sobota, 11 lutego 2012

W poszukiwaniu zagubionej manifestacji

Jak być może niektórzy z Was, bardziej społecznie zaangażowani, wiedzą, dziś w całej Europie protestowano przeciwko ACTA.
Z wybiciem godziny 13 gromady oburzonych obywateli miało zażyć wspólnie spaceru i w ten sposób pokazać- acz moc przekazu nie umywa się do tego, wystosowanego przez ś.p. Szymborską- co sądzą o Tym Wszystkim.
Też się wybrałam. Społecznik ze mnie wielki, a chciałam iść tym bardziej, że do tej pory, ilekroć w Gdańsku działy się wesołe hucpy z przykuwaniem się do drzew czy rozbieranych teatrów, ja byłam gdzieś daleko.
Teraz wreszcie miałam okazję dać wyraz trawiącemu mnie niepokojowi o przyszłość kraju.
Niestety, o 13 to ja dopiero wkładałam buty- w sobotę, o tej godzinie, z reguły jem śniadanie, więc i tak należy mi się podziw za obywatelską postawę. Ale jak chcę, potrafię chodzić równie szybko, jak mówić. W ciągu 10 minut byłam tylko jedno skrzyżowanie od punktu zboru. Niestety, przebrnięcie przez kapryśne jak panna przed weselem światła, zajęło mi kolejne 7 minut. Dlatego postanowiłam przechwycić protest już na trasie głównej przemarszu, czyli na sławetnej Długiej.
Pędzę, pędzę...Minęłam Bramę Wyżynną, Złotą Bramę, wpadłam na Długą, domaszerowałam do Długiego Targu, wreszcie do Zielonej Bramy... Manifestacji nie ma.
Od Motławy zawróciłam, idąc tym razem pod wiatr, więc sypiący gęsto lepki śnieg oślepiał mnie dość skutecznie, ale szukałam niestrudzenie mojej zaginionej manifestacji.
Bez skutku.
Chyba że, chyba że- Gdańszczanie zadziałali na wzorcach historycznych. Podejrzewam, że manifestanci poruszali się małymi, nie kontaktującymi się między sobą, partyzanckimi grupkami, jak komórki aktywnego podziemia, nie znające się nawzajem, nie mające więcej danych, niż prosty bezpośredni rozkaz wymarszu- tak, by w razie przechwycenia przez wroga nie można było ani wsypać dowództwa, ani zdradzić planów (Podejrzewam ludzi-kanapki i rozdawców ulotek. Na pewno znakiem wodnym, pod treścią kuponów na pizze i sałatki, wytłoczono postulaty.)
W takim razie manifestowałam razem z nimi, dzielnie i do tego dwa razy.
A jeśli nie- to wykonałam swój własny, jednoosobowy przemarsz w proteście przeciwko ACTA :D

Wracając, widziałam pod miejscem zboru jeden samotny wóz policyjny, migający na rozgrzewkę światełkami, więc niechybnie ktoś tu się zgromadził. Ale kto, w jakiej liczbie, dokąd poszli- nie wiadomo.
Prawdziwi partyzanci nie pozostawiają śladów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: