poniedziałek, 18 lutego 2013

A kolejny utwór to...

Kołysanka.
To będzie kołysanka, ten nowy utworek.
Nawet nie za bardzo powinnam to pisać w tonie oznajmiającym, jakbym tak sobie właśnie sama postanowiła- kołysanką utwór jest, tak się ułożył, i myślę, że nawet na początku nie miałam szansy wpłynąć na to w żaden sposób.
A może za dużo władzy pozostawiam duchowi pianina?...
Herezja; oczywiście, że nie miałam na to wpływu.
To JEST kołysanka; przygrywam ją sobie i się kiwam na stołku :D Jest poza tym bardzo prosta, a kołysanki mają prawo takie być, więc mogę się usprawiedliwić tym właśnie. Wiem, że bazuje na dwóch akordach, ale ten typ tak ma. Usypiać ma, a nie pobudzać :P
No, oczyszczona ze wszystkich zarzutów.
Jeszcze się nie ustabilizowała, wciąż jest utworem otwartym, bo prostota prostotą, ale jest tam potencjał i nie mogę tego zostawić w aż tak prostej formie, gdzie nic, ani razu, sie ze sobą nie sprzęga jakimś fajnym dysonansem.
Będzie kołysanka z piekła rodem: luli-luli-luli-BRZDĄĄĄĄĄĄK-luli-luli... :D
Mam nadzieję, że nie przedobrzę.
W każdym razie- teraz, wracając do kulinarnych porównań, mam ten etap, jak gdy się ubija pianę z białek, i już jest biała i lekko pienista, ale wciąż płynna. Tyle tylko, że na tym etapie ubijania piany ma się dość i naprawdę marzy się tylko o tym, żeby się cholerstwo wreszcie usztywniło.
Tu- przeciwnie: delektuję się nieśpiesznym graniem, tym, że się tak kiwam,... Bardzo przyjemne i relaksacyjne, w każdym razie dla mnie, bo kręgosłup daje mi do wiwatu (boli okropnie, jak posiedzę przy pianine za długo XD).
Teraz właśnie chciałabym mieć przed sobą kilka długich wolnych dni, szczególnie przy obecnej pogodzie, bo to idealne dni na granie. Alas- teraz zaczyna mi siebardzo intensywny tydzień pracy :/ Mam nadzieję, że do niedzieli nie zapomnę, co już ułożyłam- bo OCZYWIŚCIE nic jeszcze nie zapisałam XD

W ogóle chyba wiosnę czuję.
Jeszcze może nie w powietrzu, ale w innych subtelnych sygnałach, jak choćby w tym, że rozglądam się ponownie za jakimiś fajnymi kursami tańca, no i zaczęłam szyć na potęgę.
Dwie rzeczy w dodatku uszyte z materiałów tzw. ścinkowo-resztkowych, co do których mało kto by uwierzył, że starczy ich na cokolwiek- ha :D Plus dziesięć do skilla "Survival": dajcie mi torbę ścinków, a ja po kilku godzinach dam Wam kompletną nową garderobą na wiosnę 8-)
...no, prawie.
A szyć mogę dlatego, że wreszcie rozkminiłam, jak współpracować z naszą maszyną do szycia.
Otóż muszę za każdym razem przebłagiwać ducha maszyny -_- Powiedzieć mu kilka miłych słów, i tak dalej.
Tak, tak, brzmi zabawnie, ale to prawda- jak ducha maszyny nie ugłaskam, to zaraz a to nitkę wciągnie, a to zacznie pętelkować- czynić jednym słowem wstręty.
Duch pianina, duch maszyny... Robię się w nich wyspecjalizowana. Gdzie mój koktail z ayahuaski...
A w tym wszystkim- the Spirit of Jazz :D

2 komentarze:

  1. Nie podejrzewałam, że jest COKOLWIEK, co jest w stanie mnie ubawić do szczerego rechotu o tak nieludzkiej porze jak szósta rano (co innego szósta w nocy, wtedy rozrechotuje mnie prawie wszystko, ale nie o tym).
    Ale dziś okazało się, że i owszem.
    The winner is "luli, luli, luli, BRZDĄĄĄĄĄĄK, luli, luli" :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Cala przyjemnosc po stronie dysonansu, ktory tym sam zyskal atest i niechybnie zostanie wprowadzony do utworu :D

      Usuń

Leave yer mark: