piątek, 3 czerwca 2011

It's a moment of madness

Miałam jechać do Czech.
I jeszcze do wczorajszego wieczoru plan ów obowiązywał, ale im późniejsza była godzin, tym bardziej chwiał się w posadach.
Problem polega na tym, że ja sie panicznie boję samotnych wypraw do nowych miejsc, szczególnie jeśli wyprawy owe wiążą się z zanurzeniem się w dzicz.
Dokładnie tak, jak tu.
Dopóki przeskakuję z jednego środka lokomocji w drugi, wszystko jest w porządku. Natomiast w tym przypadku całą wyprawa bazowałaby na zasadzie: zdążę-na-styk-i-jest-to-mój-ostatni-autobus-a jeśli-się spóźnię-to-nocuję-na-pustkowiu. Przez-następne-trzy-dni-bo-w-weekendy-autobusy-nie-jeżdżą.
Przerażało mnie to bez granic.
Tym bardziej, że mam tu do czyienia z taką rozkoszną miejscowością graniczną, z której do leżacego w prostej linii pierwszego większego miasta-nie dojeżdża NIC.
Z Habartic trzeba najpierw pójść do sąsiedniej wsi Cernousy, żeby tam złapać pociąg do Frydlant; i teraz różnie internet podaje. Że to 2 km. Ale z Zawidowa 7km. Czyli między Zawidowem a przyklejonymi doń Habarticami rozciąga się wycięte z tej czasoprzestrzeni pięć kilosów? GDZIE?!
Ale jaka by nie była odległość- do wspomnianej stacyjki kolejowej trzeba dotrzeć przez las.
Przez cholerny LAS! W górach! Gdzie niedźwiedzie, wilcy, zboczeńcy i kto wie, co jeszcze, czyhają w komyszach!
Tym donioślejszeo znaczenia nabiera moja samobójcza, samotna wyprawa do Białowieży po nie dostaniu się do Krakowa.
Musiałam być wtedy w niezłym stanie, skoro rzuciłam się w puszczę, bez mapy, bez kompasu, bez zorganizowanego noclegu, bez telefonu komórkowego. Po prostu po-SZŁAM!...Spędziłam tam trzy dni.
Zgubilłam się w którymś momencie, na otoczonej mokradłami ścieżce spotkałam ptasznika, a kiedy wracałam, powódź zalała Gdańsk, i miałam problemy z dotarciem do domu.
Bardzo, bardzo boję się samotnych wypraw w dzicz.
I jeszcze to, że z Frydlantu musiałabym się zawijać najpóżniej o 15, żeby zdążyć na ostatnie możliwe połączenia chociażby w okolice WYkrota.
Położyłam się spać cieżko przerazona, a zanim zasnełam, zdążyłam już obejrzeć kilka możliwych, czarnych oczywiście, swcenariuszy wycieczki.
I oto poranek zastał mnie przy czarnej kawie, nadal w Wykrocie, wciaż rozstrzęsioną po ledwie unikniętych niebezpieczeństwach XD
Wiem, wiem, to jakaś fobia. Dupa ze mnie, nie podróżnik. Wiem, wiem.

Więc, w ramach zacierania koszmarów- "Thor". nie 3D.
Pokrótce: Hannibal Lecter wykopał Thora na ziemię, gdzie ten zarywał kobietę Dartha Vadera, ale niestety przeszkodził mu w tym kapitan Spock, który z Jötunheimu wezwał lodowe zombie i krakena, żeby przejąć władzę.
Oczywiście, nie udało mu się, bo nie miał tak skrzypiących nowością kolorowych ubranek, co Thor, w zbroi made-by-Zepter.
Bifrost fajny. Czarnoskóry Heimdall najbardziej boski z całej tej dziwacznej zgrai. Iii---chyba tyle.
Za to "Rango" świetny, koneicznie trzeba obejrzeć, zwłaszcza jeśli się lubi steampunk i klasyczne westerny :D
Przebitki z III części Piratów i "Truposza" - orzeźwiające.

Natomiast ku mojemu rozczarowaniu, moja najnowsza fotomanipulacja nie wywołała żadnych komentarzy, najmniejszego odzewu. No wiecie co? Napracowałam sie nad nią! Ok, biodro trochę spieprzyłam- no i co? Może gdybyście zobaczyli oryginał, docenilibyście nakład pracy, włożony w prackę :P
Ale dobra: teraz wrzucam inne swoje dzieło, czyli własnej roboty koraliczki i bransoletkę :)

12 komentarzy:

  1. musialam nadrobic 4 wpisy, az wszystko zpelilo mi sie w jeden :D Fotmanipulacja fajna :) podoba mi sie spodnica - satyna? ;)
    Co do pokolenia Y - mysle, ze zachowanie dziewczyn (bo to raczej wyklucza facetow pod wzgledem ciuchowym) jest jeszcze efektem ubocznym komunistycznej centralno-zachodniej europy, kiedy nic nie bylo, a jak juz sie pojawilo to nikt nie nosil bo odrazy dziewka bylaby linczowana w swoim ojczystym kraju. Bo to wiesz, trzeba sie pokazac tubylcom, co nie? Niech ludzie widza, ze mnie stac! kinda thing... Jak zaczelam pracowac w B&M, Ilona (litwinka) nagle zaczela sie mega pacykowac, ubierac super ciuchy etc, ale po jakichs dwoch tygodniach chyba do niej dotarlo, ze ja nie ten typ co konkuruje i sie pindrzy. Inna raza po spedzeniu dwoch dni w innym biurze - pelnym litwinek i polek no to znow byla rewia mody. Zdarzaly sie takie chiuchy, ktorych nawet ja bym nie wlozyla na najbardziej rozerotyzowana impreze swiata. And i do dare now and again... :P Coz, to nie ich wina, ze zostaly wychowane przez ludzi z zerowym gustem i wzoruja sie na takic "Celebrytch" jak Doda czy Kate Prica (a.k.a Jordan). Plus dochodza takie programy (obczaj!! spadniesz z krzesla!) Made in Chelsea oraz The only way is Essex. That should explain the lot! :) mozemy im tylko wspolczuc, after all we are above them in society ;) x
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda...Ale bron cthul sie przed nimi z tym zdradzic- to oni maja widly :P
    A koraliki ladne, prawda? *_*
    Co do kiecki- nie wiem, prawde mowiac :D Ja na tym zdjeciu mam na sobei jeansy, nawet widac jednego trampka, przeoczonego podczas obroki :P
    Chcesz, to Ci podesle oryginalne zdjecie na maila, dla porownania :D Troche sie wyladnilam, nie ma co czarowac..:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskakujący atak paniki jak na osobę która wędrowała po Japonii i Danii i kilku innych miejscach. Wydawać by się mogło, że będziesz wędrowała bez strachu z wysoko uniesiona głową :D

    Co do fotomanipulacji... to ładna jest. Naprawdę fajna. Trampka wyczaiłem dopiero po tym jak o nim powiedziałaś więc to "przeoczenie" jest doprawdy niewielkie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładny naszyjnik. Manipka też, ale osobiście przeszkadza mi w niej to pismo odręczne w charakterze dekoracji tła. Za to efemeryczna/dymiąca biała spódnica fajna:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No :D O takiej reakcji mowilam. Dzieki! :D
    To pismo odreczne wydalo mi sie nieodzowne, by do reszty zatrzec ostrawe kontury niektorych warstw.
    Byc moze jest tego pisma za gesto...Cale szczescie mam jeszcze wersje niesplaszczona, wiec moge sie pobawic :D
    Wojciechu- wiesz, w Japonii i Danii to bylo 100% cywilizacji wokol; pociagi, autobusy, ludzie. Logika i sens.
    Tutaj- czy np.w Chinach- tego brak. Jest za to dzicz i bezholowie, dezinformacja i kongo. A tego boje sie panicznie -_-`

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm, może to coś w powietrzu? Bo ja się od kilku tygodni zbieram na nocną wyprawę foto po japońskich dworcach i szeroko pojętej "okolicy" i za każdym razem gdy zapadnie zmierzch i przypomnę sobie wywieszkę z holu w Szałasie o krążącym po okolicy zboczeńcu, to mi się odechciewa. A kiedyś taki japoński chikan to jedynie człowieka bawił. Nocny spacer był jednym logicznym (temperatury), a chuhai za jasnego to jakaś bzdura była. A teraz? Teraz za każdym razem pakuję się w piżamę i mówię sobie - nxt time. Ale kto wie, może się przemogę.

    Można zobaczyć oryginał foto-manipulacji? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moze to cos w powietrzu; a moze, co tu ukrywac, znaki czasu :D Juz sie nie chce lazic na jakies samobojcze eskapady, lepiej w domku, z winkiem...
    Choc nie, wszystko kwestia, jak zwykle, towarzystwa, lub scislej: jego braku.
    Co do zdjecia- na poczatku chcialam sie krygowac, ze wysle kto tam chce na maila, bo na tym zdjeciu najkorzystniej na swiecie nie wyszlam (bo oblednym ganianiu przez pol dnia po Wrocku, w dzikim tlumie? spodziewane, rzeklabym :D), ale na bogow: wiecie jak wygladam, a fotogeniczna nigdy nie bylam. Wiec bez scen:
    https://picasaweb.google.com/lapooku/20110606?authkey=Gv1sRgCOiygd-mubzgoQE&feat=directlink
    To ja, o 1 w nocy, w Muzeum Poczty Polskiej we Wro :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyz pikne. :D Ale o ile koraliki jestem w stanie zrobic, o tyle fotomanipulacji ani dudu, wiec faktor wow proporcjonalnie wzrasta. ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo *__* Podwojnie tedy dziekuje! :D

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: