wtorek, 21 lutego 2012

No to chociaż o kocie

Ostatnie kilka---chciałabym powiedzieć: dni, ale prawdą jest, że tygodni--chałturzyłam nieco i dziś robota jest praktycznie na finiszu.
Nie wątpię, że pojawią się kolejne zmiany i uwagi, rozwalające mi kompozycję na kwarki, ale posłucham rady kolegi Kota i spróbuję podejść do tematu bez emocji.
...najpierw musiałam, oczywiście, pozbierać ubrania, które ze złości powyrzucałam z szafy i na nowo je tam ładnie upchnąć -_-
No co: to było "Albo ciuchy-albo Gustaw"(ważący chyba 20 kilo skrzydłokwiat w wieeeeelkiej terakotowej donicy). Coś musiało pofrunąć. Widzicie, jak mi już ładnie anger management wychodzi? Sama powyrzucałam, sama pozbierałam, zwinęłam w eleganckie kulki i wcisnęłam z powrotem w mebel. Perfect!

Ale ostatnio i tak miałam na głowie dość dużo czynników, wzmagających frustrację.
Ot- zespół coś nie zespolił się jeszcze. Mam te trzy kawałki (i pół), mam dwa teksty (i pół), jednak nic się ostatnio z tym nie dzieje.
W ramach zatem zasygnalizowania, że jakieś życie w ogóle zachodzi (nie, no zachodzi, ale niszczycielskiej więcej formy, nie będę tu zresztą imprez opisywać, kto był, to wie; kto nie był, ten za ACTA :P), przedstawię trzy formy nietuzinkowej aktywności Kojoty.

-Forma Obelżywa: ilekroć zaczynam grać na pianinie- zamykam w tym celu drzwi, żeby nikomu nie czynić wstrętów- Kojot natychmiast podnosi się, idzie do wrót, i zaczyna się awanturować, żeby ją wypuścić. Straszne chamstwo, to wcale nie są takie złe kawałki!
Naturalnie, kilka minut po wypuszczeniu drze się, żeby ją wpuścić z powrotem. Zastanawiam się, czy nie jest aby na wikcie sąsiadów...

-Forma Rekonstrukcjonistyczna: z upodobaniem próbuje zmienić mój pokój w średniowieczną salę biesiadną; ilekroć jemy jakąś padlinę, a Kojocie trafi się gnatek czy inna chrząstka, porywa łup i unosi w bezpieczne miejsce. Będące najczęściej dywanikiem przed moim łóżkiem, a w razie braku dywanika: dowolnym fragmentem podłogi, w miarę możliwości znajdującym się na środku. Zważywszy, że uwielbia się posilać nocą, nierzadko zdarza mi się rozpocząć poranek od wdepnięcia w stos kości, otaczających moje łoże malowniczą bordiurą.

-Forma Hipnotyczna: dziś. Słyszę, że coś się turla pod łóżkiem, a kot za tym skacze. Dzikie harce długo skrywały się przed światłem dziennym, gdy wtem---odgłos turlania wzmógł się, i spod łóżka wystrzelił---wielki kawałek kiełbasy, dłuższy niż pół mojej dłoni O_o Za tym obiektem wypadła Kojota, przydepnęła uciekającego serdelka przednimi łapami i---spojrzała na mnie:

po czym zniknęła ponownie pod łóżkiem, pociągając za sobą swój zmaltretowany obiad.
Także przede mną jeszcze wielkie odsuwanie mebli -_-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: