czwartek, 23 czerwca 2011

Wesele nie do końca w Atomicach

Uwielbiam naukę.
Uwielbiam kopać, szukać, zbierać informacje, porównywać i odkrywać, dochodzić do przełomowych wniosków i nowatorskich koncepcji. Naprawdę to lubię.
Czego nie lubię- to spisywania tych wszystich wiekopomnych wniosków, nowatorskich koncepcji oraz ścieżki, po jakiej do nich doszłam.
To psuje całą zabawę.
Dziś, po łowach w sieci, z dużym gustem zabezpieczyłam na dysku kilka artykułów i książek, przegryzienie się przez które w każdych innych okolicznościach byłoby przyjemnością (samo zdobycie ich dało mi satysfakcję, jaką musiał odczuwać niegdyś myśliwy, upolowawszy w pojedynkę wyjątkowo dorodnego, agresywnego a skocznego mamuta), a które teraz oznacza nieprzespane noce i oczy po króliczemu czerwone.
Zabezpieczywszy---zaczęłam łazić po sieci, oglądając netbooki, perfumy i tanie bilety lotniczne do różnych tajemniczych miejsc -_-
A'propos: perfumy nr 1 okazały się oryginalne, szaleństwo i świeta po prostu! 70zł za pełen flakon, wciórności...
Wesele znajomych udało się przednio- jak tylo może się udać weselicho fandomowe, łączące w sobie cechy larpa i survivalu...czyli jak Nordcon, tylko że ze ślubem w tle :D
Była fontanna alkoholu; było ognicho; były dredy; były wstepne rozmowy o Polconie...Kapitalny był marsz na orientację przez gdańskie lasy, w wykonaniu kilku wróżek, driady, bandy piratów i żółnierzy różnych zaciągów i epok, hippisów, anioła, rozbójniczki, szlachcica oraz kilku mrocznych lordów- z których jeden miał płaszcz godny szanującego się witch-doctora, drugi kolczate naramienniki, a trzeci się upierał że jest jedynie leśnym dziadem, ale miał zbyt elegancki, polerowany kostur, żeby kogokolwiek oszukać.
Kiedy minął nas samochód z zakwefioną panią i panem w turbanie, najpierw zaczęliśmy do nich radośnie wrzeszczeć i machać rękami/róźdzkami/polerowanymi kosturami i naczyniami z alkoholem, zanim do nas dotarło, że może oni wcale nie są przebrani na wesele...
I tak oto miałam ok.40-godzinny dzień, z czego 8 h spędziłam w pracy, 14 w pociągach, 6 w mieście, a 10 w lesie :D Reszte czasu byłam w domu, wstrzykując sobie kawę do nosa XD

3 komentarze:

  1. Fajna impreza :D Baaardzo fandomowa. Heh, dawno już nie byłem ani na larpie ani na konwencie ani tym bardziej na takiej imprezie... Dziczeję społecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byles sobie RPGowac nie tak dawno :P
    Ale fakt, takie imprezki sa niepowtarzalne *_* Za rzadko sie dzieja, zdecydowanie za rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  3. RPGowanie to coś zupełnie innego niż impreza fantasy :P Nie wspominając o imprezie alkoholowej z fantasy. Hehehe.

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: