czwartek, 28 lutego 2013

Wiosna, panie sierżancie

Utworek numer 13 postanowiłam zatytułować "Wozacka kołysanka"; tak samo zresztą, jak poprzedzający ją utwór- kojarzę ją z "Opowieściami z Meekhańskiego pogranicza", bo jakoś w okolicy ich tworzenia skończyłam czytać drugi tom, który potem leżał dłuższy czas na pianine i był jedną z głównych rzeczy, na których wzrok się zawieszał, kiedy grałam :)
Wiosnę czuję.
Parę tygodni temu po raz pierwszy usłyszałam wiosenny ptasi śpiew, i aż się zatrzymałam, urzeczona
Tym bardziej, że śpiew ten zaskoczył mnie nieopodal jednego z ohydniejszych gdańskich skrzyżowań.
Kilka dni później już o wiele mniej mnie urzekło śpiewanie ptaków o świcie; dość szybko wyparował wcześniejszy zachwyt nad nadchodzącą wiosną, bo akurat ptasie wrzaski nad ranem to nie jest coś, co lubię. Będąc nocnym markiem, przeklinam je w żywy kamień, bo narastają kakofonią z reguły właśnie wtedy, kiedy ja kładę się spać. Małe dranie...
W pokoju zmiany: naprawiłam wreszcie roletę, zainstalowanie której odmieniło pokój w sposób niezwykły, a także drogą przedziwnych wypadków i przypadków weszłam w posiadanie wygodnego fotela, w którym kot się już rozgościł.
Będzie gdzie trzymać- po zepchnięciu kota- ten stos materiałów, które zdobyłam takoż jakoś kilka tygodni temu, i cały czas rozmyślam, co by tu z nich porobić, a łypię cały czas na nie pożądliwie, bo piękne są nad wyraz.
Swoją drogą, niewiarygodne, jaki się we mnie obudził pazerny duch, jak zobaczyłam te wszystkie materiały, takie niczyje i do wzięcia. Ledwo do domu dotaszczyłam, a teraz- nie mam gdzie trzymać :D
Ale moje, śliczne, moje ssskarby......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: