sobota, 2 kwietnia 2011

Bęben

Wzbogaciłam się o kolejne dwa prezenty urodzinowe.
Pierwszy- to mały notesik w plastikowych okładkach, wręczany przez prezesa na comiesięcznym apelu wszystkim pracownikow, którzy w danym miesiącu obchodzili urodziny.
Bardzo zmyślna, przydatna rzecz, wbrew kpinom niektórych będę go bronić. Mi się na pewno przyda.
Szczególnie zabawnie, że prezent ów otrzymałam pół godziny po wspominamym wcześniej "dywaniku".
Kij i marchewka, Bob; kij i marchewka.

Drugi sprawiłam sobie sama.
Jest to zwyczaj nie do przecenienia: kupowanie sobie samemu prezentów jest gwarancją, że choć jeden z nich będzie trafiony w dziesiatkę ;D
Ja oczywiście mam wokół siebie ludzi, którzy regularnie strzelają dychy, co nie zmienia faktu, że uznaję ów osobiście sobie sprawiony podarek za jak najbardziej zasłużony.
Nie znaczy to, że nie mam wyrzutów sumienia... Nie wiem, czy się tego kiedykolwiek wyzbędę.
Wyrzutów sumienia, że kupuję towar więcej lewantyński, wedle powszechnych standardów- średnio użytkowy i niespecjalnie tani.
Na to trzeba chyba lat życia w luksusie, lub przynajmniej stabilnym dobrobycie XD
Te lata jeszcze przede mną.
Jednak jednym z niewielu bonusów mojej obecnej sytuacji jest ten, że mogłam zrealizować swoje wieloletnie marzenie.
Już? Mogę czuć się rozgrzeszona?...(szybka wewnętrzna analiza). Jeszcze nie.
Ah, well :\
Senegal.
Dla niewtajemniczonych: afrykańskie djembe nie są sobie równe. Różne można spotkać opinie, bębny z pewnych krajów są cenione wyżej, niż inne, przez związki danego kraju z bębnieniem oraz instrumentarium, jakiego używa. Jeśli np.nacja, która gra głównie na kongach, sprzedaje djembe, bębny te będą cieszyły się mniejszym zaufaniem, niż te wyprodukowane przez kraj, słynący z gry na nich.
Dalej: są pewne przykazania.
1. Bębny z Indonezji to zło.
2. Najlepiej kupować bęben "na żywca", czyli tak, żeby można było go przetestować przed kupnem. Byłoby dobrze mieć doradcę, który sie zna.
3. Dobrze jest znać kogoś, kto wyrabia bębny i cieszy się dobrą marką, ale najlepiej jest mieć oryginalny afrykański, z tym, że wówcza- patrz punkt 2.

Jest tych niepisanych reguł więcej, nie znam ich wszystkich. Wiele z nich wypływa z subiektywnych przekonań wygłaszającego, i na dwoje babka wróżyła- ma rację, albo nie.
Nie mówiąc o tym, że środowiska bębniarskie są dość snobistyczne, i tam np.nie ma się co chwalić, że człowiek kupił 12-calowca. "12', pff" usłyszysz :D
Mój poprzedni ma max.9, i tak z nim chodziłam na warsztaty, ogniska i dżemy.
W każdym razie: bęby z Ghany bywają krytykowane, po całości, mi je zdecydowanie odradzano. Z innych źródeł słyszałam, że "ghańczyki" mają potężne basy, jednak bardzo słabe slapy i tony.
Bębny z Gwinei i Burkina Faso mają bardzo mieszaną prasę, z przewagę jednak tej ostrożnej, odradzajacej.
Natomaist nie ma złego słowa na temat senegali.
Ewentualnie na złych importerów, którzy sprzedają buble- właśnie dziś przeczytałam coś niezbyt pochlebnego na temat importera, u którego kupiłam moje kochanie. Ale cóż- za późno.
Wyjdzie w praniu. Miejmy nadzieję, że bogowie mi sprzyjają, i to jest właśnie TEN BĘBEN.

2 komentarze:

  1. I jak? Jest już w Gdańsku? Ktoś może potwierdzić jego fantastyczność?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie :/ Po prawdzie- wciaz probuje ugadac z typem, zeby wyslal mi ten beben w polowie kwietnia, lub pozniej, zebym to ja go juz odebrala.
    Te emocje! O rrany, zeby z nim wszystko bylo ok....;____; Bebenek! A juz odnowilam trojmiejskie kontakty bebniarskie i sie bedzie dzialo...\(^o^)/

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: