środa, 25 stycznia 2012

Mączki tworzenia 2

Zaczynam dochodzić do wniosku, że tak, jak dla ożywienia weny pisarskiej (mojej w każdym razie) dobrze jest zanurzyć się w literaturze niefantastycznej, ale za to doskonałego sortu, napisanej pięknym, bogatym językiem, tak dla weny muzycznej jest zanurzyć się w morzu dźwięków zupełnie innej prowenienincji niż te, które spędzają mi sen z powiek.
Dziś wieczorem poszliśmy do opery na "Traviatę". Gdy wróciłam, miałam już utwór gotowy (dobra, muszę pomyśleć nad przełamującym całość bridgem...)

I okazuje się, że piosenka nie jest dokładnie w tej samej tonacji, co poprzednia (podobnej, owszem); poprzednia jest w A-mol; ta w D-mol.
Ale mają one wspólny główny dźwięk i uznałam, że tym tonem musi wybrzmiewać mój kosmos, wiecie- święta sylaba Om, która wypełnia swoim brzęczeniem wszechświat.
U mnie jest to b.

...druga notka pod rząd o praktycznie tym samym. Niestety- o niczym innym nie jestem teraz w stanie za bardzo myśleć. "Roads" skończone, przyszło coś nowego- i teraz spalam się--tudududududu--po prostu spalam się...Ta muzyka, moja muzyka, gra mi w głowie, w kościach, jestem pewna, że również mi się przyśni- ale wtedy już piękna, idealna i rozpisana na orkiestrę symfoniczną oraz 400-osobowy chór, czyli niezupełnie dając wierny obraz rzeczywistości. Cóż; jak wspominałam- dobrze jest być świadomym swoich ograniczeń.

----Ale też jest piękna :D

Teraz pracuję nad tekstem. Musiałam nieco przyciąć oryginalny wiersz, bo nie chcę śpiewać o jakimś konkretnym Mietku, tylko bardziej ogólnie, ciągnąc wątek legendy, ale bez upostaciawiania odbiorcy. Nadal nie jest to mój tekst i nie przypisuję sobie do niego żadnych praw, a jeśli kiedyś zamarzy mi się to nagrać- napiszę do pani Clarke i spytam, co ona na to :P
Ech, ech.. Głowo, przestań brzęczeć! XD

5 komentarzy:

  1. Hehe, próbowałem ożywić wenę pisarską czytając Stiega Larssona... ale mi nie wyszło do końca.

    Pieśń powiadasz. Piosenka znaczy się. Fajnie, fajnie. Ważne, że Cię nakręca i powoduje, że to właśnie chcesz robić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak :D Jestem bardzo szczęśliwa, tworząc muzykę, muzyczkę, piosnki, kak zwał tak zwał (tak naprawdę to jestem szczęśliwa, tworząc. Kropka :D) Ale jest też minus, to znaczy strasznie się irytuję, kiedy ludzie, którzy docelowo mają to ze mną grać/śpiewać, nie przejawiają zapału choćby w połowie zbliżonego do mojego :P
    Pisałam coś kiedys o byciu sztuk-kapralem, prawda?..
    Hm, hm, a czy Larsson nie pisze takiej właściwie jakby--- fantastyki? ^^'

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha- tekst caluśki gotowy, bridge też :D Jeszcze tylko przejście do mostku i fertig =_=

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee... Jeśli Larsson pisze fantastykę, to oznacza, że jedyni książki dokumentalne, literatura faktu czy reportaże nie są fantastyką. Książki Larssona to moim zdaniem naprawdę dobre obyczajowe kryminały (oczywiście moje zdanie nie jest do końca wymierne, jako iż w swoim życiu nie miałem w ręku zbyt wielu kryminałów).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, strzelałam :D Coś tam pamiętałam z czasów pracy w Przeksięgarni, że Larsson stał na tym samym podeście, co nowości z fantastyki :D

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: