poniedziałek, 7 listopada 2011

Wieść roku

Dzis kolega podczas przerwy dał wprost do zrozumienia, że nie wierzy ani przez moment w moją rzekomą chorobę.
"I jak tam, wychorowałaś się?"- spytał, osobliwie akcentując ostatnie słowa.
"Hm." odparłam wyczerpująco, czekając na ciąg dalszy, bo wiedziałam, że już za chwilę...
"A gdzie tak sobie pojechałaś, chorować?" indagował.
"Na Kubę" odparłam bez wahania, by po chwili namysłu zmienić jednak zeznania.- "Albo nie: do Irlandii. Tak lepiej?"
Kolega pokiwał głową, niezmieszany,
"A Irlandia...nie mogła przyjechać do ciebie?" rzucił mi przy tym szelmowskie spojrzenie.
A.
Tym tropem.
No dobra. Przecież oczywiste jest, że jak człowiek nie przychodzi do pracy z racji niedomagania, to tak naprawdę wyjeżdża gdzieś na antypody, odwiedzać tabuny kochanków/kochanek. Z których jeden/jedna jest lekarzem, więc regularnie finguje mi zwolnienie. Simple as that.
A ja, durna, w domu smarkałam, aż mi wstyd za brak pomyślunku.

Poza tym dziś w pracy słyszałam głównie okrzyki zdumienia i ubolewania nad nieobecnością moich dredów. Najlepsza była Japonka, która zakrzyknęła wielkim głosem:" Kami no ke ga nai!!!"(Nie masz włosów!)
-_-
Seriously, it's not that bad...
Ale poczułam się jak Demi Moore i Sinead w jednym, i chyba szybciej sobie zapodam dredy, niż pierwotnie planowałam.
Nie mogę znieść więcej obnoszenia się ze swoją nagą czaszka!...XD

A wieść roku? Oto ona:
W STYCZNIU PRZYJEŻDŻA DO POLSKI CIRQUE DU SOLEIL.
DO GDAŃSKA!!!
Niestety, jedynie z Saltimbanco, ale to chyba najmniej wymagające technicznie show Cyrku, akurat na start na polskiej scenie.
Za to zaraziłam mamę Cyrkiem, puszczając jej "Ka".
Zaczęła od "No, taki cyrk to ja mogę oglądać", poprzez "Niesamowite!..", po powtarzane w kółko "Kapitalne...no kapitalne..."

2 komentarze:

  1. Kurcze, Ci Twoi ludzie w pracy faktycznie są dość ... nienormalni. Chyba, że tak wygląda normalność a ja dotychczas miałem szalone szczęście trafiać do firm, w których zwolnienie lekarskie nie budziło kontrowersji, ani potrzeby poznania "jedynej prawdziwej prawdy".

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja sie poniekad tego spodziewalam: mala fabryczka posrodku nigdzie, w ktorej pracuja ludzie, meiszkajacyc w wioskach i malutkich miescinkach- oni tym ZYJA. W takim srodowisku plotki rozwijaja sie lepiej, niz grzyb w mokrym bucie. Plotki, intryzki... Zaczela Japonka, rozpowiadajac wszystkim o moich rzekomych czestych lotach na Wyspy, a ze z racji wiadomej sprawy (plus choroby -_-) we wrzesniu duzo mnie nie bylo... Mowilam juz, ze nie nadaje sie do zycia na wsi?

    OdpowiedzUsuń

Leave yer mark: