poniedziałek, 1 lipca 2013

The Night Circus

Skończyłam "Cyrk nocy".
Mam poniekąd mieszane uczucia; do połowy książki zgadzałam sięz recenzentem bodajże New York Times'a, którego zdaniem książce czegoś mocno brakowało.
Istotnie- brakowało tam czegoś bardzo niejasnego, ulotnego, wymykającego się słowom (może dlatego autorce też się wykmnęło), a przecież obecnego choćby w książce "Jonathan Strange i Pan Norrell" czy u Murakamiego.
Właściwa dla realizmu magicznego aura niesamowitości i onirycznej tajemnicy powstaje nie dlatego, że będziemy w kółko powtarzać, jakie coś jest magiczne i niesamowicie tajemnicze.
Dziennikarz Times'a przyczepiał się też co prawda do niektórych kwiecistych opisów i do zbytku detali, które mi nie wadziły, jednakowoż nie wnosiły nic więcej ponad dodatkową ilość słów na stronie; owszem, rozumiem, że były to zapewne próby trafienia wreszcie w nutę, która wywoła właściwy ton, odpowiedni nastrój.
I nawet wiem, o jaki nastrój chodzi.
Ale cały czas nie było to niczym różnym od "Nnnn-nnn- no mam to na końcu języku, no...Nnn...".

Opisy przestrzeni cyrkowej szczególnie; tak, dużo ich, istny labirynt ścieżek i namiotów, magiczne, niesamowite, ale wciąż dwuwymiarowe i mniej magiczne, niż ruchomy targ w "Nigdziebądź".
Zaczyna się robić ciekawie, kiedy- paradoksalnie- autorka pozostawia wymęczony motyw samego cyrku i skupia akcję w innych, "normalnych" miejscach. Opisuje ludzi, ich uwikłanie w dziwne wydarzenia, których nie ogarniają umysłem- i proszę: wtedy robi się i suspens, i namiętność, i niespodzianki, a przede wszystkim wtedy wyczuwa się atmosferę magii i jej konsekwencji (coś co mi też przeszkadzało: przez większą część książki magia nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji dla jej użytkowników- a w każdym razie dla jednego z bohaterów, który do końca książki ani razu nie zadrżał nawet z wysłku albo z obaw, czy choćby wyrzutów sumienia, zmuszając rzeczywistość do tego, żeby mu się podporządkowała. Koncept, do którego trudno mi się przekonać, po pierwsze- bo za dużo się już na ten temat czytało i widziało, łatwiej jest mi przyjąć- i zaakceptować- ideę, że za nadzwyczajne, nadnaturalne zdolności jest też nadzwyczajna cena; po drugie- bo w przeciwnym wypadku mamy bajeczkę dla dzieci. Wróżka zrobi "pstryk" i wyczaruje pałac, przeniesie się o całe kilometry, albo pofrunie gdzieś. Bezwysiłkowo, bez żadnych reperkusji w otaczającym świecie.
Za słodkie by to było; a ja lubię czekoladę z odrobiną chilli albo soli. Pratchettowska wizja magii- tej magii czarownic- znacznie bardziej do mnie przemawia. )
Przedziwnie.
A już naprawdę dobrze mi się czytało, kiedy przygotowałam sobie do tego całą otoczkę: imbryk z herbatą, ciasteczka, dark-cabaretowę playlistę, wygodny fotel (za oknem chmurne niebo było dodatkowym bonusem) i wolne od trosk popołudnie (po całym dniu prawdziwego butsumetsu XD)

Jeszcze tylko jeden drobiazg: tłumaczenie było niezłe, ale było parę kiksów.
Po pierwsze określenie "marmoladowe kocięta" (wcześniej raz opisane jako po prostu rude, ale to było widocznie zbyt pospolite :P) w pierwszej kolejności wywołują w umyśle obraz, który nie jest ani magiczny, ani oniryczny, a na pewno nie chce się z takim przed powiekami iść spać.
Po drugie- "uniosła koniuszki warg"- stop. Nie. Jakie "koniuszki warg"? To jest jeszcze ohydniejsze; jakby wargi to było coś, co wyrastało z twarzy na podobieństwo wąsów.
Po polsku się mówi "kąciki" i najczęściej wtedy "ust", ale niech tam, wargi, dobrze. Ale na litość bogów- nie "koniuszki" XD Obrzydliwie to brzmi.

Ale ogólnie- przyjemna, nastrojowa książka, zwłaszcza jeśli się lubi klimaty carnivalowo-cyrkowe.
Ja za to teraz zamierzam sie skupić na książkach Angeli Carter, o której, przyznaję, do tej pory nigdy nie słyszałam, ale pocieszam się (choć marna to pociecha) że lokalne biblioteki najwyraźniej też nie za bardzo  XD W posiadanie jednej (albo dwóch; jeszcze się waham, do jakiego stopnia wyrzec się rozsądku) jej książki zatem wejdę latem. Miałam już nie kupować książek, wiem; ale to w końcu nie byle jaka książka- jest o cyrku :P)



7 komentarzy:

  1. Ha - ja swojego, kupionego jeszcze w Japonii, do teraz nie zacząłem. Obecnie czytam serię o Enderze (jestem na czwartej książce) oraz książki o propagandzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, przygotowujesz się przed filmem? :)
      Ja z kolei odkryłam dziś, że jest jedna biblioteka w Gdańsku, któa nie zmienia godzin funkcjonowania na letnie- czytaj: znacznie krósze, do maks 17 XD - tylko będzie czyna CODZIENNIE do 21. Nawet w soboty *_*
      Nabrałam tam dziś tyle ksiązek, ile limit pozwalał, i w czwartek zamierzam wróćić po więcej :D

      Usuń
  2. Czekałam na tę recenzję :)
    ale że koniuszki warg przegapiłam, to sama się sobie dziwię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jakie były Twoje wrażenia? *_* Opowiedz, opowiedz!

      Usuń
    2. gapo, wszak czytałaś je u żaby ;D

      Usuń
    3. więc świat mnie mocno wciągnął, po czym zaczął irytować banałem, gdy zamiast czarów i akcji zaczęły się jakieś miłostki (a takie to ja mogę w każdej innej książeczce mieć, prawdaż).
      Nie chciałam, żeby mi się skończyła, więc to naprawdę pozytywna recenzja :)

      Ale zważ, że ja raczej te rejony gatunkowo mam niezeksplorowane.

      Usuń
    4. O, to to- banału tam było dość dużo :/ Brakowało właśnie samej istoty realizmu magicznego. Taki romans, tyle że osadzony w nieco bardziej oryginalnych ramach.
      Heh...czytałam u Ciebie? :D Nic nie pamiętam :D Jak zwykle XD

      Usuń

Leave yer mark: