z tego wymiaru i kiedy ów wraca-----czy możemy być pewni, że nie tknęła go już macka Przedwiecznego? 8-)
Fhtang~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: