piątek, 29 lipca 2011

I'll be home for---whatever!

Cóż za błogośc- jestem w trasie.
Większa błogość we Wrocławiu, który jest jak na Polskę tak wielkomiejski, jak tylko można sobie wymarzyć.
Uwielbiam to miasto...
Największa błogość- siedzę w knajpie i sączę (koszmarnie drogie) Tsingdao, celebrując piątek i początek bytności Z Dala Od Wykrota.
Ten tydzień był dokładnie tak ciężki, wypruwający flaki i sprawiający wrażenie nieskończonego, jak przewidywałam.
Plus- kto z Was może się poszczycić tym, że na moment przed urlopem strzelił dla firmy prawie-panty-shot'a? Ha XD Wietrzysko, kloszowa spódnica i apel- z braku miejsca w fabryce- na polu.
Firma sie ucieszyła, ja się zamyśliłam, spódnica dała sie w końcu przygładzić i przytrzymać za róg. Spróbujcie to przeskoczyć :D
Tak się rozpoczyna urlop!
Odrobiną ekstrawagancji, ekstrawertyzmu i ekshibicjonizmu :D
Ale ów morderczy tydzień dobiegł szczęśliwie końca, teraz przede mną noc w kuszetce, dzień dziergania dredów i chlania, pojutrzejszy dzień dochodzenia do siebie i witania z pianinem, następnie pójścia na koncert i---spożywania w bardziej już umiarkowanych ilościach, i da capo al fine.
Ale cóż to będzie za przyjemny koniec :P
Z tej radości chciałabym Was, ludki, zgromadzić gdzieś w jednym miejscu i świętować, ale póki co musi nam wystarczyć moje dzielenie się ogólnym (nacechowanym strasznym zmęczeniem, ale jednak) błogostanem.
Obawiam się, że dni urlopu posypią się jak resztka piasku w klepsydrze, ale na razie sie tym nie troskam.
Na razie wracam do domu :3
Przez ten czas zapewne będzie mniej siedzenia na sieci, zero seriali, kto wie- może nawet telefony będę rzadziej odbierać.

---właśnie przyszły dwie modne wyrosłyśmy-już-z-emo-ale-wciąż-czujemy-żywy-ból-świata dziewczyny, i -jestem PEWNA, że jadą na koncert Gackta do Wawy -w-
TAK, Gackt przyjeżdża do sztolycy, a ja---ja nie idę na koncert XD
Bo w tym samym czasie jest FROG, który mogę spędzić z przyjaciółmi, i w tym momencie ma to dla mnie większą wartość.
Poza tym Gackto obciął włosy, wygląda jak kurczak po chemii :/ (żeby nie było- niezmiennie go kocham, ale---kurczak. Po chemii. )

A'propos bólu świata: widziałam zdjęcia z Bolkowa.
Cudowne. Ile pięknych ludzi! Ciekawych ludzi, innych (może nie tam, tam przekłute oko, i pomalowany rozdwojony język to nuda i szarzyzna, tam 4-latki zasuwają w wiktoriańskich czarnych sukniach i kapelusikach, pff- kto tego nie ma!), ale ja patrzyłam z zachwytem.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to troche taki Nordcon połączony z Heinekenem, i za dni normalnych, szarych, mdłych Ci ludzie po prostu ubierają się na czarno, i niczym nie akcentują isniejącej w nich, rozbucheanej, żywej, gotycko-industrialnej natury. Tłamszą ją.
Ale w Bolkowie pozwalają jej poistnieć.
Ech, ciekawe, ile jeszcze lat musimy sę taplać w nijakości i pastelowych sweterkach, nim wreszcie dane mi będzie zobaczyć na polskich ulicach- charaktery.
Właśnie to.
Charaktery.
Zaczynam cieszyć się z każdej panterki w pracy, z każdych atłasowych, połyskliwych, 12 centymetrowych szpilek.
Kicz to okrutny, ale przynajmniej się różni od masy.
Piju, piju---
Może skończę na tym notkę.
Moi drodzy- wracam do domu :))))))))))

3 komentarze:

  1. Tiaaa, do dziś pamiętam w jak głębokim szoku byłam dowiedziawszy się, że Gackt będzie sobie popiskiwał w Wawie.
    "Za moich czasów..." - że tak powiem - to było bardziej niż nierealne. Szaleństwo istne no :).

    OdpowiedzUsuń
  2. To znowu ja :D. Tak sobie pewnie będę co chwila na coś wpadać i dopisywać :D.
    Już żem w Polszy.
    I powiem, że na razie jakoś tak mi błogo w otoczeniu tych dobrze skomponowanych, eleganckich, stonowanych strojów. Czasami ciutku zbyt PRL-retro, ale jak już się do centrum zajedzie to jest lepsiej. Myślę, że to chwilowe otumanienie wynikłe faktem, iż moje oki czuły się już lekko zmęczone japońskim "fasion" XD. Bo owszem, łączenie kolorów, faktur i wzorów bije nas na głowę. Przy czym jest jeden problem - ten cholerny naród zakuty regułami i zasadami w tej jednej dziedzinie nie wyznaje żadnych takowych i chaos jaki z tego powstaje czasem po prostu aż prosi się o rzęsiste piuknięcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadaj, dopisuj :) Trzymasz póki co mojego bloga przy życiu, póki ja sięmiotam po klifach i zielonych lądach :)
    Co do Japońców- co tam kolory: same skosy przyprawiają o piuknięcie XD
    Ja z kolei śledzę na FB stronę Tokyo Fashion i rzeczy, któe oni często z dumąprezentują, to niekiedy takie maszkaradzieństwa, że brak mi słów XD O-HY-DA, co oni robią z kolorami niekiedy XD

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: