poniedziałek, 7 listopada 2011

Lądek, Lądek Zdrój

Zabranie w podróż "Światowidza" Gretkowskiej to dobry pomysł. Szczególnie, jeśli wypadnie człowiekowi czekać na surrealistycznej, małej, pięknej stacyjce pośrodku nigdzie, gdzie poranne słońce ślizga się po ażurowych wspornikach zadaszenia, a długie trawy wyrastają z wnętrz zabudowań, przy tym wszystko to spowija świetlista, ciepła mgła.
Kojące działanie tej książki dobrze mi zrobiło na końcowym etapie podróży.
Bowiem w naszym kraju, kupienie biletu na pociąg to nie jest zwykła transakcja, jak kupienie chusteczek do nosa.
Nie; u nas człowiek musi pójść do kasy gruntownie przygotowany, obkuty z historii kolei, ilości spółek, obsługiwanych przez nie odcinków oraz zasad, jakie panują w każdej; być doskonale rozeznany, jakiego typu pociągi są w stanie go dowieźć do punktu B, znać DOKŁADNIE cenę biletu, punkty przesiadkowe i ilość kilometrów, pewnie nie od rzeczy byłoby też wiedzieć, kiedy konduktor obchodzi imieniny.
Zdecydowanie nie wystarczy pójść do kasy i poprosić o bilet do Bolesławca.
W związku z czym wczoraj miałam akcję pt."Londyn? Nie ma takiego miasta, jak Londyn."
Fakt, czy się wklepie na bilecie Legnica, czy Lubań, pff... To na L i to na L.

Więc kiedy w piętnastej godzinie podróży bucowaty konduktor kolejnej ciuchci, którą miałam wątpliwą przyjemnosć jechać, burknął gburowato: "Ale to nie jest dobry bilet", po prostu uruchomił we mnie tryb berserka.
Może dlatego nie musiałam nic dopłacać, a pan - po usilnych poszukiwaniach dowodu, dlaczego bilet to niby nie jest dobry- tylko wcisnął mi go tylko do ręki z obrażonym "O 6 kilometrów się nie zgadza". Na co tylko zaklęłam szpetnie, a pan się schował gdzieś aż do końca podróży.

Z innej beczki: niecierpliwie czekam na wprowadzenie w Polsce ustawy o ochronie uczuć religijnych.
Ustawą to wymachują tryumfalnie zastępy prawicy, jednak umyka im pewien radujący me serce fakt: ta ustawa dotyczy religii, po całości, a nie wyłącznie religii chrześcijańskiej.
I jakkolwiek wprowadzenie jej zapewne pozbawi nas przyjemności, płynącej z oglądania takich rzeczy, jak "Klecha tańczy", czy teledyski Kata lub Behemota, ale też da nam do ręki wspaniałą broń.
Wprost nie mogę się doczekać pierwszych promieni zrozumienia, kiedy próba odwołania poogańskiej imprezy, zamknięcia jakiejś księgarenki ezoterycznej lub protesty wobec urządzania słowiańskich Dziadów na cmentarzu, spowodują wypłynięcie wszystkich implikacji rzeczonej ustawy na światło dzienne.
Ba, myślę, że i Nergal odetchnie z ulgą, bo nie będą mogli go już bezkarnie atakować 9o ile jest satanistą teistycznym).

Dziś do pracy po dziesięciu dniach z dala od niej.
Powroty tu stają się coraz trudniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leave yer mark: