poniedziałek, 4 lipca 2011

Redder than red

Jak Wam się dziś udał dzień?
Mój był dziś wypełniony poczuciem ogólnej szczęśliwości.
Bo tak. Nic nadzwyczaj szczególnego się nie zdarzyło, aura taka, jak i w weekend, czyli szaro, deszczowo i wietrznie- zaczęłam nawet zapominać, jak wygląda świat w nasyconych barwach; wszystko jest spłowiałe, zszarzałe, wymoczkowate i brzydkie.
A mimo to, dziś po prostu chodziłam i jarzyłam sie do tego brzydkiego, wymoczkowatego świata.
Nie wiem, dlaczego. :D
Gdyby jednak szukać powodów, to:
1) może dlatego, że dziś weszłam do pracy- i wyszłam z pracy, udając się na badania okresowe, dzięki czemu w firmie spędziłam wszystkiego godzinę;
2) pani pielęgniarka była bardzo miła i delikatna, w dodatku pożyczyła mi parasol, żebym mogła wyjść na miasto;
3) będąc na mieście, zrobiłam małe zakupy (saszetka zapachowa! śliczna! nazywa się "Czarujący wieczór", hyhy...) i poszłam do lokalnego fryzjera, z bardzo przystępnymi cenami ^^ Do dredów nawet lepiej będzie mieć nieco krótsze włosy;
---coś jest w tych zakładzikach fryzjerskich w małych miasteczkach, co naprawdę mi przywodzi na myśl, znane niestety tylko z literatury i filmów, latynoaemrykańskie przedmieście, z grubymi Murzynkami i Latynoskami, śledzącymi życie ulicy sprzed "salonu" i znającymi najmniejszy detal życia dzielnicy :) ---
4) moje wyniki okazały się wzorowe. WZOROWE!
Moja galopująca anemia w którymś momencie musiała się zatrzymać, następnie położyć na trawce, następnie uznać, że nudy i pójść do domu.
Teraz- co ja takiego robiłam, że sobie poszła? Szybka rewizja ujawniła, że owszem, ostatnio pod pewnymi względami prowadzę się nieco zdrowiej, niż zazwyczaj, spożywam ilości mięsa godne wojownika po obfitych łowach, zero białego pieczywa i cukru, za to godziwe ilości czerwonego wina.
Wytrawnego.
Ha! Niedowiarki! Mówiłam, że czerwone wino jest krwiotwórcze?
W osiągnięciu tych wybitnych wyników nie przeszkodziły mi też rozmaite antybiotykowe strzały, jakimi mnie uraczono ostatnimi czasy, ani ograniczona ilość snu.
Wino, ludzie, wino. In vino veritas, i in vino vitae (teraz piję takie greckie, może nie najprzedniejsze, ale o wiele smaczniejsze, niż francuskie o nazwie "Corbieres", rocznik rzekomo 2009, ale smakujące jak rocznik 6 godzin. Nie dopiłam, prawdę mówiąc XD Wyleję paskudztwo, po raz pierwszy od czasów Leśnego Dzbana wyleję wino -_-)
5) jesteśmy po poniedziałku, a więc jeden dzień bliżej do weekendu;
6) idąc dalej tym tropem- jestem krok bliżej do uzyskania moich wymarzonych dredów;
7)...zostawiam to na koniec, bo podejrzewam w tym oto punkcie główną przyczynę mojej radości, a jest nią----głos.
Głos TEGO pana, śpiewającego TĄ piosenkę.
Już wielokrotnie wspominałam, że zakochuję się w głosach. No...to więc jest taki oto głos, który..w którym...znaczy- którego chętnie bym...no słuchała bez końca, no :D

W pierwszych linijkach mu głos zadrżał i osunął się tak nisko, że był na krawędzi fałszu; ale potem rozwinął się pięknie.
To też wyjaśnia częściowo, dlaczego ja tak kocham operę; przede wszystkim dociera do człowieka głos. Osoba, jej twarz, jej postać- są gdzieś tam, dalej. Jeśli głos jest potężny, wielowarstwowy, piękny- to co tam twarz? :P

Anyway- red is the color of my own true blood :P

10 komentarzy:

  1. Hehe, miło, że ktoś ma dobry dzień i dobry humor :D Jak idzie książka :P???

    OdpowiedzUsuń
  2. Dredy mówisz... Moja nadchodząca zmiana w postaci pozbycia się pasemek blednie :).
    A dobre czerwone wino święta rzecz. Na nieszczęście w JP jest strasznie mało MEDOCów. Bałwany kupują wszystko z napisem Boredaux nie wiedząc co kupują i co piją, ale jarając się, że brzmi szpanersko. Huh...

    OdpowiedzUsuń
  3. MEDOC! Ha :D Wiem, czego szukac w nastepnej kolejnosci :]
    W ogole to jestem fanka hiszpanskich, a w drugiej kolejnosci portugalskich win; jeszcze nigdy nie zdarzylo mi sie kupic wina z Plw.Iberyjskiego i zalowac :)
    Co do dredow, jako ze zdaje sobie sprawe ze zgrozy i niekiedy obrzydzenia, jakie idea dredow budzi w niektorych, spiesze z wyjasnieniem, ze na poczatek to beda dredy tymczasowe :)
    O, takiego typu: http://wd6.photoblog.pl/lvp3/200908/5F/44729595.jpg :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko, żeby to nie był pierwszy lepszy Medoc. Nie działają one tak jak wina hiszpańskie, chilijskie czy portugalskie. Słaby Medoc też jest niesmaczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, to jakiego Medoca polecacie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja polecam doskonałe gruzińskie wino Mildiani Kindzmarauli półsłodkie.Póki co- jedno z moich ulubionych. A pamiętasz tego nieszczęsnego Konkwistadora? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Medoc? Well, jest jeden, który jest doskonały. Nazywa się Chateau Labadie Medoc 2001. Dostępny w Piotrze i Pawle oraz Almie (tam kupowałem). Naprawdę doskonałe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Nordcon go wzielyzmy moze? -_-`
    JA jak do tej pory pilam jedno gruzinzkie wino, nazwy nie pomne, i bylo baaardzo przecietne XD
    Szkoda, ze ten Mildiani jest polslodki :/ Ale moze maja tez wersje polwytrawna/wytrawna? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wojciech- obczaje, dzieki :)

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: